Tutaj pełnosprawni i niepełnosprawni umysłowo wzajemnie uczą się od siebie tego, co w życiu jest najważniejsze.
Czas świąt Bożego Narodzenia jest pełen życzeń. Wesołych, radosnych, ciepłych… W ciągu roku wielu osobom składamy życzenia noworoczne, urodzinowe, z okazji ślubu, bierzmowania, przejścia na emeryturę. Wtedy wśród pięknych słów, prócz zdrowia i pomyślności, niezwykle często pojawia się szczęście. „Wszystkiego tego, czego potrzebujesz, by być szczęśliwą” – napisał mi kiedyś przyjaciel. Te życzenia wówczas poruszyły mnie, a ponownie wypłynęły na spotkaniu wspólnoty Sól Ziemi, gdzie nie sposób było nie zastanowić się nad tym, w czym upatrujemy szczęście.
Planowałam być taktowna
– To było pod koniec 2006 roku. Wybierałam się z kolegą Krystianem na spotkanie w duchu Taizé. Na miejscu okazało się, że spotkania nie ma, za to są rekolekcje wspólnoty Wiara i Światło – opowiada Angelika Nędza, młoda, uśmiechnięta absolwentka teologii. – Zostaliśmy, a pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne – mówi, podkreślając, że wówczas otrzymali zaproszenie na następne spotkanie, ale nie wiedzieli, czy na nie przyjdą. Miesiąc zastanawiania się i poszli.
– Wcześniej nie miałam kontaktu z osobami niepełnosprawnymi, stąd wyobrażałam sobie, że wobec nich powinnam być delikatna i taktowna, tak by nikogo nie urazić – wspomina. – Tymczasem wszystko toczyło się bardzo spontanicznie. Maminki (tak nazywane są w Ruchu Wiara i Światło osoby niepełnosprawne) sprawiają, że relacja rodzi się naturalnie. Są bezpośredni, radośni i pierwsi wychodzą z kontaktem. Dlatego zakorzenione w mojej głowie stereotypy kolejno upadały – przyznaje Angelika, dodając, że gdy w wakacje pojechała na pierwszy obóz Soli Ziemi, mocno zżyła się ze wspólnotą. – Byliśmy ze sobą cały czas przez dwa tygodnie. Czasami było ciężej, czasami łatwiej. Przychodziły też momenty zastanowienia, jak się zachować, bo było wielu Muminków, a każdy z nich miał inne reakcje, jedni łapali za włosy, inni krzyczeli. Ale byłam tak pozytywnie nastawiona, że przyjmowałam wszystko, uważając, że jest to szansa, której nie można zmarnować – mówi.
Dostrzegajmy „małe” cuda
– Zawsze chciałam odnaleźć przyjaciół, którzy będą przyjaźnić się również z moją siostrą – przyznaje Dorota Łoś, studentka, której 26-letnia siostra Marysia jest niepełnosprawna umysłowo. – Tu w pełni zrozumiałam, kim jest osoba niepełnosprawna i jak jest ważna. Mimo że wychowałam się w przyjaźni z niepełnosprawnymi, bo nasza mama wiele działała w środowisku lokalnym, organizując stowarzyszenie i wiele integracyjnych spotkań, wyjazdów, zabaw, to wciąż nie rozumiałam, dlaczego Bóg pozwala, by te osoby cierpiały, były zepchnięte na margines życia społecznego – mówi Dorota, podkreślając, że dopiero we wspólnocie odkryła, że oni są solą ziemi. – Prawdziwe perły rodzą się z największego cierpienia. To trzeba odkryć i zrozumieć, inaczej nie będziemy potrafili dostrzec tak wielu cudów, które dzieją się wokół nas, inaczej będziemy gonić za pieniądzem, za osiągnięciami, za tym, by być idealnymi i pięknymi. Nie w tym jest sens życia. Tego uczą nas na każdym kroku Muminki – mówi Dorota Łoś, opowiadając dla przykładu o przygotowaniach do jasełek. – W szkole byliśmy przyzwyczajeni do tego, że wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, jak najpiękniejsze, a tu nawet krzywo wycięta gwiazdka cieszy i niewielka rola daje dziesięć razy więcej radości – przyznaje, zaznaczając: – Nie pieniądz, nie sława, ale czas spędzony z innymi, relacje, które można zbudować, są o wiele bardziej wartościowe.
Sami stawiamy sobie poprzeczki
– Przyszłam do wspólnoty z ogromną pewnością, że dam im czas, siłę, chęci, uśmiech – przyznaje Angelika Nędza. – A okazało się, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile w życiu otrzymałam, jaka jestem bogata. Sam fakt, że mogę żyć, mam dwie ręce, dwie nogi, że jestem zdrowa. To bardzo dużo – mówi, podkreślając, że czasem ludzie nie uświadamiają sobie tego. – Żyjemy w natłoku obowiązków, wiele się od nas oczekuje, ale też wiele sami od siebie oczekujemy. Stawiamy sobie coraz wyższe poprzeczki, patrzymy na siebie z perspektywy „ciągle nie domagam”, myśląc, że za mało mam, wciąż za mało robię itd. A tutaj, jak jesteśmy z Muminkami, widzimy, co naprawdę jest potrzebne do szczęścia. Oni nie zakładają tylu masek, mają inną percepcję świata, nie tak rozbudowaną, ale dzięki temu są szczęśliwsi i uczą nas prostolinijności, szczerości i otwartości - zaznacza Angelika, a Dorota dodaje: – Dopiero po jakimś czasie bycia we wspólnocie odkrywamy, że bogactwo, które w sobie nosimy, to, jak jesteśmy nastawieni do życia, jaki mamy system wartości, kształtuje się właśnie dzięki relacji z niepełnosprawnymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.
Papież Franciszek po raz kolejny podkreślił znaczenie jedności chrześcijan.
Papież przyjmujął na audiencji kierownictwo Fundacji Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Nie szukamy pierwszych czy najwygodniejszych miejsc, bo są to ślepe zaułki.