Prawie pół miliona mieszkańców liczą slamsy Mukuru. To największe, obok Kibery, siedlisko nędzy w stolicy Kenii, Nairobi. To też miejsce, gdzie niewinne dzieciństwo często kończy się drastycznie w wieku kilku lat.
Kilkulatki do pracy
Ziemiste, pełne fetoru rozkładu uliczki, blaszane szopy służące za domy, wychudłe psy i świnie wałęsające się dokoła, szczury, no i dzieciaki. Całe ich gromadki. Jedne się śmieją, inne mają zapłakane oczy. Biegają w samopas, siedzą na ulicy. Brudne nosy. Kolorowe sukienki, dziurawe portki. To codzienny obrazek ze slamsów, położonych ok. 10 km od centrum stolicy Kenii, w rejonie miasta zwanym South B.
Mukuru składa się z ok. 20 obszarów. Szacuje się, że mieszka tu ok. 400 000 osób. Ale trudno o dokładne dane. Mieszkają w blaszakach o wymiarach 10 metrów na 10. Niektórzy przybyli tu z wiosek, po tym jak stracili domy, wskutek starć plemiennych. Dziś, jeśli już mają pracę, to najczęściej dorywczo. Ale zarobki zbyt niskie, aby wyżywić rodzinę. Nie mówiąc o wykształceniu dla dzieci. Bo wykształcenie to komfort. A w Mukuru dzieci mają zarabiać. I dzieciństwo tracą w brutalny sposób.
Święty Marian od najmniejszych
- Dzieci ze slumsów zmuszane są prostytucji, handlu narkotykami, żebractwa, kradzieży - mówi Justyna Górna, świecka misjonarka, która z myślą o dzieciach z Mukuru, założyła w 2008 r. w okolicach slamsów Centrum św. Mariana.
W tworzeniu ośrodka wsparli ją, irlandzka zakonnica s. Mary Killeen (Sisters of Mercy ), oraz tamtejsza wspólnotą Ojców Białych. Ośrodek daje schronienie dzieciom które stały się ofiarami przemocy fizycznej, seksualnej, handlu ludźmi lub zostały osierocone z powodu nagłej śmierci lub zniknięcia rodzica.
- Nasza organizacja została założona przez ludzi, którzy pracując socjalnie w slumsie Mukuru stykali się z licznymi przypadkami wyzyskiwania dzieci i postanowili temu przeciwdziałać. Każde dziecko, które trafia do naszego ośrodka jest skierowane przez Rządowy Ruch do Spraw Dzieci, władze lokalne lub biura socjalne. Dzieci pod naszą opieką poddawane są terapii medycznej, psychologicznej i emocjonalnej, a po okresie wymaganej rehabilitacji pomagamy dzieciom powrócić do szkoły - tłumaczy Justyna.
Długa droga do domu
Proces integracji dziecka z rodziną jest długi. Odbywa się z towarzyszeniem psychologa. - To nie łatwe zadanie. Musimy znaleźć odpowiedzialnego członka rodziny w celu odnowienia lub zbudowania relacji z dzieckiem. W przypadku pozytywnego zakończenia tego procesu dziecko jest umieszczane w bezpiecznym środowisku „nowej rodziny”. W przypadku braku współpracy z daną rodziną, proces jest powtarzany z zaangażowaniem innych członków rodziny.
St Marian Children Centre zapewnia każdemu dziecku podstawowe i średnie wykształcenie. - Tylko przez właściwą edukację te dzieci są w stanie zmienić swój los na lepszy. Dając tym dzieciakom wykształcenie, dajemy im szanse na lepsze życie - mówi Justyna Górna.
W Kenii rok szkolny rozpoczyna się w styczniu i trwa 3 semestry. St. Marian Centre sponsoruje wiele dzieci. Niektóre z nich uczęszczają do szkoły z internatem, inne do dziennych szkół. - Roczny koszt szkoły z internatem to 500 euro. Wsparcie finansowe dzieci chodzących do szkół dziennych jest również konieczne, z powodu ograniczonych możliwości ich opiekunów. Ważne jest również kształtowanie moralnych, psychologicznych, duchowych aspektów rozwoju dziecka możliwych dzięki odpowiedniej edukacji - dodaje świecka misjonarka.
St. Marian Centre jest instytucją charytatywną. Informacje nt. możliwości pomocy lub wolontariatu pod kontaktem: help@stmarian.com oraz gornajustyna@yahoo.com
Strona ośrodka: http://www.stmarian.com
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.