Kościół na straży rozumu

Na temat tego, co nam zostało z Roku Wiary w Kościele, a także o szalenie niebezpiecznej ideologii gender i nowym ateizmie, który w praktyce jest neomarksizmem, z abp. Markiem Jędraszewskim rozmawia Mariusz Majewski

Publicznie mówił Ksiądz Arcybiskup o zagrożeniach duchowych i egzorcyzmach. Kadencyjność egzorcystów, czy przygotowanie jakiegoś vademecum dla nich. Skąd takie pomysły?

Temat pojawił się na sierpniowym posiedzeniu biskupów diecezjalnych. Podobnie jak dyskusja wokół miesięcznika „Egzorcysta”. Sprawa jest bardzo delikatna. Potrzeba ogromnej wrażliwości, dużego rozeznania i ostrości widzenia, aby umieć oddzielić opętanie i działanie złego ducha od pewnych psychopatycznych stanów chorobowych. Stąd konieczność ścisłej współpracy między egzorcystami i psychiatrami. Egzorcyzmy to rzecz bardzo osobista, głęboko wchodząca nie tylko w życie danego człowieka, ale też w historię jego rodziny, ze wszystkimi jej ciemnymi czy jasnymi momentami. Nie jest to wprawdzie tajemnica spowiedzi, uważam jednak, że egzorcysta nie powinien opowiadać o rzeczach, które dokonywały się podczas sprawowania przez niego jego urzędu. Ludzie muszą mieć pełne zaufanie co do jego dyskrecji. Co najwyżej to oni sami zdecydują, czy chcą się tym dzielić z innymi.

Dlaczego „Egzorcysta” to dziwny miesięcznik? Przecież ogólne mówienie egzorcystów o zagrożeniach duchowych, bez nawiązania wprost do konkretnych osób, może być dobrą rzeczą i rodzajem profilaktyki?

Nawet jeśli będzie się uciekać do ogólności, to pozostaje, niestety, niebezpieczeństwo złamania pewnej tajemnicy i zaufania. Nie należy zbyt lekkomyślnie podejmować tego ryzyka. Ponadto to pismo nie posiada Imprimatur ze strony kompetentnej władzy duchownej. Są tam różne artykuły o różnym poziomie, a uwiarygodniają je teksty księży egzorcystów. Moim zdaniem nie powinno tak być. Dowiedziałem się niedawno, że były również inne propozycje na nazwę miesięcznika, ale wydawca stwierdził, że rynkowo najlepszy jest „Egzorcysta”. A przecież nie chodzi tutaj ani o rynek ani o interes. Nam przede wszystkim powinno zależeć na dobru duchowym wiernych. 

Faktem jednak jest, że coraz więcej ludzi szuka pomocy u egzorcystów. Jak w takim razie docierać do ludzi z właściwym przekazem, zanim jeszcze wpadną w kłopoty związane z okultyzmem?

Kilka lat temu zapytałem ks. prałata Mariana Piątkowskiego z Poznania, wybitnego egzorcystę w skali ogólnopolskiej, dlaczego obecnie tak dużo ludzi zgłasza się po pomoc do egzorcystów. Odpowiedział, że jest to przede wszystkim skutkiem odejścia od pierwszego przykazania Dekalogu. Również w sferze duchowej ma zastosowanie znane prawo, iż natura boi się próżni. Mamy dzisiaj często do czynienia z praktyczną, kulturową negacją Boga. W jej wyniku panoszy się zło, próbuje wdzierać się do społeczeństw i w życie konkretnych ludzi. Zdając sobie sprawę z tej sytuacji, w naszym mówieniu o zagrożeniach należy położyć pierwszorzędny i bardzo mocny nacisk nie tyle na samą walkę ze złem, ile bardziej na ukazywanie wiary w Boga, który chce nas chronić, który daje nam prawdziwe życie – ponieważ jest zwycięską Miłością, ponieważ jest Ojcem. Najważniejszą rzeczą jest podkreślanie prawdy, że zło zostało już ostatecznie pokonane na krzyżu Chrystusa. W ten sposób uniknie się niebezpieczeństwa swego rodzaju manicheizmu, któremu zdają się ulegać niektóre osoby, widzące wszędzie zło – i to zło tryumfujące.

W episkopacie jest Ksiądz Arcybiskup głównym krytykiem gender podkreślając,  że jest to „szalenie niebezpieczną ideologią prowadzącą do śmierci samej cywilizacji”. Skąd taka ostra ocena?

To nie jest mój odosobniony głos. To także stanowisko całej wspólnoty polskich biskupów. Ideologia gender jest bardzo niebezpieczna, bo tak naprawdę kwestionuje tożsamość człowieka określaną już przez same struktury biologiczne. Ciekawe, że zwolennicy gender konsekwentnie unikają i nie chcą mieć za partnerów w publicznych dyskusjach biologów, a zwłaszcza genetyków. Boją się ich, ponieważ dobrze wiedzą, że z ich strony padną twarde argumenty naukowe mówiące o tym, że człowiek już od chwili poczęcia jest albo kobietą albo mężczyzną. Od momentu poczęcia wszystko jest już zdecydowane, jeśli chodzi o naszą strukturę genetyczną.

Jako profesor filozof szukał Ksiądz Arcybiskup korzeni gender?

Szukając pierwszych – przynajmniej mi znanych – intuicji gender, trzeba sięgnąć do dzieł „nieśmiertelnego” Fryderyka Engelsa. Zasłynął on jako komentator Marksa, ale nie tylko. Jest autorem studium „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa”, w którym stwierdził, że małżeństwo „zjawia się jako ujarzmienie jednej płci przez drugą, jako proklamowanie nieznanej dotychczas w dziejach pierwotnych wrogości płci”. Idąc tropem Engelsa, radykalni przedstawiciele ruchu feministycznego orzekli, że właśnie kobieta jest prototypem „klasy uciskanej”, a jako narzędzia tego ucisku uznali małżeństwo i „obowiązkowy heteroseksualizm”. Zgodnie z doktryną Marksa, człowiek i jego świadomość są produktem warunków, w których on żyje, uznano, iż kobiety nie mają żadnych naturalnych uczuć macierzyńskich i że te uczucia pojawiają się dopiero na pewnym etapie historii. A ponieważ są one źródłem zniewolenia i opresji kobiety, należy stworzyć takie nowe kulturowe warunki, aby się one – w imię wolności kobiety – w ogóle w niej nie pojawiały. Skoro zaś głównym nieszczęściem kobiety jest macierzyństwo i dziecko, wszystko to, co godzi w dziecko, jawi się jako element wyzwoleńczy.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg