Komentarze do materiału/ów:
Kiedy wchodzą na obrady i z nich wychodzą zawsze czekają na nich reporterzy.
„Aldeas – A New Story” będzie zawierał także ostatni obszerny wywiad z Franciszkiem.
Msze żałobne za papieża Franciszka odbywają się w Watykanie codziennie do niedzieli.
"Służy jedności wszystkich członków jednego Ciała Chrystusa.”
Proszę będziesz oferują dla mojej rodziny Większość naszych Mszy Świętej w intencji? Wiem, że jest opłata za wino i energii elektrycznej. Wiem też, że nasz Kościół Święty Katolicki większość uczy jeśli jesteś biedny finansowo i w potrzebie bardzo dobry powód dla najbardziej Mszy Świętej, aby być oferowane się do swoich zamiarów pomóc, Kościół pomoże Ci w dobrej ustawy Miłosierdzia. I kolejny dobry Pobożni katolicy mogą i przedstawi na opłacenie kosztów do pomocy jednego z samego Boga w Potrzebie. Walka jest świetny w naszych czasach między dobrej & evil wszyscy musimy zjednoczyć się w modlitwie i więcej i walczyć o to, co jest na naszych One & Only Prawdziwy Bóg Najświętsza Trójca Święta!
I módl się, że ktoś będzie Wpłać koszt 10,00 dolarów do tego najbardziej Mszy Świętej, aby być oferowane nawet w moich intencjach.
Dziękuję wszystkim bardzo za pomoc i wsparcie i niech Bóg błogosławi was wszystkich Obficie Zawsze!
Proszę powiedzieć wszystkim, wiesz o modlitwę za nas codziennie i aby ofiarować Mszę świętą w najbardziej dla naszych intencji regularnie, aby pomóc nam w stanie dobrze jeśli Bóg przez bfullfilling naszą misję dla Niego. Dziękuję wszystkim bardzo i niech Bóg was błogosławi obficie zawsze.
Niewolnikiem Maryi, JoAnn Coules @ fatima.today@gmail.com @ Detroit Michigan Wniebowzięcia Grotto
A więc Kościół jest niewiarygodny, gdy mówi o nierozerwalności małżeństwa i jakichś grzechach przeciwko VI przykazaniu. Prawdy Ewangelii są rozmywane przez nasz Kościół Katolicki.
Papież nie ma prawa mówić kto może być zbawiony a kto nie. Nawet człowiek ekskomunikowany czy apostata mogą być zbawieni - tak Kościół naucza. Kto będzie zbawiony wie tylko Bóg.
http://glosojcapio.pl/index.php?Itemid=142&id=796&option=com_content&task=view
Jeżeli jeden stracił tak bardzo, że ma zero, to ta strata nie jest rekompensowana przez ogromny zysk drugiego. Bo duża liczba pomnożona przez zero zawsze daje zero. A to znaczy, że nawet jeżeli komuś jest dobrze, dobro wspólne nie jest zachowane. Chodzi o to, aby każdy brał pod uwagę tego, który ma zero. Brać pod uwagę nie znaczy, że każdy ma się poświęcać czy nieustannie dzielić. Chodzi o to, by wziąć pod uwagę, że to, co ja robię, ma wpływ na innych.
Czy człowiek może z góry przesądzać, że jakieś sakramentalne małżeństwo jest nieodwracalnie nie do uratowania, że jacyś małżonkowie nie mają szans się nawrócić? Przecież Pan Bóg łaskę nawrócenia daje każdemu człowiekowi, w szczególności wiarołomnemu małżonkowi... i każdy z tej łaski może skorzystać...
Skoro mąż (na przykład, można odwrócić sytuację) odszedł od żony do innej po roku małżeństwa
wziął ślub cywilny z inną kobietą
ma z nią pięcioro dzieci
z których jedno chore nieuleczalnie (w tym sensie, że będzie chore do końca życia i do końca życia będzie wymagać opieki)
to czy aby na pewno dobrem będzie gdy się "nawróci", opuści matkę swoich dzieci, swoje dzieci i wróci do żony?
Szczególnie moralnie wątpliwe byłoby takie nawrocenie gdyby nastąpiło po urodzeniu się chorego dziecka, którym trzeba się opiekować do końca życia.
Oczywiście może się "nawrócić" w ten sposób, że nie będzie współżył ze swoją "cywilną" żoną.
Tylko z kolei co na to żona? Jak nie będzie się godzić na taki układ to "nawrócony" zostawi ją z piątką dzieci?
