Karol Wojtyła pobierał tu naukę w latach 1930-1938
Dawne 8-letnie gimnazjum przy ul. Mickiewicza 16 (dawnej ulicy Wiedeńskiej). Gmach wzniesiony w roku 1875. Do gimnazjum z pobliskiego rynku biegł za trzy minuty ósma i wpadał w ostatniej chwili do klasy z wielką, rozwichrzoną gęstwą włosów, które nigdy nie chciały go słuchać - tak Lolka Wojtyłę zapamiętała Halina Królikiewicz-Kwiatkowska, jego koleżanka z teatru, a zarazem córka ówczesnego dyrektora wadowickiego gimnazjum, do którego Wojtyła chodził przez osiem lat.
Dawne gimnazjum męskie przy ulicy Mickiewicza to dziś Zespół Szkół Ogólnokształcących im. Marcina Wadowity. - Wkrótce będziemy mieli aż czterech wychowanków wyniesionych na ołtarze - chwali szkołę jej dyrektor Jan Szewczyk. Wśród nich jest już święty Józef Bilczewski, zmarły w 1923 roku metropolita lwowski, i błogosławiony ojciec Alfons Maria Mazurek, przeor karmelitów z Czernej zastrzelony przez hitlerowców. Oprócz Jana Pawła II na beatyfikację czeka też karmelitanin ojciec Anzelm Gądek (1884 - 1969).
Dyrektor prowadzi mnie przed tablicę na korytarzu, gdzie wypisano długą listę znakomitych wychowanków szkoły: uczonych, artystów, generałów i polityków. Ponad wszystkich wyrasta jednak Karol Wojtyła. - Uczniowie dużo o nim wiedzą, organizujemy konkursy o jego życiu i nauczaniu - zapewnia dyrektor. Szkoła z pietyzmem przechowuje arkusze ocen Wojtyły. Po jego śmierci w korytarzyku przy głównym wejściu, w podświetlonej wnęce powieszono portret uśmiechniętego Jana Pawła II autorstwa jednej z absolwentek liceum. - Korytarzyk nie jest może nazbyt reprezentacyjnym miejscem, ale zdecydowaliśmy się na to, bo teraz papież wita i żegna każdego, kto pojawi się w szkole - tłumaczy dyrektor Szewczyk.
Rzeczpospolita/Jerzy Sadecki 27.03.06 Nr 073
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Syn zmarł 18 lat temu, „lecz wydaje się, jakby to było wczoraj”.
"Niech z waszych rodzin, wspólnot parafialnych i diecezjalnych płynie przykład miłości..."
W komunikacji medialnej będzie teraz jak włoski, angielski czy hiszpański.
Głód bywa dziś już traktowany jako coś w rodzaju „muzyki w tle”, do której się przyzwyczailiśmy.
To nie tylko wydarzenie religijne, ale też publiczne świadectwo wiary.