Jak Ojciec rodziny

Piątek, 12 września 2003 r., Bańska Bystrzyca

Wśród miejscowych są też tacy, którzy przy okazji całego wydarzenia chcą zarobić. W hotelach nie ma miejsc, ale zaprzyjaźnione panie z recepcji podają gościom numery telefonów prywatnych kwater. Na początku wydaje się, że to wizytówki pensjonatów, jakie w podobnych górskich miejscowościach w Polsce konkurują ze sobą nie tylko ceną, ale i coraz wyższym standardem. Okazuje się, że za niewielkie pieniądze ludzie użyczają gościom małą część swojego mieszkania, a zachęcając do skorzystania, chwalą się ciepłą wodą. Łazienka wspólna, pokój zimny i skromny. Oferują to, co sami mają. Widać na Słowacji – w regionach dalekich od przemysłu – ludzie żyją ubogo i chcą trochę zarobić przy okazji papieskiej pielgrzymki. Korzystają wprawdzie z materialnej okazji, ale nie rezygnują z duchowej. Pokój trzeba opuścić odpowiednio wcześnie. – Musimy zdążyć do sektorów – mówią. – Potem mogą nas nie wpuścić na Mszę.

Telewizja i radio relacjonują przyjazd Papieża. Większość serwisów, choć nie wszystkie, zaczynają wydanie wiadomości od pielgrzymkowego szlaku. Choć – co charakterystyczne – prezenterzy nie cytują papieskiego przesłania. Ograniczają się do suchych informacji, skupiając się jedynie na akcji logistycznej. Podają godziny zamknięcia miasta dla ruchu samochodowego, informują o zakazie parkowania.

W Bańskiej Bystrzycy organizatorzy nie przejęli się bezpieczeństwem. Na dachach można wprawdzie dostrzec snajperów, ale ołtarz ustawiony jest nieprawdopodobnie blisko wiernych. Papież przejeżdża i zatrzymuje się tuż przed miejscem dla dziennikarzy. – Tak jest zawsze, kiedy Msza celebrowana jest na rynku – mówi jedna z dziennikarek. – Wtedy oszczędzają na każdym metrze i można z bliska zobaczyć Ojca św.

– Przed uroczystością daje się tu wyczuć pewne rozluźnienie. Wielu rozmawia i telefonuje. Ekipy telewizyjne długo ustawiają sprzęt, wszyscy się kręcą. Jednak, kiedy z tłumu wyłania się postać smutnego Papieża, który nie ukrywa zmęczenia, oczy wszystkich długo pozostają utkwione na cierpiącej twarzy Jana Pawła II. Wielu z nas nie ukrywa łez.

Zanim Papież pojawia się na miejscu przewodniczenia, mija kilkadziesiąt minut. W tym czasie ludzie się modlą. Śpiewa chór przy akompaniamencie orkiestry. Entuzjazm na widok oczekiwanego Gościa trwa krótko, już za moment ludzie w milczeniu wpatrują się w siedzącą skupioną postać. Nagle z sektora słuchać krzyk kilkunastu sióstr, które po polsku pozdrawiają Papieża. Ich głosy są ledwie słyszalne, ale Papież gestem podniesionej ręki odpowiada na pozdrowienie. Wtedy znów pojawia się entuzjazm tłumu.

Biskup diecezji Banska Bystrzyca Rudolf Balaż w swym powitaniu nawiązuje do niedalekiej przeszłości. Wspomina komunistyczny reżym. Tym większa jest jego radość, kiedy może po tych dramatycznych latach przywitać Namiestnika Chrystusowego. Swym przemówieniem także wywołuje entuzjazm, szczególnie wtedy, kiedy Papieża nazywa ojcem rodziny. Jan Paweł II nie jest mu dłużny, bo podczas homilii także zwraca się tak do biskupa. Ludzie znów biją brawo. Dla nich nie najważniejsza jest hierarchia czy paternalizm, akcent kładą na rodzinę. Dzięki temu – bardziej czują się wspólnotą.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg