Szczęśliwi ludzie

Anna Kwaśnicka; GN 51-52/2011 Opole

publikacja 10.01.2012 07:00

Tutaj pełnosprawni i niepełnosprawni umysłowo wzajemnie uczą się od siebie tego, co w życiu jest najważniejsze.

Szczęśliwi ludzie Anna Kwaśnicka/ GN We wspólnocie swoje miejsce znalazły nie tylko osoby niepełnosprawne, ale również ich rodzice i rodzeństwo.

Czas świąt Bożego Narodzenia jest pełen życzeń. Wesołych, radosnych, ciepłych… W ciągu roku wielu osobom składamy życzenia noworoczne, urodzinowe, z okazji ślubu, bierzmowania, przejścia na emeryturę. Wtedy wśród pięknych słów, prócz zdrowia i pomyślności, niezwykle często pojawia się szczęście. „Wszystkiego tego, czego potrzebujesz, by być szczęśliwą” – napisał mi kiedyś przyjaciel. Te życzenia wówczas poruszyły mnie, a ponownie wypłynęły na spotkaniu wspólnoty Sól Ziemi, gdzie nie sposób było nie zastanowić się nad tym, w czym upatrujemy szczęście.

Planowałam być taktowna

– To było pod koniec 2006 roku. Wybierałam się z kolegą Krystianem na spotkanie w duchu Taizé. Na miejscu okazało się, że spotkania nie ma, za to są rekolekcje wspólnoty Wiara i Światło – opowiada Angelika Nędza, młoda, uśmiechnięta absolwentka teologii. – Zostaliśmy, a pierwsze wrażenia były bardzo pozytywne – mówi, podkreślając, że wówczas otrzymali zaproszenie na następne spotkanie, ale nie wiedzieli, czy na nie przyjdą. Miesiąc zastanawiania się i poszli.

– Wcześniej nie miałam kontaktu z osobami niepełnosprawnymi, stąd wyobrażałam sobie, że wobec nich powinnam być delikatna i taktowna, tak by nikogo nie urazić – wspomina. – Tymczasem wszystko toczyło się bardzo spontanicznie. Maminki (tak nazywane są w Ruchu Wiara i Światło osoby niepełnosprawne) sprawiają, że relacja rodzi się naturalnie. Są bezpośredni, radośni i pierwsi wychodzą z kontaktem. Dlatego zakorzenione w mojej głowie stereotypy kolejno upadały – przyznaje Angelika, dodając, że gdy w wakacje pojechała na pierwszy obóz Soli Ziemi, mocno zżyła się ze wspólnotą. – Byliśmy ze sobą cały czas przez dwa tygodnie. Czasami było ciężej, czasami łatwiej. Przychodziły też momenty zastanowienia, jak się zachować, bo było wielu Muminków, a każdy z nich miał inne reakcje, jedni łapali za włosy, inni krzyczeli. Ale byłam tak pozytywnie nastawiona, że przyjmowałam wszystko, uważając, że jest to szansa, której nie można zmarnować – mówi.

Dostrzegajmy „małe” cuda

– Zawsze chciałam odnaleźć przyjaciół, którzy będą przyjaźnić się również z moją siostrą – przyznaje Dorota Łoś, studentka, której 26-letnia siostra Marysia jest niepełnosprawna umysłowo. – Tu w pełni zrozumiałam, kim jest osoba niepełnosprawna i jak jest ważna. Mimo że wychowałam się w przyjaźni z niepełnosprawnymi, bo nasza mama wiele działała w środowisku lokalnym, organizując stowarzyszenie i wiele integracyjnych spotkań, wyjazdów, zabaw, to wciąż nie rozumiałam, dlaczego Bóg pozwala, by te osoby cierpiały, były zepchnięte na margines życia społecznego – mówi Dorota, podkreślając, że dopiero we wspólnocie odkryła, że oni są solą ziemi. – Prawdziwe perły rodzą się z największego cierpienia. To trzeba odkryć i zrozumieć, inaczej nie będziemy potrafili dostrzec tak wielu cudów, które dzieją się wokół nas, inaczej będziemy gonić za pieniądzem, za osiągnięciami, za tym, by być idealnymi i pięknymi. Nie w tym jest sens życia. Tego uczą nas na każdym kroku Muminki – mówi Dorota Łoś, opowiadając dla przykładu o przygotowaniach do jasełek. – W szkole byliśmy przyzwyczajeni do tego, że wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, jak najpiękniejsze, a tu nawet krzywo wycięta gwiazdka cieszy i niewielka rola daje dziesięć razy więcej radości – przyznaje, zaznaczając: – Nie pieniądz, nie sława, ale czas spędzony z innymi, relacje, które można zbudować, są o wiele bardziej wartościowe.

