Dziś w subiektywnym przeglądzie prasy o lekceważonych zagrożeniach i możliwych tego konsekwencjach.
Rzeczpospolita zamieściła ciekawy tekst Grażyny Zawadki pt. „Jak się nie dać hazardowi”. Problem uzależnienia od hazardu jest coraz poważniejszy. Szacuje się, że dotyczy już w Polsce 50 tys. osób, a dalszych 200 tys. wykazuje symptomy uzależnienia – pisze autorka tekstu. Dlatego w siedmiu punktach wyjaśnia, jak problem zauważyć i jak się przed nim bronić. Że problem faktycznie istnieje może zauważyć każdy, kto raz czy drugi zaobserwuje ludzi podchodzących do automatów do gry. Nałóg mają wkomponowany w ruchy i wymalowany na twarzy. Przy okazji rodzi się jednak jeszcze jedna refleksja. Autorka tekstu radzi, by nie pomagać hazardziście przez spłatę jego długów, bo nigdy nie zacznie się leczyć. Zasada znana także z leczenia alkoholików czy narkomanów: by skłonić kogoś do leczenia nie wolno stwarzać mu komfortu trwania w nałogu, a trzeba wystawić go na jego konsekwencje. Zastanawiam się tylko, czy czasem dobry Bóg nie powinien podobnie postępować z nami. Tyle głupoty człowiek wnosi w życie społeczne (mam na myśli ideologię gender, brak szacunku do poczynającego się życia, brak tolerancji w imię tolerancji i temu podobne) i tak się w swoich poglądach zacina, że chyba dopiero jakiś wstrząs byłby w stanie społeczeństwo obudzić. Jakiś mały potop na ten przykład. No ale wtedy pojawią się głosy intelektualistów jak już to parę razy przerabialiśmy „gdzie był Bóg”, „dlaczego to dopuścił”. Oj ciężki orzech do zgryzienia ma z nami Pan Bóg, bardzo ciężki.
Nie inaczej pomyślałem po lekturze tekstu Mariusza Cieślika „Młot na Kościół”. To tekst o Nergalu, jego znajomości z ks. Bonieckim, celowym prowokowaniu chrześcijan i książce „Spowiedź heretyka”, w której Darski przyznaje się do czynów wręcz kryminalnych. Życie pokazuje, że jakoś uszły mu bezkarnie. Nie jestem zwolennikiem oceniania ludzi na podstawie jednego wyrwanego z kontekstu zdania, ale jeśli takich zdań, historii jest więcej, to trzeba się zgodzić z autorem tekstu, że jest to już lekceważenie zła.
W Gazecie Wyborczej też o nienawiści. Paweł Kościelniak w artykule „PO chce ścigać za mowę nienawiści na tle politycznym” pisze o inicjatywie partii rządzącej, by zahamować narastający w naszym kraju problem – nazwijmy to umownie – propagandy zła. Też jestem zdania, że coś z tym fantem trzeba zrobić. I cieszę się, ze rząd zauważył, iż także nienawiść ze względu na przynależność do jakiegoś wyznania powinna być potępiona. Bo póki co w katolików można walić jak w cygański bęben i jakoś nie zauważa się, że to zwykłe obrażanie. Obawiam się jednak, że zbytnie zaostrzanie prawa może doprowadzić do wybuchu. Bo źródłem eskalacji zjawiska używania „mocnych słów” jest w gruncie bezsilność wobec lekceważenia rzeczowych argumentów. Przy okazji warto też zauważyć, że "słowny ekstremizm" nie jest jedynie domeną środowisk prawicowych. Także lewica od dawna posługuje się tego rodzaju językiem, ale że „w słusznej sprawie”, mainstreamowe media w tym względzie na alarm nie biją. Kto nie wierzy niech zajrzy choćby do znajdującego się na drugiej stronie Gazety tekstu Magdaleny Środy „Uwaga! Słupki poszły w górę”. Autorka oburza się na styl debaty publicznej, który, jak doczytać do końca, sama w swoim tekście uprawia rzucając mocne oskarżenia na prawo i lewo.
W tym kontekście bardzo ciekawy jest artykuł z pierwszej strony Naszego Dziennika: „Sprzeciw De Gaetano”. Rzecz o zdaniu odrębnym w głośnej ostatnio sprawie „Agaty” przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka. Między innymi pokazuje on mechanizmy prowadzące do zaostrzenia się języka publicznej debaty. Sędziowie ze Strasburga, zasypywani opiniami środowisk lewicowych o sprawie, wydają werdykt pomijając sprawy fundamentalne. Swego czasu na www.pch23.pl dr Olgierd Pankiewicz, adwokat i autor opinii w sprawie „Agaty” przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka zauważył, że sędziowie w wyroku zakładali, ze dziewczyna została zgwałcona, choć wiadomo, ze o gwałcie nie było mowy. Jeśli poważne instytucje wydają orzeczenia ignorując fakty, a z podobnym stylem mamy do czynienia właściwie na co dzień (vide zamieszanie wokół identyfikacji ciał osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej) to co się dziwić, że pewne środowiska na butę i arogancję reagują agresją?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.