Kościół w ojczyźnie papieża Franciszka

Przed tegorocznym konklawe, które wybrało papieża Franciszka, kardynał Telesphore Toppo mówił, że to silny wiarą Kościół lokalny „daje papieża”, tak jak było w przypadku Jana Pawła II z Polski i Benedykta XVI z Bawarii.

Terror nasilił się w latach dyktatury wojskowej (1976-83), która utrzymywała w kraju stan wyjątkowy. Liczba zaginionych i zabitych zarówno przez wojsko jak i lewicowe bojówki wyniosła około 9 tysięcy (choć niektóre szacunku mówią nawet o 30 tysiącach). Wielu przeciwników władzy poddano torturom, zdarzały się nawet przypadki wyrzucania ludzi do morza z lecącego samolotu.

Zostało zamordowanych lub zginęło bez śladu 19 księży, 11 kleryków, 4 osoby konsekrowane i 5 świeckich pracowników kościelnych. W najprawdopodobniej sprowokowanym wypadku drogowym śmierć poniósł biskup Enrique Angelelli z diecezji La Rioja, który wiózł dokumenty związane z jednym z morderstw. W podobny sposób zginął biskup Carlos Ponce del Léon, który zajął się losem zaginionych. Ponadto 11 księży porwano i torturowano, a potem uwolniono, natomiast 22 było więzionych z motywów politycznych. Na szczeblu diecezjalnym toczy się proces beatyfikacyjny 5 pallotynów, w tym 3 księży i 2 seminarzystów, zastrzelonych w 1976 roku przez wojskowe szwadrony śmierci.

Już w 1977 roku Konferencja Episkopatu Argentyny skrytykowała rządy generałów, podkreślając, że opierają się one na „fałszywej koncepcji bezpieczeństwa, która prowadzi do stosowania psychicznych i fizycznych tortur oraz do gwałcenia wolności i ograniczania praw jednostek i społeczeństwa”. Upomniała się też o zaginionych obywateli. Podobnie zrobił kard. Juan Carlos Aramburu z Buenos Aires w słynnym kazaniu z 1 stycznia 1978 roku, w którym potępił dławienie swobód obywatelskich. W kwietniu w tym samym celu trzech przedstawicieli episkopatu odbyło rozmowę z rządzącym krajem generałem Jorge Videlą, przyjmując jednak jego punkt widzenia, iż nie należy tych zaginięć nagłaśniać. Jednocześnie wezwali go do zaradzenia ubóstwu sporej części społeczeństwa.

Ponownie biskupi zabrali głos w tych sprawach w 1981 roku w obszernym dokumencie „Kościół i wspólnota narodowa”. „Sytuacja zagrożenia może - w interesie dobra wspólnego - stwarzać konieczność stanu wyjątkowego. Nie usprawiedliwia to jednak wszystkich środków. Ani stan wyjątkowy, ani sytuacja wojny domowej, czy też wzgląd na skuteczność akcji wojskowej lub bezpieczeństwa nie usprawiedliwiają naruszania praw człowieka. Ponadto stanu wyjątkowego nie można przedłużać w nieskończoność, bowiem przestanie on być stanem wyjątkowym, nabierając form instytucjonalnych” - przestrzegł episkopat Argentyny.

Niektórzy biskupi jednak w obawie przed lewicowym terroryzmem i wprowadzaniem marksistowskich rozwiązań pod płaszczykiem zasad Ewangelii (jak pojmowali teologię wyzwolenia), popierali wojskową dyktaturę. Publicznie głosili, że w Argentynie panuje spokój i nie depcze się praw człowieka. Jeden z hierarchów odmówił przekazania do Watykanu listy zaginionych. Dlatego w 2000 r. konferencja episkopatu, jak mówiono - pod wpływem arcybiskupa Bergoglio, oficjalnie przeprosiła za milczenie, a nawet współudział „wielu synów” Kościoła w zbrodniach z czasów dyktatury. W 2012 r. biskupi wyrazili gotowość do wyjaśnienia swojej roli w tamtych wydarzeniach (zeznawał już między innymi obecny papież), a także zwrócili się do rodaków o poszukiwanie masowych grobów „zaginionych”.

Napięte relacje

Ostatnie 25 lat dziejów Kościoła w Argentynie to walka o wartości. W 1986 roku Izba Deputowanych wprowadziła rozwody. Rok później decyzję tę zatwierdził Senat mimo przestrogi biskupów, że nie będą udzielać sakramentów tym, którzy za tym prawem zagłosują.

Odprężenie przyniosła dziesięcioletnia prezydentura Carlosa Menema, który wspierał prowadzoną przez Kościół obronę życia nienarodzonych (aborcja jest w Argentynie niedozwolona), choć jednocześnie przedstawiciele Kościoła krytykowali jego politykę gospodarczą, która w imię uzdrawiania gospodarki doprowadziła do zubożenia społeczeństwa.

