Boliwijczycy z wielką uwagą wsłuchują się w słowa Papieża. Szczególne zainteresowanie wzbudziła wzmianka Franciszka o dostępie do morza.
Boliwia zabiega o zwrot korytarza lądowego, który został zajęty przez Chile w XIX w. W tej sprawie toczy się spór przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości.
Dialog w sprawie morza jest niezbędny. Te Słowa Papieża Franciszka, wypowiedziane w katedrze w La Paz, Boliwijczycy zapamiętają na długo. Zapamiętają, że Ojciec Święty tyle miejsca w swoim przemówieniu poświęcił dostrzeżeniu wyjątkowego momentu w historii Boliwii, momentu pod wieloma względami przełomowego. Papież uwypuklił bogactwo naturalne kraju, który odwiedza w tych dniach, ale przede wszystkim bogactwo społeczeństwa boliwijskiego, tak różnorodnego, wielonarodowego, a przy tym dążącego do jedności, konsolidacji i solidarności. Franciszek wyraźnie naznaczył, że zarówno w stosunkach wewnętrznych, jak i na arenie międzynarodowej, choćby wspominając konflikt z Chile w kwestii dostępu do morza, trzeba budować mosty i burzyć mury. Słowa te Ojciec Święty wypowiedział w La Paz, jednak ludzie oczekujący na Papieża w Santa Cruz już te słowa cytowali z wypiekami na twarzach. „Ktoś ważny wreszcie się za nami wstawił”, „Papież jest z najbiedniejszymi” – usłyszałem z ust Boliwijczyków, którzy wieczornymi godzinami stali przy Cambodromie, by gorąco przyjąć tak oczekiwanego gościa. Nikomu nie przeszkadzało, że Papież przybył do Boliwii opóźniony o godzinę, to wręcz wpisuje się w słynną „hora boliviana”, charakterystyczną dla tutejszej ludności symboliczną godzinę opóźnienia. I choć papamobile przemknął bardzo szybko wzdłuż Cambodromu, tysiące zgromadzonych osób cieszyło się niezmiernie z przybycia Franciszka.
Franciszek włączył się w dyskusję nad forsowaną przez prezydenta Macrona legalizacją eutanazji.
Postęp techniczny nie zwalnia z obowiązku przestrzegania zasad etycznych.
Nowe zabezpieczenie składa się z 9 nietłukących się i kuloodpornych szyb.
O zadaniach chrześcijan dla ludzkiego współżycia i społecznego rozwoju.
Galileusza niesłusznie był symbolem opozycji między nauką i Kościołem.
Było to jedno z pierwszych zadań, które postawił sobie Karol Wojtyła po przybyciu do Watykanu.