Słowa najważniejsze

**Komentarz dnia: Jacek Dziedzina**

publikacja 12.09.2008 22:11

Pierwszy dzień wizyty Papieża we Francji nie przyniósł większych niespodzianek. Ale padło kilka bardzo ważnych słów.

Słowa najważniejsze

Nowa świecka tradycja
Z jednej strony wszystko przebiegało tak, jak zostało zaplanowane. Nie było większych opóźnień, przedłużających się powitań, wystąpień. Widać, że organizatorzy zadbali o ścisłe przestrzeganie napiętego programu. A i sam Benedykt XVI nie próbował zanadto zakłócać planu gospodarzy, nie zatrzymywał się na dłużej przy pielgrzymach, z małymi wyjątkami. Nie było też większych odstępstw od przygotowanych wcześniej tekstów wystąpień. To dość odczuwalna różnica w porównaniu z pielgrzymkami Jana Pawła II. Nie były też zaskakujące słowa Papieża wypowiedziane w wielu miejscach. Co nie znaczy, że nie były one ważne i brzemienne w skutki. Jak najlepsze.

Zaczęło się od przylotu. Na lotnisku Papieża powitał osobiście prezydent Nicolas Sarkozy. Chciał w ten sposób, podobnie jak w USA George Bush, podkreślić wagę, jaką przywiązuje do tej wizyty. Nie jest to bez znaczenia w kontekście sprowokowanej przez niego samego dyskusji o nowym rozumieniu laickości państwa, rozdziału Kościoła od państwa, przybierającym nieraz w historii Francjii formy karykaturalne. Nicolas Sarkozy, podczas wcześniejszego przemówienia na Lateranie, stwierdził, że duchowni i religie w ogóle powinny mieć więcej do powiedzenia w życiu publicznym Francji niż to ma miejsce obecnie. Wywołał tym wtedy burzę w mediach.

Zarzucano mu zdradę ideałów Republiki. Co w takim razie będzie po dzisiejszych słowach powitalnych w Pałacu Elizejskim? Sarkozy, zwracając się do Papieża, kilka razy mówił, że religia ma pozytywny wpływ na życie społeczne. I że nie wyobraża sobie wykluczenia tej sfery z udziału w budowaniu dobrobytu, tolerancji i dobrego współżycia obywateli. Byłoby to, uznał Sarkozy, szaleństwem. Wiele razy z naciskiem i wyraźnym zadowoleniem na twarzy powtarzał, że jest za koncepcją „laickości pozytywnej”, która według niego oznacza kulturę szacunku i tolerancji dla religii.

Papież w swoim przemówieniu po prezydencie nawiązał do tej idei nowej laickości. „Z jednej strony, podstawową rzeczą jest podkreślać rozdział między sferą polityki i religii, (...) z drugiej strony [należy] stać się bardziej świadomym niezastąpionej roli religii w formacji sumień i wkładu, jaki może ona wnieść” – mówił Benedykt XVI. Po raz kolejny Papież dał się też poznać jako wielki frankofil, który nie tylko zna świetnie Francję, ale jest szczególnie przywiązany do dorobku intelektualnego, zwłaszcza teologicznego, tego kraju. Nie obyło się też, co oczywiste, przywołania chrześcijańskich „kraju Gallów”.

Można było odnieść wrażenie, że spotkało się dwóch bardzo podobnie myślących ludzi. Mimo wszystko Sarkozy powiedział bardzo dużo. Trzeba rozumieć kontekst francuski – ogromną wrażliwość elit na wszelkie próby promowania religii przez państwo. Sarkozy wiedział, że prowokuje, widziałem to na jego twarzy. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Masoni z Loży Wielkiego Wschodu Francji oświadczyli, że laickość nie wymaga używania żadnych przymiotników „ulepszających” (aluzja do „laickości pozytywnej). A jeszcze piątkowe wydanie „La Croix” cytowało jednego z polityków z prezydenckiej UMP, który zapowiadał, że jeśli Sarkozy poruszy sprawę „swojej” wersji laickości, on wyjdzie na ulicę manifestować sprzeciw.

Można się zastanawiać, czy Sarkozy chce zinstrumentalizować Kościół (jak już bywało we Francji) czy też jest święcie przekonany o konieczności zmiany, odejścia od ideologii nieprzyjaznego rozdziału religii od życia publicznego. Myślę, że jednak ta druga wersja wchodzi w grę. Mimo że przy okazji Sarkozy sprawia sobie nieukrywaną przyjemność, świadomie prowokując politycznych oponentów.

Wiara, rozum i młodzież
Przyznam, że w czasie spotkania Papieża ze światem kultury w Kolegium Bernardynów, najbardziej moją uwagę przyciągała kamienna twarz Valéry’ego Giscarda d’Estaing. Autor projektu konstytucji europejskiej, która z dziedzictwa greckiego i rzymskiego swobodnie przeskakiwała do oświecenia. Pomijając całe wieki chrześcijańskiej starożytności i średniowiecza. Papież powiedział, że kulturę europejską stworzyło „poszukiwanie Boga i gotowość do słuchania Go”. I że „wykluczenie z kultury pytania o Boga byłoby kapitulacją rozumu”.

Papież wypowiadał te słowa spokojnie, stanowczo, ale bez oratorskich popisów. Były to słowa jednak na tyle mocne same w sobie, że z pewnością nie raz poruszyły siedzących w pierwszych rzędach architektów eurokonstytucji. Zdaniem Papieża wiara i osiągnięcia rozumu nie są dla siebie konkurentami. Zwrócił uwagę, że dla wielu ludzi Bóg jest ciągle „wielkim Nieznajomym”. To nie są słowa ideologa, który namawia do uprawiania chrześcijańskiej propagandy. Jak każdy człowiek, który doświadczył spotkania z Jezusem, wie, że miliony osób ciągle czeka, często nieświadomie, na prawdę i poczucie sensu. Benedykt XVI wierzy, że spełnienie jest w Chrystusie. I chrześcijanie nie mogą o tym nie mówić. To, co najbardziej czyste, wolne od wszelkich podtekstów, rozegrało się pod katedrą Notre-Dame. Po prostu Paryż oszalał z młodości i entuzjazmu. Papież znowu nie zaskoczył specjalnie powtarzaniem, że „ufa młodzieży”. I że Bóg ma receptę na ich pragnienie miłości. Ale młodzi chłonęli te słowa, jakby pierwszy raz ktoś do nich mówił w taki sposób. I może wielu z nich rzeczywiście tak się czuło.

Spotkanie było krótkie, ale 60 tys. młodych zostało na placu katedralnym, żeby śpiewać, modlić się, słuchać świadectw. I sami dają sygnał swoim rówieśnikom: dobrze jest być chrześcijaninem. I do tego mówiącym wyraźnie: niech nas zobaczą. Wiem ze swoich podróży po Francji i spotkań z młodymi z różnych wspólnot i parafii, że to nie tylko pospolite ruszenie na czas przyjazdu Papieża. Coś dobrego dzieje się we Francji od wielu lat. Wiele osób wychowanych na Janie Pawle II objęło ważne stanowiska państwowe. Wizyta Papieża jest kolejnym impulsem do wierności swojemu wyborowi.