Otwarty konflikt rozpoczął się za prezydentury Néstora Kirchnera. Gdy w 2005 roku minister zdrowia opowiedział się za legalizacją aborcji, biskup polowy Antonio Baseotto oświadczył, parafrazując Biblię, że „takiemu warto byłoby zawiesić kamień młyński u szyi i wrzucić w morze”. Spowodowało to gwałtowną reakcję prezydenta, który cofnął mu wymaganą rządową autoryzację do pełnienia tej funkcji i zażądał od Stolicy Apostolskiej mianowania nowego ordynariusza wojskowego. Ówczesny rzecznik Stolicy Apostolskiej Joaquín Navarro-Valls stwierdził wówczas, że „kiedy uniemożliwia się pełnienie pasterskiej posługi biskupowi legalnie mianowanemu przez Stolicę Apostolską zgodnie z normami prawa kanonicznego oraz obowiązującymi porozumieniami, mamy do czynienia z naruszeniem tak wolności religii, jak i wspomnianych porozumień”. Ostatecznie bp Baseotto odszedł dopiero po dwóch latach, gdy osiągnął wiek emerytalny.

W międzyczasie jednak Kirchner nie wziął udziału w pogrzebie Jana Pawła II i jako pierwszy od 175 lat prezydent nie przyszedł na uroczyste nabożeństwo dziękczynne w katedrze w Buenos Aires, odprawiane z okazji rocznicy Rewolucji Majowej z 1810 roku, która doprowadziła do niepodległości Argentyny.

W tym samym 2005 roku Kościół sprzeciwił się wprowadzanej do szkół edukacji seksualnej, propagującej między innymi ideologię gender i antykoncepcję. Arcybiskup Héctor Aguer z La Platy nazwał ją „promocją seksualnego zepsucia”. Najbardziej oburzyło go to, że jedenasto-dwunastoletnim dzieciom rozdaje się prezerwatywy i pigułki antykoncepcyjne. Potem skrytykował również „neomarksistowski” podręcznik do edukacji seksualnej, niezwykle liberalnie traktujący kwestie życia płciowego, będący w praktyce propagowaniem rozwiązłości i homoseksualizmu. Tłumaczył, że nie uwzględnia on rzeczywistej odmienności i uzupełniania się płci, nie pojawia się w nim też kwestia miłości czy odpowiedzialności, a całość sprowadza się do mieszaniny ideologii i techniki. Z kolei arcybiskup Carmelo Giaquinta z Resistencii oświadczył, że państwo traci swą rację bytu, gdy podejmuje takie decyzje, i zapowiedział, że będzie zachęcał katolików do obywatelskiego nieposłuszeństwa.

Biskupi skrytykowali też sytuację społeczno-polityczną w kraju, a zwłaszcza brak solidarności, wyrażający się w „skandalicznej nierówności podziału dochodów”. Upomnieli się też o prawdę o latach siedemdziesiątych - tak, by nie zapominać nie tylko o państwowym terrorze i związanych z nim zbrodniach przeciwko ludzkości, ale także o zbrodniach popełnionych przez antyrządową guerillę. W odpowiedzi Kirchner zarzucił biskupom, że ich diagnoza sytuacji jest błędna, a ich wypowiedź przypomina manifest partii politycznej. Wypomniał im, że nie było ich przy zaginionych dzieciach i że słuchali spowiedzi ich oprawców. Opozycja uznała te słowa za zbyt uogólniające i niesprawiedliwe.

Kolejną kością niezgody stała się - już za prezydentury Cristiny Fernández de Kirchner - zawetowana przez Stolicę Apostolską nominacja ambasadora Argentyny przy Watykanie. Alberto Iribarne jest rozwiedziony i zawarł drugie małżeństwo, co jest niezgodne z nauczaniem Kościoła. Był on również jednym z sygnatariuszy kontrowersyjnego Narodowego Planu przeciwko Dyskryminacji, ostro krytykowanego zarówno przez Kościół katolicki, jak i organizacje obrońców życia i rodziny. Zawierał bowiem zapisy „nie do przyjęcia”, dotyczące aborcji, homoseksualizmu, a także zmiany modelu stosunków Kościół-państwo, która pociągnęłaby za sobą między innymi wykluczenie obecności kapelanów katolickich w więzieniach, szpitalach i wojsku, usunięcie symboli religijnych z urzędów państwowych itd. Wizyta w Argentynie watykańskiego sekretarza stanu, kardynała Tarcisio Bertone nie doprowadziła do zgody, nawet mimo zaproszenia papieża do odwiedzenia tego kraju. Ostatecznie kryzys zażegnano po wizycie pani prezydent w Watykanie.

W 2010 roku doszło do przegranego przez Kościół starcia, gdy Argentyna zalegalizowała „małżeństwa” osób tej płci i adopcję przez nie dzieci. Kilka dni przed przyjęciem tego prawa kardynał Jorge Mario Bergoglio nazwał je „diabelskim przedsięwzięciem”, sprzyjającym „wojnie z Bogiem”. Były prezydent Kirchner uznał to za wywieranie przez Kościół presji na ustawodawców, a obecna prezydent (prywatnie jego małżonka) powiedziała, że stanowisko Kościoła przypomina „czasy średniowiecza i inkwizycji”.

Czas pokaże, czy wybór papieża z Argentyny przyczyni się do poprawy burzliwych stosunków Kościół - państwo w tym kraju.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama