Im więcej my chrześcijanie mamy światła Jezusa, im więcej światła Chrystusa jest w życiu Kościoła, tym Kościół jest żywszy. Życie Kościoła to zarażanie światłem - mówił papież Franciszek podczas dzisiejszej audiencji ogólnej.
Drodzy bracia i siostry, dzień dobry!
Czy odczuwacie upał? [odpowiadają: nie!].
Był taki czas, kiedy kościoły były zorientowane w kierunku wschodnim. Wchodzono do budynku sakralnego drzwiami otwartymi na zachód i idąc nawą kierowano się ku wschodowi. Był to ważny symbol dla dawnego człowieka, pewna alegoria, która na przestrzeni dziejów stopniowo zanikła. My ludzie czasów nowożytnych, znacznie mniej nawykli do zrozumienia wielkich znaków wszechświata, niemal nigdy nie zauważamy detali tego rodzaju. Zachód jest stroną świata, gdzie światło umiera. Natomiast wschód jest miejscem, gdzie mroki zostają pokonane przez pierwsze światło jutrzenki i które przypomina nam o Chrystusie, Słońcu wschodzącym z wysoka na horyzoncie świata (por. Łk 1,78).
Dawne obrzędy chrztu przewidywały, że katechumeni wypowiadali pierwszą część swojego wyznania wiary, gdy kierowali swój wzrok ku zachodowi. I w tej pozycji zadawano im pytanie: „Czy wyrzekacie się szatana, służenia jemu i jego dzieł?” – a przyszli chrześcijanie powtarzali chórem: „Wyrzekam się!”. Następnie kierowano się do absydy, w kierunku wschodnim, gdzie rodzi się światło, a kandydatom do chrztu ponownie zadawano pytanie: „Czy wierzycie w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego”. I tym razem odpowiadali: „Wierzę!”.
W czasach nowożytnych częściowo zatraciło się oczarowanie tym obrzędem: utraciliśmy wrażliwość na język wszechświata. Pozostało nam oczywiście wyznanie wiary, dokonywane za pomocą serii pytań chrzcielnych właściwych celebracji niektórych sakramentów. Pozostaje ono wszakże nienaruszone w swym znaczeniu. Co to znaczy być chrześcijaninem? Oznacza to spoglądanie na światło, nieustanne dokonywanie wyznania wiary w światło, nawet wówczas gdy świat spowity jest nocą i ciemnościami.
Chrześcijanie nie są wolni od ciemności zewnętrznych a także wewnętrznych. Nie żyją poza światem, jednakże ze względu na łaskę Chrystusa otrzymaną w chrzcie są ludźmi „zorientowanymi”: nie wierzą w ciemności, ale w jasność dnia; nie ulegają nocy, ale mają nadzieję na jutrzenkę; nie są pokonani przez śmierć, ale pragną zmartwychwstania; nie uginają się przed złem, bo zawsze ufają w nieskończone możliwości dobra. I to właśnie jest naszą nadzieją chrześcijańską: światło Jezusa, zabawienie, które niesie nam Jezus, poprzez swoje światło zbawiające nas od ciemności.
Jesteśmy ludźmi, którzy wierzą, że Bóg jest Ojcem: to jest światło! Wierzymy, że Jezus zstąpił pośród nas, podążał w naszym życiu, stając się towarzyszem zwłaszcza najuboższych i najsłabszych: to jest światło! Wierzymy, że Duch Święty nieprzerwanie działa dla dobra ludzkości i świata, a nawet największe cierpienia dziejów zostaną przezwyciężone: to jest nadzieja, która nas budzi każdego ranka! Wierzymy, że każde uczucie, każda przyjaźń, wszelkie pragnienie dobra, każda miłość, nawet najdrobniejsza i zaniedbana, pewnego dnia znajdą swoje spełnienie w Bogu: to jest siła, która pobudza nas do entuzjastycznej akceptacji naszego codziennego życia! I to jest nasza nadzieja. Życie w nadziei jest życiem w świetle, w świetle Boga Ojca, świetle Jezusa Zbawiciela, w świetle Ducha Świętego, który pobudza nas do podążania naprzód w naszym życiu.
