Sprawa księdza Bogusława P., oskarżonego o molestowanie seksualne ministranta w Niemczech, będzie rozpatrywana przez sąd w Krasnymstawie (Lubelskie). Ksiądz jest oskarżony o co najmniej trzykrotnie dopuszczenie się tzw. innych czynności seksualnych wobec chłopca.
Ksiądz zameldowany jest na stałe w powiecie krasnostawskim, dlatego tutaj trafił akt oskarżenia. Tutejszy sąd zwrócił się jednak do Sądu Okręgowego w Zamościu o przeniesienie sprawy do Zgorzelca, aby umożliwić przesłuchanie pokrzywdzonego chłopca i świadków, którzy mieszkają w Niemczech.
Sąd Okręgowy w Zamościu postanowił w piątek nie uwzględnić tego wniosku. Postanowienie jest prawomocne, sprawa będzie toczyła się w Krasnymstawie - poinformowała rzecznik zamojskiego sądu, sędzia Elżbieta Koszel.
Jak wyjaśniła, czynności procesowe zostały wykonane przez niemieckie organa ścigania przed przekazaniem sprawy do Polski. "Zgodnie z obowiązującymi przepisami, zeznania -zarówno świadków jak i pokrzywdzonego - mogą być odczytane na rozprawie, nie ma konieczności słuchania ich przez sąd" - powiedziała.
Sąd Okręgowy w Zamościu nie zgodził się też na przeniesienie sprawy do Puław, gdzie mieszka obecnie oskarżony ksiądz (jest rezydentem w jednej z parafii). Zamojski sąd uznał, że właściwy będzie sąd w Krasnystawie, bo tam był zameldowany ksiądz w czasie, którego dotyczą postawione mu zarzuty.
Polska prokuratura zajęła się sprawą księdza P. w 2010 r. na skutek wniosku o ściganie przekazanego przez prokuraturę niemiecką. Prokuratura w Krasnymstawie oskarżyła go o to, że od lutego 2004 r. do lutego 2005 r. w miejscowości Pocking w Dolnej Bawarii, co najmniej trzykrotnie dopuścił się tzw. innych czynności seksualnych wobec 11-letniego ministranta Michaela H.
Ksiądz P. pracował w Pocking jako wikary. Miał tam nawiązać bliskie kontakty z ministrantem, który przeżywał wtedy trudne chwile z powodu rozwodu rodziców. Miał zapraszać chłopca do swojego mieszkania, nakłaniać go do wejścia do łóżka, dotykać jego narządów płciowych.
Ksiądz P. nie przyznał się do winy. Decyzją władz kościelnych został odsunięty od zajęć duszpasterskich z dziećmi i młodzieżą. Za zarzucone mu przestępstwo grozi do 10 lat więzienia.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.