A co jeżeli zdradzona żona (ta pierwsza) skorzysta ze swojego prawa do separacji (jest to dopuszczone przez Kościół w wypadku zdrady).
Więc on zostawi "cywilną" żonę z tą piątkę dzieci albo wejdzie w konflikt
tylko po to by żyć w separacji ze swoją "kościelną" żoną, która po kilkunastu latach jest dla niego w zasadzie obcą osobą?
To są trudne i powikłane sprawy.
Łatwo napisać "nawrócić się". Ale jak w konkretnym przypadku ma wyglądać to nawrócenie dużo trudniej sobie wyobrazić biorąc pod uwagę okoliczności.
A nie przyszło Ci na myśl, że im dłużej trwa cudzołóstwo tym większy to grzech? Przecież notoryczne życie w cudzołóstwie bez woli nawrócenia, to zuchwałe liczenie na miłosierdzie Boże.
A jesli sakramentalna żona po kilkunastu latach nie chce już powrotu wiarołomnego męża, to tym większa jest jego wina nieodwracalnego rozbicia małżeństwa. Ale to nie oznacza, że teraz wiarołomny może spokojnie żyć w drugim związku. Bo zamiast słusznej kary za rozbicie małżeństwa, dostałby niezasłużoną nagrodę: prawo do życia w cudzołóstwie, bo "żona go już nie chce".
"Kiedy Bóg jest na 1. miejscu, wtedy wszystko jest na swoim miejscu" (św. Augustyn). Pan Bóg również zatroszczy się o dzieci z niesakramentalnego związku, gdy ten w wyniku nawrócenia osób go tworzących rozpadnie się.
To, że doszło do takiej sytuacji doszło jest bezsporną i ogromną winą mężczyzny o jakim mowa (może być tak, że zaszły okoliczności zmniejszające jego odpowiedzialność za zaistniałą sytuację - ale to już inna sprawa).
Rozumiem, że według Twojego pomysłu w opisanej sytuacji mężczyzna powinien opuścić kobietę, matkę jego pięciorga dzieci z których jedno jest chore?
To kwestia zaciągniętych nowych zobowiązań (wobec dzieci na przykład). W takiej sytuacji jak opisana Kościół już dawno nie zalecał opuszczenia kobiety i dzieci z którymi się żyje.
Uniknięcie grzechu wtedy miałoby polegać na zaprzestaniu współżycia (co nie4 zawsze jest mozliwe - jest jeszcze ta druga strona, która może tego nie chcieć).
I to jest duży problem. Może się okazać, że człowiek tak się zapętlił w swoim życiu, że nie ma już dobrego rozwiązania.
@ Mt 19,6
Bog nie chce niczyjej krzywdy a już szczególnie krzywdy pięciorga niczemu niewinnych dzieci (odwołując się do przykładu), ktore by się wychowywały bez ojca oraz kobiety (tu ewentualnie można mówić o winie), która jest matką jego dzieci na którą spadnie opieka nad ciężkochorym dzieckiem.
Przykazanie miłości jest ponad prawem.
piszesz, że "Kościół już dawno nie zalecał opuszczenia kobiety i dzieci z którymi się żyje". Otóż jesteś w błędzie, proszę przeczytaj co jeszcze 30 lat temu mówił Sługa Boży ks. A.Woźny rozwodnikowi w drugim związku, w którym miał troje dzieci. Zalecał ROZEJŚCIE SIĘ. Cytuję:
"kobieta, z którą Pan się później złączył i ma z nią troje dzieci, nie jest Pańską żoną i nazywanie jej żoną, a siebie mężem będzie zawsze pustym słowem...(...) Pan ją kocha? Miłość to przecież znaczy komuś dobrze życzyć i dobrze czynić. A namawianie kogoś do grzechu, narażanie go na potępienie, gdyby w tym grzechu umarł, to jest miłość pozorna, właściwie samolubstwo. Należy więc, żeby Pan tę kobietę, z którą się związał, zaczął naprawdę kochać, to znaczy dobrze jej życzył, ratując ją od potępienia przez to, że skłoni ją Pan do rozejścia się."
całość tu:http://www.milujciesie.org.pl/nr/rodzina/jesli_przyjdzie_pokusa_rozwodu.html
A potem dojrzał i w wieku trzydziestu paru lat się ożenił to nie widziała bym w tym nic dziwnego (sama znam takie przypadki).
Niektórzy dwudziestoletni mężczyźni są jak dzieci...znudzi im się - koniec zabawy. Z czasem dorośleją, tak po prostu...