Sami stawiamy sobie poprzeczki

– Przyszłam do wspólnoty z ogromną pewnością, że dam im czas, siłę, chęci, uśmiech – przyznaje Angelika Nędza. – A okazało się, że nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile w życiu otrzymałam, jaka jestem bogata. Sam fakt, że mogę żyć, mam dwie ręce, dwie nogi, że jestem zdrowa. To bardzo dużo – mówi, podkreślając, że czasem ludzie nie uświadamiają sobie tego. – Żyjemy w natłoku obowiązków, wiele się od nas oczekuje, ale też wiele sami od siebie oczekujemy. Stawiamy sobie coraz wyższe poprzeczki, patrzymy na siebie z perspektywy „ciągle nie domagam”, myśląc, że za mało mam, wciąż za mało robię itd. A tutaj, jak jesteśmy z Muminkami, widzimy, co naprawdę jest potrzebne do szczęścia. Oni nie zakładają tylu masek, mają inną percepcję świata, nie tak rozbudowaną, ale dzięki temu są szczęśliwsi i uczą nas prostolinijności, szczerości i otwartości - zaznacza Angelika, a Dorota dodaje: – Dopiero po jakimś czasie bycia we wspólnocie odkrywamy, że bogactwo, które w sobie nosimy, to, jak jesteśmy nastawieni do życia, jaki mamy system wartości, kształtuje się właśnie dzięki relacji z niepełnosprawnymi.

Przy wigilijnym stole

Tradycyjnym momentem adwentowych rekolekcji wspólnoty Sól Ziemi, które w tym roku odbyły się w Jełowej, jest wieczerza wigilijna poprzedzona jasełkami. Niemal wszyscy są zaangażowani w przygotowania, jedni ubierają choinkę, inni szykują przedstawienie jasełkowe, dekorują świąteczny stół czy gotują pierogi i inne smakołyki. Ramię w ramię Muminki, ich rodzeństwo i rodzice oraz Paszczaki – tak nazywani są ich zdrowi przyjaciele. Gdy wchodzę do sali, zostaję przywitana z otwartymi ramionami. Dosłownie! – Tak się dzieje. Gdy 10 lat temu przyszedłem na pierwsze spotkanie wspólnoty w Lublinie, osoby niepełnosprawne przyjęły mnie jak starego przyjaciela – wyjaśnia duszpasterz Soli Ziemi ks. Marian Kluczny, podkreślając, że głównym rysem charakterystycznym Ruchu Wiara i Światło jest przyjaźń.

– Wydawałoby się, że osoby z niepełnosprawnością intelektualną nie wszystko potrafią zwerbalizować i zakomunikować w jasny sposób, ale będąc z nimi jakiś czas, można się nauczyć rozumienia ich – stwierdza ks. Kluczny, dopowiadając, że niepełnosprawni są wierni w przyjaźni, nigdy nie rezygnują, nie kończą relacji. – Jeżeli jest się z najsłabszymi, najbardziej potrzebującymi, to samo bycie z nimi, próba ofiarowania im skrawka swego serca, powoduje, że otrzymujemy błogosławieństwo od Pana Boga – mówi, opowiadając o przeżywanym w czasie rekolekcji wielkopostnych obrzędzie wzajemnego umywania nóg: – Wówczas osoba, której umywane są nogi, modli się o błogosławieństwo dla osoby, która jej nogi umywa. To konkretny znak tego, czego doświadcza się w codzienności, kiedy wychodzi się ku najmniejszym.

Sól Ziemi

To jedyna w diecezji opolskiej wspólnota należąca do międzynarodowego Ruchu Wiara i Światło, skupiającego osoby z upośledzeniem umysłowym i ich rodziny. Ruch ten narodził się we Francji w 1971 r. Marie-Hélene Mathieu i Jean Vanier, założyciel domów „Arki”, zainicjowali wspólnoty, w których osoby upośledzone pogłębiają swoją relację z Jezusem, odnajdują przyjaciół, akceptację, radość i pokój. Pierwszymi kapelanami opolskiej wspólnoty, którą tworzy kilkadziesiąt osób, pochodzących z różnych parafii, w wieku od 10 do ponad 60 lat, byli ks. Norbert Wons i ks. Sławomir Pawiński. Obecnie grupie posługuje ks. Marian Kluczny. Wspólnota spotyka się raz w miesiącu w par. Przemienienia Pańskiego w Opolu, a także na wyjazdowych rekolekcjach adwentowych i wielkopostnych oraz na obozach wakacyjnych, a jej głównym rysem charakterystycznym jest budowanie relacji opartych na przyjaźni.