Papież zwykłych ludzi

Po śmierci Piusa X zdarzyło się to samo, co znamy z pogrzebu Jana Pawła II – ludzie od razu wiedzieli: to święty.

Pius X miał 80 lat, ale trzymał się jeszcze nieźle. Niespodziewanie w połowie 1914 r. przyszedł atak choroby. 20 sierpnia, kwadrans po pierwszej w nocy, Ojciec Święty zmarł. Zanim go pochowano, ludzie już mówili o nim: il santo – święty. Powszechnie słychać było modlitwy o wstawiennictwo do niego, a nie za niego. Kilkadziesiąt lat później Kościół potwierdził przekonanie wiernych, wynosząc Piusa X do chwały ołtarzy.

Zaskakujący wybór

Dziwnie potoczyło się konklawe w 1903 r., z którego wenecki patriarcha Giuseppe Sarto wyszedł jako Pius X. Zdecydowanym faworytem był kard. Rampolla, ale gdy jego wybór wydawał się już pewny, kard. Jan Puzyna z Krakowa zgłosił sprzeciw w imieniu… cesarza Franciszka Józefa. Od stuleci nikt już na tzw. prawo ekskluzywy się nie powoływał, ale weto zadziałało. Kardynałowie, choć oburzeni, na stolicę Piotrową wybrali kard. Sarto. On sam nie był szczęśliwy z powodu zwrotu okoliczności, o czym świadczy choćby fakt, że jako papież zniósł prawo ekskluzywy, grożąc ekskomuniką za próbę jej zastosowania. Tak zaczął się pontyfikat, który miał przynieść Kościołowi wzmocnienie duchowe, w myśl przyjętego przez nowego papieża hasła „Instaurare omnia in Christo” (Urządzić wszystko w Chrystusie). Pius X chciał więcej niż reformy: dążył do zbudowania królestwa Bożego bez oglądania się na ludzkie względy i kompromisy ze światem odchodzącym od Boga. Chrystus miał być w centrum wszystkiego. Już w czasie koronacji nakazał zebranym w bazylice ciszę religijną, co było szokiem dla Włochów, przyzwyczajonych do wznoszenia owacji. Papieżowi zależało jednak na wydobyciu istoty życia religijnego spod przytłaczającej go niekiedy oprawy.

Proste rzeczy

Nie przeceniał ludzkich środków – modlitwa była dla Piusa podstawowym i niezastąpionym sposobem, w jaki powinien działać Kościół. Odnowę liturgii zaczął od muzyki i śpiewu kościelnego, usuwając z nich cechy świeckości i teatralności, zbliżając je do chorału gregoriańskiego. Prostota, powaga, namaszczenie – tak było właściwie we wszystkim. Księża z Wenecji zapamiętali, jak jeszcze jako patriarcha upominał ich: „Głosicie wiele dobrych kazań. Niektóre zdradzają ogień najcudowniejszej wymowy i przewyższają nawet aktorów gestami i grą twarzy. Ale bądźmy szczerzy. Co mają z tego nasi biedni rybacy? Ile z tego rozumieją służące, robotnicy portowi i tragarze? Można dostać zawrotu głowy od tych hamletycznych salw huraganowych, ale serce, bracia, serce pozostaje puste. Proszę was, bracia, mówcie prosto oraz zwyczajnie, żeby i najprostszy człowiek was zrozumiał. Mówcie z dobrego i pobożnego serca, wtedy traficie nie tylko do uszu, ale i do duszy waszych słuchaczy”.

Taki sposób myślenia mocno kontrastował z bombastycznym stylem w kaznodziejstwie i zyskiwał papieżowi uznanie wiernych. Sympatię zjednywał mu sposób bycia – odejście od napuszonej pałacowej etykiety, no i pokora – goście Piusa X odnosili wrażenie, że szczerze czuje się on mniejszy od nich. Jako papież miał jednak świadomość powagi swojego urzędu. To wzmacniało jego stanowczość w podejmowanych decyzjach. A te były liczne: nowa kodyfikacja prawa kościelnego, reforma Kurii Rzymskiej, reforma brewiarza, zmiany w porządku studiów seminaryjnych, działania zmierzające do odnowy życia kapłańskiego i zakonnego.

Jezus dla ludzi

Najważniejsze jednak decyzje Piusa X dotyczyły Eucharystii. Papież był pewien, że tego w istocie najbardziej potrzeba ludzkości: stałego i bezpośredniego kontaktu z Jezusem. Stąd na pierwszym miejscu stawiał Mszę św. i Komunię św., zalecając codzienne przystępowanie do stołu Pańskiego. – Komunia św. leczy bowiem ludzkie słabości i pomaga w praktykowaniu cnót – pouczał papież. To była rewolucja. Do tej pory pokutowało utrwalone od dawna myślenie traktujące Komunię z przesadnym lękiem. Częste korzystanie z tego sakramentu było zakazane, nawet w zakonach przyjmowano Komunię nie częściej niż raz na tydzień i każdorazowo musiało to być poprzedzone spowiedzią. Pius X zerwał z tym. Chciał, żeby Eucharystia stała się codziennym pokarmem duchowym zwykłego człowieka. Najpierw zniósł konieczność spowiadania się przed każdym przyjęciem Komunii św., następnie dekretem Kongregacji Sakramentów z 1910 r. zezwolił na przyjmowanie Chrystusa Eucharystycznego przez dzieci już około siedmioletnie. Zarządzenie to spotkało się z wielkim entuzjazmem. Pius X został okrzyknięty papieżem dzieci. Otrzymał potem stosy listów od najmłodszych. „Chwilami tak się czuję po Komunii Świętej, jak gdyby tatuś mój tulił mnie w ramionach. Wtedy czuję się tak szczęśliwa, że nie mogę mówić ani słowa. Ale ukochany Zbawiciel wie, jak Go kocham!” – pisała jedna z dziewczynek. Czytający list papież ze łzami w oczach spojrzał na stojącego obok księdza i powiedział: „Któryż biskup na świecie mógłby powiedzieć coś piękniejszego po spotkaniu się z Panem w Eucharystii?”.

Modernizmowi nie!

Nie wszystko szło jednak gładko. Pius X dostrzegł w środowisku teologicznym początku XX w. tendencje, które uznał za szczególnie niebezpieczne dla zdrowej nauki Kościoła. Nazwano je ogólnym terminem „modernizm”, a polegały, najogólniej mówiąc, na założeniu, że doktryna Kościoła w zależności od epoki może ewoluować, doprowadzając nawet do zmiany dogmatów. Papież wytoczył przeciw modernizmowi najcięższe działa. W dekrecie „Lamentabili sane exitu” wyliczył 65 błędnych tez modernizmu i ogłosił ekskomunikę na każdego, kto akceptowałby te poglądy. W encyklice „Pascendi dominici gregis” nazwał modernizm zbiorem wszystkich herezji. Wskazał tam, że zwolenników błędów należy szukać w samym Kościele. „Ukrywają się oni (…) w samym wnętrzu Kościoła; stąd też mogą być bardziej szkodliwi, bo są mniej dostrzegalni” – pisał papież, precyzując, że chodzi „o wielu z liczby katolików świeckich oraz – co jest boleśniejsze – o wielu z grona samych kapłanów”.

Wszyscy duchowni zostali zobowiązani do składania tzw. przysięgi antymodernistycznej. Szczegółowej cenzurze biskupiej poddano wszelkie publikacje, nawet treść wykładów w seminariach. W 1909 r. powołano w Rzymie sekretną organizację Sodalitium Pianum, zwaną popularnie Sapinierą, której zadaniem było zbieranie wiadomości o osobach podejrzewanych o modernizm. Środowiska kościelne, nie wyłączając biskupów, czuły się inwigilowane, zwłaszcza że członkowie Sapiniery często nadużywali swoich uprawnień.

Sprawa ta położyła się cieniem na końcowym etapie pontyfikatu Piusa X. – Nie ma nikogo, kto by mnie wspierał – miał powiedzieć papież w chwili rozgoryczenia. Nie zmienił jednak zdania. Do końca pozostał głęboko przekonany, że modernizm grozi Kościołowi olbrzymimi spustoszeniami.

Ostatnia gorycz

Ale nie tylko to przysparzało papieżowi trosk. Scena polityczna zaczynała się gotować i czuło się atmosferę nadchodzącej Wielkiej Wojny. Pius X wielokrotnie apelował o opamiętanie, ale daremnie. Gdy w 1914 r. wojna wybuchła, popadł w ciężkie przygnębienie. – Błogosławię pokojowi, a nie broni – powiedział ambasadorowi Austrii, który prosił go o błogosławieństwo dla oręża jego państwa.

Nie było jednak dane Piusowi X oglądać, jak w ogniu światowego konfliktu upada dotychczasowy porządek i jak miliony jego „owieczek” mordują się na frontach całego globu. Te cierpienia zostały mu zaoszczędzone. Zmarł niespełna miesiąc po rozpoczęciu działań wojennych. Pochowano go w krypcie pod bazyliką św. Piotra. „Papież Pius X, bogaty i biedny zarazem, łagodny i pokorny w sercu, silny obrońca katolickiej wiary, zatroskany, by wszystko w Chrystusie odnowić” – głosił napis na płycie nagrobnej.

To było dobre podsumowanie tego pontyfikatu, który jeszcze dziś, 104 lata po śmierci świętego papieża, przynosi dobre owoce.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg