Pierwszy dzień wizyty Papieża we Francji nie przyniósł większych
niespodzianek. Ale padło kilka bardzo ważnych słów.
Nowa świecka tradycja
Z jednej strony wszystko przebiegało tak, jak zostało zaplanowane. Nie było większych opóźnień, przedłużających się powitań, wystąpień. Widać, że organizatorzy zadbali o ścisłe przestrzeganie napiętego programu. A i sam Benedykt XVI nie próbował zanadto zakłócać planu gospodarzy, nie zatrzymywał się na dłużej przy pielgrzymach, z małymi wyjątkami. Nie było też większych odstępstw od przygotowanych wcześniej tekstów wystąpień. To dość odczuwalna różnica w porównaniu z pielgrzymkami Jana Pawła II. Nie były też zaskakujące słowa Papieża wypowiedziane w wielu miejscach. Co nie znaczy, że nie były one ważne i brzemienne w skutki. Jak najlepsze.
Zaczęło się od przylotu. Na lotnisku Papieża powitał osobiście prezydent Nicolas Sarkozy. Chciał w ten sposób, podobnie jak w USA George Bush, podkreślić wagę, jaką przywiązuje do tej wizyty. Nie jest to bez znaczenia w kontekście sprowokowanej przez niego samego dyskusji o nowym rozumieniu laickości państwa, rozdziału Kościoła od państwa, przybierającym nieraz w historii Francjii formy karykaturalne. Nicolas Sarkozy, podczas wcześniejszego przemówienia na Lateranie, stwierdził, że duchowni i religie w ogóle powinny mieć więcej do powiedzenia w życiu publicznym Francji niż to ma miejsce obecnie. Wywołał tym wtedy burzę w mediach.
Zarzucano mu zdradę ideałów Republiki. Co w takim razie będzie po dzisiejszych słowach powitalnych w Pałacu Elizejskim? Sarkozy, zwracając się do Papieża, kilka razy mówił, że religia ma pozytywny wpływ na życie społeczne. I że nie wyobraża sobie wykluczenia tej sfery z udziału w budowaniu dobrobytu, tolerancji i dobrego współżycia obywateli. Byłoby to, uznał Sarkozy, szaleństwem. Wiele razy z naciskiem i wyraźnym zadowoleniem na twarzy powtarzał, że jest za koncepcją „laickości pozytywnej”, która według niego oznacza kulturę szacunku i tolerancji dla religii.
Papież w swoim przemówieniu po prezydencie nawiązał do tej idei nowej laickości. „Z jednej strony, podstawową rzeczą jest podkreślać rozdział między sferą polityki i religii, (...) z drugiej strony [należy] stać się bardziej świadomym niezastąpionej roli religii w formacji sumień i wkładu, jaki może ona wnieść” – mówił Benedykt XVI. Po raz kolejny Papież dał się też poznać jako wielki frankofil, który nie tylko zna świetnie Francję, ale jest szczególnie przywiązany do dorobku intelektualnego, zwłaszcza teologicznego, tego kraju. Nie obyło się też, co oczywiste, przywołania chrześcijańskich „kraju Gallów”.