Dwaj katoliccy duchowni porwani dwa tygodnie temu w Sudanie odzyskali wolność.
Obaj księża, Joseph Makwey i Sylvester Mogga, pracowali w tej samej parafii w miejscowości Rabak w regionie Nilu Błękitnego. Zostali uprowadzeni przez rebeliantów z plemienia Szylluk działających na pograniczu z Sudanem Południowym. Miejscowe źródła kościelne podają, że obaj duchowni czują się dobrze, choć jeden z nich został niegroźnie ranny w czasie porwania. Poinformowano też, że nie wypłacono za ich uwolnienie żadnego okupu.
Tymczasem pięciu chińskich księży ze wspólnoty katakumbowej aresztowano w autonomicznym regionie Mongolii Wewnętrznej. Komunistyczna policja zatrzymała ich wczoraj w miejscowości Erenhot na pograniczu z Mongolią. Wśród zatrzymanych jest administrator diecezji Hohhot, rektor tamtejszego seminarium duchownego oraz księża z trzech parafii. Ponad 30 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa przerwało spotkanie duchownych, które odbywało się w domu prywatnym. Poświęcone ono było sprawom duszpasterskim wspólnoty kościelnej działającej w podziemiu. Do tej pory w tym regionie Chin pracowało ok. 30 katolickich duchownych, na których działalność władze przymykały oczy.
Aresztowanie, bicie i poniżanie – oto, co może spotkać chrześcijan w Arabii Saudyjskiej za praktykowanie wiary. Takiego losu zaznało ostatnio 35 osób pochodzących z Etiopii, w większości kobiet, które miejscowa policja zastała na wspólnej modlitwie. Poinformowała o tym organizacja praw człowieka Human Rights Watch.
Do wydarzenia doszło w połowie grudnia w mieście Dżudda nad Morzem Czerwonym. Zatrzymanych mężczyzn pobito, a kobiety poddano upokarzającej rewizji osobistej. Następnie wszyscy zostali umieszczeni w ciężkim więzieniu. 10 dni później aresztantów postawiono przed sądem, gdzie zmuszono ich do złożenia odcisków palców pod nieznanej treści dokumentem. Postawiono im też zarzut „nieobyczajnego zgromadzenia”, jako że w Arabii Saudyjskiej istnieje zakaz spotykania się osób odmiennej płci, gdy nie są w związku małżeńskim. Obecnie Etiopczykom grozi wydalenie z kraju.
Tłum hinduistycznych ekstremistów sterroryzował wczoraj kampus jezuickiej uczelni w Anekal w indyjskim stanie Karnataka. Pretekstem do najścia było nie wywieszenie flagi w święto narodowe. Ekstremiści uniemożliwili wykłady i domagali się aresztowania rektora koledżu. Wezwana przez jezuitów policja przez dwie godziny bezczynnie przyglądała się zamieszkom na terenie kampusu. By zakończyć najście, rektor dobrowolnie oddał się w ręce funkcjonariuszy. Hinduska policja nie przewiozła go jednak na posterunek radiowozem, ale przeprowadziła w orszaku ekstremistów. Studenci, którzy stanęli w obronie swego rektora ks. Melwina Mendonki SJ, zostali dotkliwie pobici.
Policja zwolniła z aresztu jezuitę w godzinach wieczornych i nie przyjęła zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa przez hinduistów. A ich roszczenia są coraz większe. Obecnie domagają się zamknięcia prestiżowej szkoły, w której jest prawie 400 studentów. Głównie są to dalici i ludzie z niższych kast oraz ludność plemienna. Zdaniem ekstremistów jezuicka uczelnia niszczy kulturę Indii i dlatego chrześcijanom winno się zabronić prowadzenia szkół.
Aby przywódcy narodów byli wolni od pokusy wykorzystywania bogactwa przeciw człowiekowi.
„Jakość życia ludzkiego nie zależy od osiągnięć. Jakość naszego życia zależy od miłości”.
Znajduje się ona w Pałacu Apostolskim, w miejscu dawnej Auli Synodalnej.
Bp Janusz Stepnowski przewodniczył Mszy św. sprawowanej przy grobie św. Jana Pawła II.
Jest ona porównywalna z popularnością papieża Franciszka z pierwszego okresu jego pontyfikatu.