Benedykt XVI przewodniczył 24 grudnia o północy uroczystej Eucharystii w Bazylice św. Piotra. Wygłoszona podczas niej homilia była medytacją sceny narodzenia Syna Bożego oraz jej kosmicznego znaczenia.
W niektórych przedstawieniach Bożego Narodzenia z przełomu średniowiecza i epoki nowożytnej stajenka jawi się jako popadający w ruinę pałac. Da się jeszcze rozpoznać miniony splendor, który obecnie podupadł. Mury są zniszczone i tak powstała właśnie stajenka. Ta interpretacja, choć nie posiadała żadnych historycznych podstaw, w swej wymowie metaforycznej wyraża coś z prawdy ukrytej w tajemnicy Bożego Narodzenia. Tron Dawidowy, któremu przyrzeczono wiekuiste trwanie, opustoszał. Obcy panują w Ziemi Świętej. Józef, potomek Dawida, jest zwykłym rzemieślnikiem. Pałac stał się szałasem. Sam Dawid rozpoczynał jako pasterz. Gdy Samuel szukał go dla namaszczenia, wydawało się niemożliwe i wewnętrznie sprzeczne by taki pastuszek mógł stać się nosicielem obietnicy Izraela. W stajence betlejemskiej, właśnie tam gdzie był punkt wyjścia, na nowo i w odmienny sposób bierze początek dawidowy majestat królewski – w tym Dzieciątku spowitym w pieluszki i złożonym w żłobie. Nowym tronem, z którego ów Dawid przyciągnie świat do siebie, jest Krzyż. Nowy tron, Krzyż, odpowiada nowemu początkowi w stajence. Ale właśnie w ten sposób budowany jest prawdziwy pałac dawidowy, prawdziwy majestat królewski. Ten nowy pałac jest tak różny od wyobrażenia, jakie ludzie mają o pałacu i władzy królewskiej. Jest to wspólnota tych, którzy pozwalają się przyciągnąć miłości Chrystusa i wraz z Nim stają się jednym ciałem, nową ludzkością. Władza płynąca z Krzyża, moc udzielającej się dobroci – oto prawdziwy majestat królewski. Stajenka zamienia się w pałac. Wychodząc od tego początku Jezus buduje nową, wielką wspólnotę, której słowa kluczowe wyśpiewują aniołowie w chwili Jego narodzin: Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania – ludziom, którzy przekazując mu swą wolę stają się ludźmi bożymi, nowymi ludźmi, nowym światem.
Grzegorz z Nyssy w swoich homiliach na Boże Narodzenie, rozwinął tę wizję wychodząc od orędzia Ewangelii św. Jana: Słowo zamieszkało między nami - dosłownie rozbiło namiot wśród nas. Grzegorz stosuje słowo „namiot” do namiotu naszego ciała, wysłużonego i słabego; wystawionego zewsząd na ból i cierpienie. Stosuje je także do całego wszechświata, rozdartego i zniekształconego przez grzech. Co by powiedział widząc warunki, w jakich dziś znajduje się ziemia z powodu nadużycia energii i ich egoistycznego wykorzystania bez jakichkolwiek skrupułów? Anzelm z Canterbury w sposób niemal proroczy opisał pewnego razu to, co dziś dostrzegamy w świecie zanieczyszczonym i zagrożonym w swej przyszłości. „Albowiem stworzenie jakby obumarło wtedy, gdy utraciło wrodzoną mu właściwość poddawania się i służenia tym, którzy wielbią Boga. A w tym celu wszystkie rzeczy zostały stworzone. Lecz zostały one zniewolone i skalane przez tych, którzy kłaniają się bożkom. A przecież nie po to zostały stworzone”. W ten sposób, według wizji Grzegorza, w przesłaniu Bożego Narodzenia stajenka oznacza uciśnioną ziemię. Chrystus nie buduje jakiegokolwiek pałacu. Przyszedł On, aby przywrócić stworzeniu, wszechświatowi jego godność. To dzieło właśnie w Bożym Narodzeniu bierze swój początek i raduje aniołów. Ziemi przywrócony jest ład właśnie przez fakt, że zostaje otwarta na Boga, odzyskując swe prawdziwe światło. We współbrzmieniu woli ludzkiej i boskiej, w zjednoczeniu tego co wysokie i niskie, odzyskuje ona swe piękno i godność. W ten sposób Boże Narodzenie jest świętem odnowionego stworzenia. Wychodząc od tego kontekstu Ojcowie Kościoła interpretują śpiew aniołów w tę świętą noc następująco: jest to wyraz radości z faktu, że to, co wysokie i niskie, niebo i ziemia, ponownie są zjednoczone; że człowiek znów jest zjednoczony z Bogiem. Wg Ojców Kościoła w bożonarodzeniowy śpiew aniołów wpisany jest wspólny z nimi śpiew ludzi. W ten sposób piękno wszechświata wyraża się w pięknie pieśni uwielbienia. Śpiew liturgiczny wciąż, zdaniem Ojców Kościoła, zachowuje szczególną godność ze względu na fakt, że jest to wspólne śpiewanie z chórami aniołów. To spotkanie z Jezusem Chrystusem uzdalnia nas do słyszenia śpiewu aniołów, tworząc w ten sposób prawdziwą muzykę, zanikającą, gdy tracimy owo współ-brzmienie i współ-odczuwanie.
W stajence betlejemskiej niebo łączy się z ziemią. Niebo przybyło na ziemię. Stąd wychodzi światło na wszystkie czasy. Dlatego tam wybucha radość; dlatego tam rodzi się śpiew. Na zakończenie naszego bożonarodzeniowego spotkania chciałbym przytoczyć niezwykłe słowa św. Augustyna. Interpretując wezwanie z Modlitwy Pańskiej „Ojcze nasz, któryś jest w niebie” zadaje on pytanie: „Co to jest niebo? Gdzie jest niebo?” I daje zaskakującą odpowiedź: „któryś jest w niebie - to znaczy w świętych i sprawiedliwych”. Owszem, niebiosa to najwyższe ciała wszechświata. Tym niemniej są to ciała, które nie mogą nie zajmować jakiegoś miejsca. Jeśli jednak uważałoby się, że mieszkaniem Boga byłyby niebiosa jako najwyższe rejony świata, to ptaki byłyby szczęśliwsze od nas, jako żyjące bliżej Boga. Jednak nie napisano „Pan jest blisko tych, którzy mieszkają na górach i wyżynach”, ale „Pan jest blisko skruszonych w sercu” – wyrażenie, które odnosi się do pokory. I tak jak grzesznik nazywany jest ziemią, tak sprawiedliwy przeciwnie – może zostać nazwany niebem. Niebo nie należy do geografii przestrzeni, ale do geografii serca. Serce Boże w tę świętą noc zniżyło się aż do stajenki: pokora Boga jest niebem. Wychodząc jej naprzeciw – dotykamy nieba. Wówczas nowa staje się także ziemia. Z pokorą pasterzy ruszajmy w drogę, w tę świętą noc, ku Dzieciątku w stajence. Dotknijmy pokory Boga, Serca Bożego! Wtedy Jego radość nas dotknie i rozjaśni świat. Amen.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.