Jest także inny bardzo piękny znak liturgii chrzcielnej, przypominający nam o znaczeniu światła. Na zakończenie obrzędu rodzicom - jeśli jest to dziecko, lub samemu ochrzczonemu - w przypadku osób dorosłych – zostaje przekazana świeca, której płomień jest rozpalany od paschału. Chodzi o wielką świecę, która w Wigilię Paschalną wkracza do całkowicie ciemnego kościoła, aby ukazać tajemnicę Zmartwychwstania Jezusa. Od tej świecy wszyscy zapalają swoje świece i przekazują płomień sąsiadom: w tym znaku mieści się powolne rozprzestrzenianie się Zmartwychwstania Jezusa w życiu wszystkich chrześcijan. Życie Kościoła to zarażanie światłem. Im więcej my chrześcijanie mamy światła Jezusa, im więcej światła Chrystusa jest w życiu Kościoła, tym Kościół jest żywszy. Życie Kościoła to zarażanie światłem.
Najpiękniejszą zachętą, jaką możemy skierować do siebie nawzajem jest przypominanie sobie o naszym chrzcie. Chciałbym was zapytać: jak z wielu z was pamięta o dacie swojego chrztu? Pomyślcie. Nie odpowiadajcie na głos, bo może kogoś ogarnie wstyd, ale pomyślcie. Nie pamiętam. Ale jako zadanie domowe: udaj się do ojca, matki, cioci, dziadków i zapytaj: kiedy zostałem ochrzczony? I od tej pory zapamiętaj. Dzisiaj poznaj, albo przypomnij sobie datę swojego chrztu. Tę datę zrodzenia na nowo, datę światła. To data, kiedy - pozwolę sobie tak to powiedzieć – zostaliśmy zarażeni światłem Chrystusa. Waszym zadaniem domowym jest przypomnienie sobie, kiedy zostaliście ochrzczeni. Czy to jest jasne?[odpowiadają: tak!].
Urodziliśmy się dwukrotnie: najpierw do życia naturalnego, a po raz drugi, dzięki spotkaniu z Chrystusem w źródle chrzcielnym. Tam umarliśmy dla śmierci, aby żyć jako dzieci Boże na tym świecie. Tam staliśmy się ludźmi, tak jak sobie tego nigdy nie wyobrażaliśmy. Właśnie dlatego wszyscy musimy szerzyć woń krzyżma, którym zostaliśmy namaszczeni w dniu naszego chrztu. Żyje w nas i działa Duch Jezusa, pierworodnego między wielu braćmi, tych wszystkich, którzy sprzeciwiają się nieuchronności ciemności i śmierci.
Jakże wielką łaską jest, kiedy chrześcijanin staje się prawdziwie „Christophoros”, czyli „niosącym Jezusa” w świat! Zwłaszcza dla tych, którzy przeżywają sytuację żałoby, rozpaczy, ciemności i nienawiści. A staje się to zrozumiałe przez wielu drobnych szczegółów: przez światło, jakie chrześcijanin zachowuje w swych oczach, z podłoża pogody ducha, której nie naruszają nawet dni najbardziej skomplikowane, pragnienia, aby na nowo kochać, nawet jeśli doświadczyliśmy wielu rozczarowań. Co powiedzą o nas w przyszłości, gdy pisana będzie historia naszych czasów? Czy byliśmy zdolni do nadziei, czy też, że postawiliśmy nasze światło pod korcem? Jeśli będziemy wierni łasce naszego chrztu, to będziemy szerzyć światło nadziei - chrzest jest światłem nadziei Boga i będziemy mogli przekazywać następnym pokoleniom motywy życia.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.