Chrześcijanie w wielkich opresjach

Już po raz trzeci od 2008 roku międzynarodowe katolickie dzieło pomocy “Kirche in Not” (Kościół w Potrzebie) opracowało dokumentację dotyczącą prześladowania chrześcijan na świecie.

Zaprezentowany dziś w Monachium dokument „Chrześcijanie w wielkich opresjach” na 180 stronach przedstawia sytuację w 17 krajach. Według opracowania, od 2011 roku pogorszyła się sytuacja chrześcijan przede wszystkim w Chinach, Wietnamie, Nigerii, Pakistanie i Syrii. Dotyczy to zarówno ograniczania przez władze państwowe wolności religii, jak i aktów przemocy. Autor opracowania, Berthold Pelster, powiedział niemieckiej agencji katolickiej KNA, że „ta lista nie jest jeszcze pełna”.

Powołując się na “zaufane kręgi kościelne” dyrektor libańskiej Caritas, Simon Faddoul przedstawił dane dotyczące exodusu chrześcijan z Bliskiego Wschodu. Wynika z tych danych, że w Izraelu i na terenach palestyńskich żyje obecnie tylko ok. 50 tysięcy chrześcijan, w Iraku – pół miliona. W ciągu minionych 30 lat Liban stracił ponad połowę spośród milionowej rzeszy chrześcijan, choć jest to jedyny kraj arabski, w którym cieszą się oni dość dużą swobodą. Od czasu wybuchu wojny domowej z Syrii uciekło kilkaset tysięcy spośród 2,3 miliona chrześcijan. Również Kościół ormiański w Iranie zmniejszył o dwie trzecie liczbę swoich członków.

Faddoul zaapelował do świata zachodniego o wzmocnienie nacisków politycznych na kraje regionu. Jego zdaniem to kraje Zachodu mogą odegrać najważniejszą rolę w pomocy chrześcijanom tak, aby pozostali w swoich krajach. Dyrektor libańskiej Caritas uważa też, że kraje arabskie nie powinny zważać na przynależność religijną swoich obywateli, lecz bardziej na przestrzeganie praw obywatelskich oraz na zaangażowanie społeczne.

Natomiast do chrześcijan Faddoul zaapelował, aby wyzbyli się poczucia niższości i odłożyli na bok kompleks prześladowanych. Muszą urzeczywistniać swoje prawa, korzystać z nich w pełni współpracując z innymi obywatelami „jak równy z równym”. Wewnętrzne podziały spowodowały, że chrześcijanie na Bliskim Wschodzie czują się obcy również pomiędzy sobą. "Im potrzebna jest jednocząca wizja strategiczna” - stwierdził przedstawiciel Libanu.

Bp Matthew Kukah z Nigerii powiedział, że przyczyną “zawirowań” w jego kraju nie wywołał konflikt religijny, a raczej nieudolność skorumpowanych władz lokalnych i braki w infrastrukturze spowodowały próżnię, w którą bez większych wysiłków mogła wejść islamistyczna sekta Boko Haram. Nie jest to jedyna grupa terrorystyczna w Nigerii, mimo iż media stwarzają taki obraz.

"Boko Haram jest grupą trudną do ujęcia, która napada na kościoły, ale także na meczety, bazary, stadiony piłkarskie oraz nocne kluby" - powiedział bp Kukah. Zwrócił uwagę, że przemoc tej grupy powoduje cierpienia tak samo muzułmanów jak i chrześcijan. Nigeryjski biskup sądzi, że wzrost aktów terroru w Nigerii związany był z upadkiem libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego. Hierarcha wątpi też, aby wszyscy samobójcy-zamachowcy w północnej Nigerii byli Nigeryjczykami.

Nigeryjski hierarcha wyraził ubolewanie, że świat nie interesuje się sytuacją w jego kraju i skrytykował, że zachodnim krajom uprzemysłowionych chodzi głównie o ropę naftową i inne surowce, jakimi dysponuje jego kraj.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama