Papież wierzy w powodzenie misji szefa watykańskiej dyplomacji, który wczoraj rozpoczął kilkudniową wizytę w Moskwie
Watykan przystępuje do dyplomatycznej ofensywy, i to od razu na dwóch najtrudniejszych frontach: chińskim i rosyjskim.
Zapowiedzią pierwszej - chińskiej - było wtorkowe wystąpienie watykańskiego sekretarza stanu kardynała Angelo Sodano podczas spotkania w Centrum im. Matteo Ricci na Uniwersytecie Gregoriańskim. - Stolica Apostolska - powiedział kardynał - jest gotowa natychmiast zerwać stosunki dyplomatyczne z Tajwanem, jeśli mogłoby to doprowadzić do nawiązania oficjalnych kontaktów z Chinami. Watykan - mówił Sodano - domaga się jednak gwarancji, że jeśli zostanie spełniony ten warunek, nuncjusz apostolski będzie mógł bezzwłocznie wrócić do Pekinu.
Deklaracja kardynała Sodano oznacza spełnienie jednego z głównych warunków stawianych dotąd przez Chiny, dla których każdy przejaw, choćby pośredniego, uznania Tajwanu - a Watykan uznaje go oficjalnie od 1951 r. - traktowany jest jako fundamentalne zagrożenie. Pytanie tylko, czy to wystarczy do przywrócenia normalnych warunków działania Kościoła katolickiego w Chinach.
Konflikt zaczął się tuż po dojściu do władzy chińskich komunistów w 1949 r., a przybrał na sile po 1957, gdy władze w Pekinie zerwały stosunki ze Stolicą Apostolską i powołały do życia Patriotyczne Stowarzyszenie Katolików Chińskich, podporządkowane państwu i nieuznające zwierzchnictwa papieża. Decyzja ta doprowadziła do dramatycznego rozłamu w chińskim Kościele katolickim. Liczbę jego wyznawców szacuje się obecnie na 10 - 15 mln i są oni podzieleni mniej więcej równo. Połowa należy do "patriotów", a połowa - mimo olbrzymich i trwających do dzisiaj prześladowań - do Kościoła "podziemnego".
Watykanowi bardzo zależy na likwidacji tego rozłamu, ale na pewno nie będzie to łatwe. Kiedy Benedykt XVI pierwszy raz zaprosił do udziału w niedawnym synodzie biskupów czterech duchownych chińskich, w tym dwóch z tzw. Kościoła patriotycznego i dwóch z podziemnego, obrażony Pekin wszystkim odmówił zgody na wyjazd. Jako pretekst wykorzystano to, że wśród zaproszonych biskupów znalazł się również kardynał Paul Shan Kuo-hsi z Tajwanu.
Patrząc z chińskiej perspektywy, stosunki na linii Watykan - Moskwa wydają się łatwiejsze. Papież wierzy w powodzenie misji arcybiskupa Giovanniego Lajoli, szefa watykańskiej dyplomacji, który wczoraj rozpoczął kilkudniową wizytę w Moskwie. Ma on przekonać Rosjan do podniesienia statusu przedstawicielstw obu krajów do rangi ambasad.
Trudno natomiast liczyć, aby udało mu się ustalić datę wizyty papieża Benedykta XVI w Rosji. Wprawdzie w prasie moskiewskiej pojawiły się wyraźne sugestie na ten temat; spekulowano nawet, że wizyta Ojca Świętego byłaby wspaniałym ukoronowaniem politycznych ambicji Moskwy w roku, w którym przewodniczyć ona będzie G8, ale spekulacje te natychmiast zdementował kardynał Walter Kasper z Papieskiej Rady Popierania Jedności Chrześcijan. Jego zdaniem Benedykt XVI bardzo chciałby spotkać się z patriarchą Aleksym II, ale pozostaje zbyt wiele trudnych kwestii, żeby takie spotkanie mogło dojść do skutku przed 2007 r.
W przypadku stosunków z patriarchatem moskiewskim problemem są nie tylko różnice teologiczne, ale także sprawy bardziej przyziemne, budzące jeszcze więcej emocji, jak kwestia utworzonych przez Jana Pawła II katolickich diecezji w Rosji, którą patriarchat moskiewski uważa za swoje "terytorium kanoniczne", a także sprawa oskarżeń o prozelityzm Kościoła greckokatolickiego. Benedykt XVI wielokrotnie podkreślał, że promowanie jedności chrześcijan jest jednym z głównych celów jego pontyfikatu. Pozostaje jednak otwarte pytanie, jak daleko obie strony będą gotowe pójść wzajemnie na kompromis.
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.