Chińscy katolicy ufają, że dzięki reformie kodeksu karnego, która weszła w życie 1 stycznia b.r. wyjdą niebawem na wolność uwięzieni od wielu lat bez procesu biskupi i duchowni „Kościoła katakumbowego” – donosi agencja Asianews.
Jednocześnie zauważono, że w kręgach kościelnych są także sceptycy, uważający, że reforma niewiele zmieni w życiu prześladowanych za swą wierność papieżowi duchownych.
Szef włoskiej agencji i wybitny znawca problematyki chińskiej, ks. Bernardo Cervellera wyjaśnia, że od początku bieżącego roku obowiązuje w ChRL reforma kodeksu karnego. Przewidziano w niej między innymi, że nikt nie może być zmuszany do samooskarżenia, czy że areszt może mieć miejsce jedynie w oparciu o dowody uzyskane na drodze prawnej – czyli nie za pomocą tortur. Zapewnia się też możliwość kontaktu z adwokatem, w 48 godzin od chwili zwrócenia się przez podejrzanego o pomoc, iż należy poinformować jego rodzinę o przyczynach zatrzymania i miejscu uwięzienia. Mowa też, że policja nie może uwięzić kogokolwiek bez postawienia zarzutu na dłużej niż sześć miesięcy.
W opinii jednego z księży z prowincji Hebei powinien wrócić do domu „katakumbowy” biskup Baoding, 80-letni James Su Zhimin, który od 15 lat znajduje się w rękach policji, a jego bliscy powinni wiedzieć, gdzie jest przetrzymywany. Reforma kodeksu karnego powinna też sprawić, by odzyskał wolność 90. letni bp Cosma Shi Enxiang, ordynariusz nieoficjalny diecezji Yixian, pojmany prze policję i uwięziony bez procesu od 13 kwietnia 2001 r. nadzieje te dotyczą także innych uwięzionych przez reżim komunistyczny duchownych.
Ks. Cervellera zauważa, że inni przedstawiciele życia chińskiego Kościoła nie podzielają tego entuzjazmu. Przypominają, że w roku 2004 dokonano poprawki w konstytucji ChRL, i włączono zdanie o poszanowaniu i ochronie praw człowieka. Jednakże od tej pory nic się nie zmieniło.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.