Na ziemi Guadalupany

„Escuchoterapia”. Pytam ze zdziwieniem znających hiszpański o co chodzi. Leczenie przez słuchanie...

Do czasu ostatniej pielgrzymki na ten gest Franciszka nie zwróciłem uwagi. Podczas epiklezy, czyli modlitwy o uświęcenie mocą Ducha Świętego złożonego na ołtarzu chleba i wina, papież prawą rękę kładzie na kielichu, lewą na patenie. Tak zawsze robi – napisał pracujący w Ameryce Południowej misjonarz. Bo tu Kościół wierzy, że łaska działa przez dotyk. Rzeczywiście, Jezus nie wyciągał rąk nad ludźmi, ale kładł na nich ręce. Piotr podał rękę paralitykowi i kazał mu chodzić. Zaczynam rozumieć papieską teologię czułości i towarzyszące wizycie w Meksyku gesty.

Guadalupe. Spełnione marzenie. Niemalże dwadzieścia minut prywatnej modlitwy poprzedzonej… Właśnie, jak nazwać ów gest położonej na obrazie ręki? Dotknij mnie? Kocham Cię?

Wracam do bardzo osobistej homilii, wygłoszonej w Jej sanktuarium, bo dwa jej fragmenty, jak echo, powtarzać się będą na kolejnych etapach pielgrzymki. „Tak jak towarzyszyła brzemiennej Elżbiecie, tak też towarzyszyła i towarzyszy ‘brzemionom’ tej błogosławionej ziemi meksykańskiej. Tak jak stała się obecną przy małym Juanito, podobnie jest nadal obecna przy nas wszystkich, zwłaszcza przy tych, którzy – podobnie jak on – czują, że nic nie znaczą.” I dalej: „w budowaniu innego sanktuarium – sanktuarium życia, naszych wspólnot, społeczeństw i kultur – nikt nie może stać na zewnątrz. Wszyscy jesteśmy niezbędni, szczególnie ci, którzy normalnie się nie liczą, gdyż nie są „na miarę okoliczności” lub nie „wnoszą koniecznego kapitału” do ich budowania.”

Szpital dziecięcy imienia Federico Gomeza. Tu pojawił się kolejny papieski neologizm: carinoterapia – leczenie miłością tych i przez tych, którzy nie wnoszą koniecznego kapitału. Kolejna fotografia. Papież aplikujący małemu chłopcu lekarstwo. Dotyk łaski uzdrawia człowieka bardziej od środków wymyślonych przez ludzi. Dotyka serca… Ten gest powtórzy, gdy na spotkaniu z rodzinami zejdzie po schodach, by uścisnąć podnoszonego na wózku niepełnosprawnego chłopca. Przy okazji brawa dla papieskiej  ochrony. Bez niej ten wzruszający gest nie byłby możliwy. Jej wrażliwość była widoczna na każdym kroku. Czuwali nie tylko nad bezpieczeństwem. Każdy list, każda karta z pozdrowieniami, były skrzętnie zbierane i chowane w papamobile.

Morelia. Spotkanie z młodzieżą. „Escuchoterapia”. Pytam ze zdziwieniem znających hiszpański o co chodzi. Leczenie przez słuchanie – odpisuje jeden ze znajomych. Pierwszym owocem tego leczenia jest medialne zamieszanie. Bo Franciszek wsłuchuje się w to, co mówią młodzi (i nie tylko), robi notatki i już się domyślamy co z tego wyniknie. Będą korekty w przemówieniu. Nie będę go streszczał. Zacytuję jedynie to, co na Twitterze napisała będąca na stadionie dziewczyna. „Przemówienie do rodzin było ekscytujące; do młodych zagrzewało do walki.” Chociaż prosili, by przekazał im słowo nadziei. Ale może właśnie to słowo do walki ich rozgrzało. ”Prosiliście mnie o słowo nadziei: ta, którą mogę wam dać, nadzieja będąca u podstaw wszystkiego, nazywa się Jezus Chrystus.”

Na ziemi Guadalupany   GABRIEL BOUYS /PAP/EPA Papież otrzymuje od więźnia pastorał... „Escuchoterapia”. Wsłuchiwać się nie tylko w słowa. Także w gesty. Nikt się nie spodziewał, że ofiarowany przez więźnia pastorał (Ciudad Juarez) będzie użyty w ostatniej, kończącej pielgrzymkę Eucharystii. Jakby tym liturgicznym gestem Franciszek chciał potwierdzić i pokazać światu to, na co wskazał za więziennymi murami. Że „w zdolności społeczeństwa do włączania swych ubogich, chorych lub więźniów kryje się umożliwienie im uzdrawiania swych rany i budowania dobre współżycie.” Bo „mamy już za sobą wiele dziesięcioleci straconych, myśląc i wierząc w to, że wszystko rozwiąże się w izolacji, oddzieleniu, zamykając nas w więzieniu i odrywając się od otaczających problemów, sądząc, że środki te rzeczywiście rozwiążą problemy.”

Ciudad Juarez. Miasto graniczne. Od dawna było wiadomo, że papież chce podejść do ogrodzenia na granicy, by modlić się za ofiary jej przekraczania i za tych, którzy będąc po drugiej stronie granicy pozbawieni są możliwości kontaktu z najbliższymi. Ci ostatni uczestniczyli w Eucharystii w El Paso, po drugiej stronie Rio Bravo. Więc ten nasączony emocjami moment, gdy Franciszek na chwilę modlitwy podszedł do krzyża, po chwili modlitwy złożył pod nim kwiaty i pozdrowił stojących za płotem po drugiej stronie rzeki. Realizatorzy wykazali się dużą wrażliwością. Raz tylko, przez kilka sekund, pokazali zapłakaną twarz kobiety. Jakby wiedzieli, że o tych łzach, już w kontekście czytań mszalnych, będzie papież mówił, a jego przesłanie, jak telewizyjna transmisja, przekroczy kontekst jednego miejsca i stanie się ponadczasowe. Jak Ewangelia nadziei i miłosierdzia, której jest misjonarzem. „Są to łzy, które mogą otworzyć drogę do przemiany, są to łzy, które mogą zmiękczyć serce, są to łzy, które mogą oczyścić spojrzenie i pomóc dostrzec spiralę grzechu, w którą wielokrotnie jesteśmy wciągnięci. Są to łzy, które potrafią uwrażliwić spojrzenie i zatwardziałe postępowanie, szczególnie to uśpione na cierpienia innych. Są to łzy, które mogą zrodzić zerwanie [z grzechem], zdolne do otwarcia się na nawrócenie.”

Wątek osobisty. Słowa ważne dla pracujących w nowych mediach. Ważne także dla stojącego przez nowymi wyzwaniami Kościoła w Polsce. Pozwalające także zrozumieć nie tylko słowa, przede wszystkim gesty Franciszka. Usłyszeli je meksykańscy biskupi. Warto, by wyszły poza drzwi jednego spotkania. „Proszę was, abyście nie popadali w paraliż udzielania starych odpowiedzi na nowe wymogi.” Wbrew niektórym komentarzom nie chodziło o poluzowanie dyscypliny kościelnej. Przeciwnie. „Pozwólcie, że użyję wyrażenia mojej ojczyzny: no les estoy “sobando el lomo”- „nie głaskam was po skórze”, nie schlebiam wam! (…) Gdy wszystko wydaje się ciężkie, gdy zdaje się, że świat wali się nam na głowę, przyjmijcie Jego krzyż, obejmijcie Jego i – proszę was – nigdy nie wyrywajcie się z Jego ręki, nawet jeśli prowadzi was naprzód ciągnąc was. A jeśli kiedyś upadniecie, pozwólcie aby was podniósł” (przemówienie do młodzieży w Morelia).

Na tym zakończę. Choć o tej pielgrzymce można napisać książkę. Ktoś może wskaże na inne wątki. Wiem. Ani słowa o choćby o spotkaniu ze światem pracy czy z duchowieństwem. Pozostaje mieć nadzieję, że czytający ten komentarz zapozna się z dokumentacją czy zajrzy na YouTube, by jeszcze raz przeżyć te wspaniałe dla Kościoła w Meksyku chwile. Że zaduma się, przemodli, znajdując coś dla siebie.

Dla zachęty jedno zdjęcie. Tych dwoje całujących się i obejmujących w zachwycie młodych ludzi, dwoje spośród prawie 400 tysięcy wspomagających obsługę pielgrzymki wolontariuszy, wyłapałem już po zakończeniu Eucharystii w Ciudad Juarez. I zacząłem zastanawiać się, czy pierwszym owocem pielgrzymki Franciszka do Meksyku nie są ich zaręczyny.

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg