Orędzie Jana Pawła II na XXI Światowy Dzień Pokoju
3. Wolność religijna a pokój
Nikt nie może nie zauważyć, że religijność zakorzeniona w ludzkim sumieniu odgrywa w kwestii pokoju specjalną rolę, i że każda próba zakazu lub przymusu w dziedzinie wolności przekonań obraca się nieuchronnie, pociągając za sobą poważne konsekwencje, przeciwko możliwości spokojnego współżycia z bliźnimi.
W tym miejscu nasuwa się pierwszy wniosek. Tak jak pisałem we wspomnianym już Liście do przywódców państw sygnatariuszy Aktu Końcowego z Helsinek, wolność religijna, sięgająca najbardziej wewnętrznej stery duchowej, jest niejako podstawą i racją bytu dla innych form wolności. Wyznawanie zaś religii, aczkolwiek przede wszystkim polega na wewnętrznych aktach duchowych, obejmuje w pełni cale życie ludzkie, a więc i wszystkie jego przejawy.
Wolność religijna odgrywa ponadto decydującą rolę w formowaniu prawdziwie wolnych obywateli, o ile - umożliwiając im poszukiwanie prawdy o człowieku i świecie, a także przylgnięcie do niej - rozbudza w każdym człowieku pełną świadomość jego własnej godności i dostarcza głębszych motywacji do podjęcia spoczywającej na nim odpowiedzialności. Rzetelny stosunek do prawdy jest niezbędnym warunkiem autentycznej wolności (por. Enc. "Redomptor hominis", 12).
W tym sensie można śmiało powiedzieć, że wolność religijna jest bardzo istotnym czynnikiem umacniania spójności moralnej danego ludu. Społeczeństwo może liczyć na ludzi wierzących, którzy ze względu na swoje głębokie przekonania nie tylko nie ulegają z łatwością wpływom ideologii i kierunków lokalizujących, ale starają się postępować zgodnie ze swym dążeniem do wszystkiego, co prawdziwe i sprawiedliwe, a co stanowi nieodzowny warunek osiągnięcia pokoju (por. "Dignitatis humanae, 8).
Więcej jeszcze wiara sprawia, że człowiek w nowy sposób pojmuje swoje człowieczeństwo i składając bezinteresowny dar z siebie samego, w pełni odnajduje siebie, stając u boku innych ludzi (por. "Dominum et vivificantem, 59). Wiara zbliża, jednoczy i brata ludzi, sprawia, że z większą uwagą, bardziej odpowiedzialnie i wspaniałomyślnie poświęcają się dobru wspólnemu. Chodzi nie tylko o to, by mieć większą gotowość do współpracy z innymi dla zabezpieczenia i ochrony własnych praw, ale raczej o to, aby w niewyczerpanych źródłach prawego sumienia znajdować wyższe motywacje do angażowania się w budowę bardziej ludzkiego i sprawiedliwego społeczeństwa.
We wszystkich państwach, a ściślej, we wszystkich narodach daje się dzisiaj odczuć szczególną potrzebę owej solidarnej współodpowiedzialności. Ale - jak pytał mój czcigodny poprzednik papież Paweł VI:
"Czyż może skutecznie wzbudzić zaufanie i skłonić do współpracy takie państwo, które stosując swego rodzaju negatywną politykę wyznaniową, deklaruje się jako ateistyczne, a głosząc, w pewnym zakresie, poszanowanie osobistych przekonań, zajmuje stanowisko przeciwko wierze, reprezentowane przez część swych obywateli?" (Przemówienie do Korpusu Dyplomatycznego, 14 stycznia 1978 r.: Nauczanie Pawła VI, XVI, 1978, 29). Należałoby raczej dążyć do tego, by "zmaganie się pomiędzy światopoglądem religijnym a ateistycznym, które jest jednym ze znaków czasu naszej epoki", zachowało "szlachetne i godziwe cechy ludzkie, bez naruszania podstawowych praw sumienia każdego człowieka żyjącego na ziemi" (Przemówienie do Organizacji Narodów Zjednoczonych, 2 października 1979 roku: Nauczanie Jana Pawła II, 1979, II, 2, 538).
Chociaż wciąż toczą się wojny i trwa niesprawiedliwość, obserwujemy dziś stopniowy proces jednoczenia się ludów i narodów, dokonujący się na różnych płaszczyznach: politycznej, gospodarczej, kulturalnej itd. To niepowstrzymane, jak się zdaje, dążenie, stale napotykając poważne przeszkody, czerpie z wiary głębokie inspiracje o szerokim zasięgu. Wiara bowiem, odrzucając uciekanie się do metod przemocy w rozładowywaniu konfliktów i wychowując do braterstwa i miłości, przyczynia się do tego, co sprzyja porozumieniu i pojednaniu i może być źródłem nowych sil moralnych, potrzebnych do rozwiązywania tych kwestii, w obliczu których ludzkość zdaje się dziś być słaba i bezradna.