Ks. prof. Jerzy Szymik jeden z najlepszych znawców myśli papieża Ratzingera,podkreśla, że najbardziej boli go detronizacja Pana Boga w naszej epoce i w naszym świecie.
Więc Kościół jest, zdaniem Ratzingera, wspólnotą, ale nie ograniczoną do „płaskiej” horyzontalności, wyłącznie międzyludzkiej. Nie jest grupą przyjaciół, którym jest ze sobą dobrze. Absolutnie priorytetowa jest dla Kościoła wertykalna więź z Bogiem i dopiero ona przekłada się na więź braterską i siostrzaną, ba, nie istnieje bez więzi horyzontalnej. Mówiąc Ratzingerem najprościej: współchrześcijanin jest moim bratem, nie dlatego, że się skumplowaliśmy, ale dlatego, że mamy wspólnego Ojca. Zatem wspólnota Kościoła jest wspólnotą braterską zainicjowaną przez Boga i trwającą dzięki Bogu. Jesteś moim bratem bo jesteś synem mojego Ojca. Communio z Bogiem powoduje communio z braćmi. To jest istota eklezjalnej myśli Ratzingera.
KAI: “Mała trzódka wierzących jako coś kompletnie nowego: odkryją ją jako nadzieję dla nich, odpowiedź, której zawsze w tajemnicy szukali” To słowa ks. Josepha Ratzingera z 1969 roku. Czy taka będzie przyszłość Kościoła?
– Zapisał te słowa pół wieku temu i jest duże prawdopodobieństwo, że tak może się stać. W Niemczech ksiądz ma pod opieką wiele kościołów, czasem kilka albo i kilkanaście dawnych parafii. W Dortmundzie było w 2003 roku dziesięć dekanatów, teraz, w 2020, jest jeden. Ale w Korei Południowej, na Filipinach, krajach afrykańskich czy w katolickiej części Indii dzieje się z Kościołem dokładnie odwrotnie. W Polsce wydaje się, że pod tym względem jest jeszcze nieźle w porównaniu z zachodnia częścią Europy, ale właśnie następuje duże tąpnięcie jeśli chodzi o powołania kapłańskie czy zakonne, a i liczba “dominicantes” powoli, ale dość systematycznie spada w ostatnich 30 latach. Czego można się od niego nauczyć w tej kwestii? Choćby tego, że w podobnych kontekstach Ratzinger wielokrotnie powtarzał, że kategorie “optymizm” – “pesymizm” go nie interesują, bo nigdy adekwatnie nie opisują rzeczywistości i nie są paliwem tego, co najważniejsze: prawdziwej nadziei. Dla niego więc zasadniczymi kategoriami były i są: “nadzieja” vs “rozpacz”… Dodam, że spotkałem w życiu niejednego zrozpaczonego optymistę. Straszny widok, straszne skutki. Dla Ratzingera – a i dla mnie, jego ucznia – znacznie ciekawszą i więcej obiecującą postawą jest pesymista posiadający nadzieję. Przekładając rzecz na Pana pytanie: nie jest najważniejsze, czy w Kościele będzie nas rzesza czy garstka. Oczywiście: ważne, by było nas wielu! Ale nie najważniejsze. Bo najważniejsze jest to, by Kościół był Chrystusowy, a nie nasz. Kościół jest Pana, powiada BXVI… Najważniejsze, żeby był domem modlitwy a nie jaskinią zbójców – idąc wiernie tropem Jezusowych słów.
KAI: W kontekście Kościoła: czym jest kapłaństwo dla Ratzingera/Benedykta XVI? Pytam wobec gorącej dyskusji nt. celibatu?
