Dlaczego Benedykt XVI nie odwiedzi rzymskiego Uniwersytetu La Sapienza? - to pytanie zadają sobie dzisiaj wszyscy Włosi. Odwołanie przez papieża jutrzejszej wizyty na największej uczelni stolicy Włoch jest tematem numer jeden we włoskich mediach.
W głównym komentarzu „Corriere della Sera”, pióra politologa Ernesto Galli della Loggia, czytamy, że „Benedykt XVI wolał nie grać roli niemiłego gościa. Chciał zaoszczędzić państwu włoskiemu wstydu obowiązku obrony jego obecności na rzymskim uniwersytecie, ściągając tam specjalne oddziały, i zrezygnował z wizyty”. „Po raz pierwszy to, co zawsze mogli robić wszyscy papieże, to znaczy poruszanie się bez kłopotu po obszarze Włoch, odwiedzanie każdej instytucji, zabieranie głosu nawet w parlamencie, okazało się niemożliwe dla Benedykta XVI. I to w sercu jego diecezji, w sercu Rzymu” - dodaje komentator, zauważając ironicznie, że „wygrała laickość”. Zaraz jednak poważnie wyjaśnia, że to „karykatura laickości”. „Laickość bezwstydna i radykalizująca, zawsze gotowa do tonów antyklerykalnych, która w cyniczny sposób wykorzystała protest biednych profesorów fizyki, naginając go do potrzeb włoskiej walki politycznej, do sporów w łonie centrolewicy. To laickość, która szafuje swoją przychylnością i swoją krytyką w zależności od tego, co jej się politycznie opłaci. Która od dłuższego już czasu niestrudzenie atakuje Benedykta XVI, tylko dlatego, że uważa go za niechętnego sobie” - pisze Galli della Loggia. Swoje uwagi kończy on apelem do prawdziwej laickości, aby tę „karykaturę” uznała wreszcie za swego największego wroga i dała mu należytą odprawę.
„Corriere della Sera” zamieszcza m. in. wywiad z byłym prezydentem Włoch Carlo Azeglio Ciampim, który nie kryje obaw o przyszłość stosunków państwo-Kościół. „Wydarzenie to należy widzieć w kontekście rosnących prób siłowych, w których oba brzegi Tybru zmierzyły się w ostatnich latach. W niektórych okolicznościach podnosząc nadmiernie głos, podsycając tarcia i utrudniając dialog. Jeżeli nie przerwie się tego, istnieje niebezpieczeństwo, że zegar włoskiej historii cofnie się o sto lat. Nie będzie zwycięzców ani po jednej, ani po drugiej stronie” - powiedział były szef państwa, rówieśnik i przyjaciel Jana Pawła II.
Przez lata pamiętać będziemy o tym dniu, w którym papież nie przemówił na włoskim uniwersytecie z powodu kontestacji profesorów i buntu studentów - zaczyna swój komentarz redaktor naczelny rzymskiego dziennika „La Repubblica” Ezio Mauro. Jest on przekonany, że data ta będzie „przełomowa dla stosunków między wierzącymi a niewierzącymi, między wiara a świeckością, a nawet między państwem a Kościołem”.
„Do wczoraj byliśmy krajem tolerancyjnym (...) Coś w dramatyczny sposób pękło na oczach całego świata (...) Rezultatem jest krótkie spięcie kulturalne i polityczne o światowym zasięgu, które można zawrzeć w krótkich słowach: papież, który jest także biskupem Rzymu, nie może mówić na uniwersytecie swojego miasta” - pisze dziennik. według niego, rezultat ten jest „nie do przyjęcia w demokratycznym kraju”. Redaktor naczelny zauważa, że stołeczna uczelnia jest miejscem, gdzie „nie powinno być barier ani uprzedzeń, ponieważ nie głosi Prawdy, lecz naukę i wiedzę”. „To tak, jakby mądrość [la sapienza – nazwa uniwersytetu, przyp. KAI] zrezygnowała ze swej misji i swoich obowiązków, zamykając się w geście nietolerancji i strachu”, komentuje E. Mauro.
Jest on przekonany, że przyczyną zwycięstwa „irracjonalizmu w jednej z siedzib rozumu” jest obecny włoski chaos. A „w tym zamieszaniu niewłaściwy użytek czyni się z konfrontacji między wiarą a świeckością, między wierzącymi a niewierzącymi”, dodaje naczelny „La Repubblica”. Jego zdaniem także Kościół ma udział w tworzeniu tego klimatu, gdy swe wypowiedzi kieruje nie tylko „do sumienia wiernych i do tych, którzy widzą w nim autorytet”. „Tymczasem w Kościele toruje sobie drogę przekonanie, że niewierzący nie potrafią sami nadać znaczenia moralnego istnieniu, bo tylko obietnica wieczności nadaje sens ziemskiemu życiu. Stąd wypływa redukcja godności świeckiego interlokutora”, w polityce zaś to, co nieżyjący już mąż stanu Nino Andreatta nazywał „bluźnierczą pokusą wciągania Boga we własne decyzje”.
W czasie środowej audiencji generalnej Benedykt XVI ani słowem nie nawiązał do decyzji o odwołaniu swojej jutrzejszej wizyty. Pamiętali o tym jednak jej uczestnicy. Na cotygodniowe spotkanie z papieżem przybyła m.in. grupa studentów tego rzymskiego uniwersytetu. Papieża w Auli Pawła VI powitał transparent studentów związanych z ruchem „Communione e Liberazione”: „Benedykt XXVI nie przyjdzie na La Sapienza, La Sapienza przyszła do Benedykta XVI". Młodzi ludzie wznosili też okrzyki: „Liberta” (wolność). Na zakończenie spotkania papież podziękował wszystkim za wyrazy sympatii i wyraził radość z obecności studentów.
Jak poinformował wikariusz papieski dla stołecznej diecezji kard. Camillo Ruini w niedzielę 20 stycznia w południe, podczas tradycyjnego spotkania na „Anioł Pański”, diecezja Rzymu wyrazi solidarność z Benedyktem XVI. „Będzie to gest miłości i pogody, wyraz radości, jaką odczuwamy z faktu, że Benedykt XVI jest naszym biskupem i naszym papieżem" - pisze kardynał Ruini. "Wikariat Rzymu krok po kroku i w ścisłej współpracy ze Stolicą Apostolską, śledził ponure wypadki, które zmusiły Ojca Świętego do rezygnacji z wizyty na Uniwersytecie La Sapienza” - dodaje kardynał. Decyzja ta, podkreśla kardynał wikariusz, „boleśnie zraniła całe nasze miasto”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.