Papież nie tyle chce byśmy w tym czasie bardziej wspierali misje, ile byśmy sami bardziej stali się misjonarzami. Wskazuje na to abp Giovanni Pietro Dal Toso, który przewodniczył zakończonemu właśnie zebraniu generalnemu Papieskich Dzieł Misyjnych.
Franciszek chce w nas rozbudzić ducha misyjnego, który wciąż jest mocno uśpiony, dlatego też ogłosił w całym Kościele nadzwyczajny miesiąc misyjny. Papież nie tyle chce byśmy w tym czasie bardziej wspierali misje, ile byśmy sami bardziej stali się misjonarzami. Wskazuje na to abp Giovanni Pietro Dal Toso, który przewodniczył zakończonemu właśnie zebraniu generalnemu Papieskich Dzieł Misyjnych.
Abp Dal Toso przypomina, że paradoksalnie patronką misji nie jest jakaś słynna misjonarka, tylko siostra klauzurowa św. Teresa z Lisieux, która nigdy nie postawiła nogi na misjach. „Pokazuje to, że wrażliwość misyjna może przejawiać się np. w modlitwie” – podkreśla abp Dal Toso. Zauważa on, że w DNA każdego ochrzczonego zapisana jest misyjność, ponieważ Kościół ze swej natury jest misyjny.
“Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony pozytywnym oddźwiękiem, z jakim na całym świecie spotkała się papieska inicjatywa zwołania nadzwyczajnego miesiąca misyjnego. Wiele Kościołów lokalnych wpisało to wydarzenie w całoroczny program duszpasterski nawiązując w różny sposób do hasła wydarzenia «Ochrzczeni i posłani» - mówi Radiu Watykańskiemu przewodniczący Papieskich Dzieł Misyjnych. – Kościół odczuwa potrzebę ewangelizowania, zarówno w swym wnętrzu, jak i na zewnątrz: odnowić korzenie swej wiary i dać poznać Jezusa tym, którzy Go jeszcze nie spotkali. Jak mówi Ewangelia: Jezus przyszedł po to, by wszyscy mieli życie i mieli je w obfitości. Jestem głęboko przekonany, że ten nadzwyczajny miesiąc misyjny pomoże Kościołowi odkryć sens i znaczenie ewangelizacji.”
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.