– Gdybym miał streścić jego rozumienie sakramentu kapłaństwa, życia księdza i jego posługi, to odwołałbym się do biblijnego cytatu z obrazka prymicyjnego 24-letniego wówczas ks. Josepha z 1951 roku: “Nie jesteśmy panami waszej wiary, lecz sługami waszej radości”. To słowa, a jakże, świętego Pawła. Móc służyć cudzej radości i tą drogą osiągnąć własną radość, tym sposobem się spełnić jako człowiek i uczeń Jezusa – oto istota Chrystusowego kapłaństwa. Trzeba w tym miejscu mocno podkreślić, że pojęcie radości – niesłychanie głęboko rozumiane w jego teologicznym słowniku i imaginarium – jest dla Ratzingera czymś zasadniczym dla chrześcijaństwa, jego głównym skutkiem a w jakimś sensie wręcz synonimem zbawienia. Pisze, że chrześcijaństwo zaczęło się od przyjścia anioła do młodej dziewczyny i pierwszego słowa, które Gabriel „przyniósł” od Boga: “chaire” – “raduj się!” Które to słowo tłumaczymy jako „bądź pozdrowiona” lub „zdrowaś”, ale które pierwszorzędnie znaczy „raduj się”. „Aby radość wasza była pełna” – wyjaśnia uczniom sens swego zbawczego dzieła Jezus. O tę i taką radość tu – w kapłaństwie – chodzi… Dodam, że 41 lat po przyjęciu święceń jest mi to wszystko niezmiernie bliskie.
KAI: A rozumienie celibatu?
– W tomie 12. jego “Opera omnia” pt. “Głosiciele Słowa i słudzy Waszej radości” znajduje się sporo fragmentów poświęconych celibatowi. Polecam, wszystko dostępne po polsku. Często powraca tu motyw starotestamentowych lewitów, którzy jako jedyne pokolenie z dwunastu, nie mieli swojej ziemi a ich „dziedzictwem”, jak mówi Psalmista, „był Pan”. I to jest daleka zapowiedź celibatu zakonnego i kapłańskiego, pisze Benedykt XVI. To jest trop starotestamentalny. Ale, oczywiście, w jego argumentacji dominują tezy chrystologiczne (m.in. to, że status bytowy Jezusa był statusem celibatariusza) i eklezjologiczne. Przy zupełnej nieobecności argumentów płytkich, takich jak „logistyka” (nieżonaty jest bardziej mobilny i ma więcej czasu dla sprawy) czy „ekonomia” (celibat wymyślono dla niepodzielności i kumulacji dóbr Kościoła), i tak też jest w „Z głębi naszych serc” – argumentacja jest najgłębsza z możliwych, sięgająca Chrystusa i Kościoła, Biblii i doktryny.
KAI: Nawiążę do kolejnej obecnej dyskusji wokół ideologii gender. O tym nie raz mówił Ratzinger/Benedykt XVI. Jakie było jego stanowisko?
– „Nie należy do przestarzałej metafizyki nauka Kościoła o naturze istoty ludzkiej jako mężczyzny i kobiety i domaganie się, by ten porządek stworzenia był szanowany” – mówił Benedykt XVI w grudniu 2008 roku. Wyjaśniał, że chodzi tu o Stwórcę i stworzenie, o wiarę w Stwórcę i wsłuchanie się w język stworzenia. Natomiast „to, co często wyraża się i rozumie pod pojęciem “gender”, oznacza ostatecznie dążenie człowieka do uniezależnienia się od stworzenia i Stwórcy”. Owszem – zaznaczył Benedykt XVI, z typową dla swoich wypowiedzi równowagą precyzji, ironii i mocy słowa – „lasy tropikalne zasługują na ochronę z naszej strony, ale w nie mniejszym stopniu zasługuje na nią człowiek jako stworzenie, w które wpisane jest przesłanie, nie będące zaprzeczeniem naszej wolności, lecz będące jej warunkiem”.
Warunkiem, nigdy zaprzeczeniem. To ważne. Wiele lat wcześniej mówił feministkom, że kobieta zapłaci straszliwą cenę za maskulinizację, a cały świat za zacieranie różnic między kobietą a mężczyzną; ironizował z tezy Ernsta Blocha głoszącego, że kreatywność polega na „przekraczaniu granic”. Dzisiaj granice są już dawno przekroczone a armia (zaciężna, dobrze opłacona) zmierza dalej, w nieznanym kierunku; harcownicy pospadali do przepaści dawno temu.
KAI: W kontekście feminizmu zapytam o kolejny gorący temat jakim jest rola kobiet. Jak ją widział Ratzinger/Benedykt XVI? I oczywiście podnoszony przy tym temat kapłaństwa kobiet?
– W latach 70. i 80. XX wieku Ratzinger sporo uwagi – w różnych kontekstach (mariologii, sporów o kapłaństwo kobiet, dziennikarskich pytań i prowokacji) poświęcił problematyce feministycznej. Wyłania się z tych tekstów obraz spójnego zbioru tez i poglądów, doskonale osadzonych tak w pytaniach współczesności, jak w tradycji, teologii i nauce Kościoła. Zbiór ten może być na długie lata nieocenioną pomocą w budowaniu prawdziwie katolickiej teologii kobiety i mężczyzny, płci i seksualności, a fundamentalnie, jak w kwestii “gender” – stworzenia i Stwórcy.
Decydujący jest bowiem Stwórca. To On ustala – by tak to określić – reguły rządzące rzeczywistością. Dlatego człowiek nie może podporządkować sobie “bios”, dowolnie nim rozporządzać i niezależnie od niego być „człowiekiem”, a nie mężczyzną lub kobietą. Pozbawienie człowieczeństwa pierwiastka biologicznego nie jest wyzwoleniem, ale pogardą i negacją człowieka. Przekreślenie kategorii “bios” najokrutniej dotyka kobietę, odmawiając jej prawa do bycia kobietą. Bo z naturą nie da się walczyć bezkarnie. Respektowanie biologii jest – jako wyraz szacunku dla Stwórcy, Jego zamysłu i dzieła – ochroną Bożego stworzenia. Dlatego też „dla Kościoła “język natury” (czyli dwie płcie dopełniające się wzajemnie i jednocześnie różne) jest także “językiem moralności” (mężczyzna i kobieta są powołani do wypełniania różnych zadań na równi godnych, na równi wiecznych, ale różnych)”, podkreśla Benedykt XVI. I dodaje, że nie istnieje wymienność wszystkich ról męskich i żeńskich, a – to bardzo ważna teza – „to, co przynosi ze sobą ekstremalny feminizm, nie pochodzi z chrześcijaństwa, które znamy, ale jest jakąś inną religią”.
Mamy tu więc do czynienia z „manichejską hybrydą”, technokratycznymi roszczeniami totalitaryzmu i jego wzgardą wobec stworzenia (przy pomocy “techné” zrobimy to lepiej niż Stwórca…). I tak opisuje zadanie Kościoła, nieprzemijające, jakże aktualne w naszej epoce: „przeciwstawić się każdej nowej formie manicheizmu, która redukuje ciało do nieistotnej, «czysto biologicznej» sfery”, pozbawiając tym samym ludzką płciowość tego, co w niej zachwyca i jest godnością we właściwy człowiekowi sposób.
KAI: Ważny i istotny motyw, słabo dostrzegany w myśli Ratzingera/Benedykta XVI to jej Maryjność…
– W mariologii Ratzingera Maryja jest odpowiedzialna za serdeczność, co jest mi niezwykle drogie, bo pięknie obrazuje promienną serdeczność Maryi w cudownym Obrazie Uśmiechniętej z bazyliki w moim rodzinnym Pszowie… Zdaniem Ratzingera bez mocnego, stale żywego elementu Maryjnego Kościołowi grozi maskulinizacja. A Kościół jest rodziną, nie biurem – zimnym, bezdusznym, technokratycznym. Obecność Matki jest konieczna dla rodziny. Aby Kościół był Kościołem musi być i Maryjny i Piotrowy… Często słyszę pytanie dlaczego w ciągu 200 lat wzrosła tak znacząco liczba objawień Maryjnych uznanych przez Kościół. Benedykt XVI odpowiedział na nie w 2010 roku w Fatimie: kiedy w 1917 roku „otwarło się niebo nad Portugalią”, było to „jak okno nadziei”, które Bóg otwiera, „gdy człowiek zamyka przed Nim drzwi”. Maryja i jej objawienia są – według tej papieskiej interpretacji – otwartym oknem Łaski, miłosierną reakcją Boga na zaryglowane przed Nim drzwi świata, zatrzaskiwane przez ateizm, pychę ludzkiego rozumu, krwawe dyktatury i wszelkiego rodzaju zło indywidualne i społeczne. Bóg zachowuje się w swej bezgranicznej miłości ku nam jak namolny petent, który wyrzucony drzwiami wraca oknem. Tym oknem jest Maryja. Ona jest oknem, przez które wchodzi do nas Bóg, Ona jest oknem naszej nadziei na Boga.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.