Adhortacja JP2 "familiaris consortio" akapit 84 pkt g)
do @ Mt: 19,6
[g] Pojednanie w sakramencie pokuty — które otworzyłoby drogę do komunii eucharystycznej — może być dostępne jedynie dla tych, którzy żałując, że naruszyli znak Przymierza i wierności Chrystusowi, są szczerze gotowi na taką formę życia, która nie stoi w sprzeczności z nierozerwalnością małżeństwa. Oznacza to konkretnie, że gdy mężczyzna i kobieta, którzy dla ważnych powodów — jak na przykład wychowanie dzieci — nie mogąc uczynić zadość obowiązkowi rozstania się, „postanawiają żyć w pełnej wstrzemięźliwości, czyli powstrzymywać się od aktów, które przysługują jedynie małżonkom”.
Komentarz do adhortacji
Najpoważniejszym powodem uniemożliwiającym rozstanie się jest potomstwo pochodzące z nowego związku (chodzi także o dzieci adoptowane). Dzieci mają prawo do obojga rodziców, których obecność pod jednym dachem i atmosfera rodzinna są niezbędnymi warunkami do ich prawidłowego rozwoju. Wychowanie potomstwa zostało wskazane przez papieża jedynie tytułem przykładu, z czego należy wnioskować, że mogą istnieć także inne racje usprawiedliwiające pozostanie razem, takie jak podeszły wiek, choroba, wspólny dom, długi „staż cywilny” i niemożność odbudowania pierwszego małżeństwa (nierzadko druga strona też jest już z kimś związana).
Jak widać Kościół przewiduje sytuacje, które uniemożliwiają rozstanie "niesakramentalnych" (i ma dla nich opcję, która w ich przypadku jest nawróceniem - wstrzemięźliwość seksualną).
Mam rozumieć że to co ktoś powiedział 30 lat temu (nawet "Sługa Boży") jest ważniejsze dla Ciebie od wypowiedzi papieża Jana Pawła II, czy tak?
Jeszcze raz powtarzam - sprawy należy traktować indywidualnie bierąc pod uwagę całą złożoność sytuacji i wszystkie okoliczności.
Nie dyskutuję z wymogiem życia w powtórnym związku we wstrzemiężliwości płciowej, stwierdzam jednak, że w niektórych sytuacjach może być to skrajnie trudne.
Po to są nauki przedmałżeńskie i rozmowy z księdzem, żeby nie dopuszczać do małżeństwa osoby, które nie są dojrzałe. Czemu usprawiedliwiać osoby dorosłe, bo 21-letnie, że mogłby popełnić "błąd" i wziąć ślub, a później mogą sobie dorosnąć i po trzydziestce znowu wziąć inną kobietę??? Co przez te 10 lat ma ten facet robić? wykorzystywać inne kobiety czy żyć w celibacie i przemyśleć swoje życie i to, że zmarnował je pierwszej żonie? MOŻE TO WINA DZISIEJSZYCH CZASÓW i niestety rodziców, a szczególnie MATEK wychowujących synusiów bezstresowo na MAMINSYNKÓW, którzy nie potrafią jako dorośli mężczyźni wziąć odpowiedzialności za swoje decyzje, za siebie i za żonę, której się ślubowało przez BOGIEM. Ale co się dziwić jak na to społeczeństwo pozwala???
Czemu ma służyć to rozeznanie - to rozróżnienie? Przecież ważna przysięga małżeńska w jednakowym stopniu dotyczy/zobowiązuje wszystkich sakramentalnych małżonków "na dobre i złe" - zarówno tych co skrzywdzili i tych co zostali skrzywdzeni, gdyż nie ma w niej żadnych dodatkowych klauzul... Czy to rozróżnienie ma usprawiedliwiać cudzołóstwo tych, co zostali skrzywdzeni, porzuceni i weszli w cudzołożny związek?
Przyjrzałabym się swoim poglądom i wzięłabym bardzo na poważnie możliwość, że się mylę.
Daję Ci oczywiscie prawo do pozostania w swoich własnych przy swoich własnych sądach, to co jest w adhortacji nie jest orzeczeniem dogmatycznym aczkolwek wchodzi w skład Nauczania Kościoła w szerokim tego słowa znaczeniu (i możesz z tym dyskutować).
Jest napisane to co jest napisane -
są sytuacje w których rozstanie jest niemożliwe. I nie ma co doprecyzowywać bo napisane jest jasno i precyzyjnie.
Jak ktoś szuka furtki to i tak ją znajdzie. "Zamykanie furtek" to droga donikąd.
Dobry Pasterz pasie swoje owce na otwartych pastwiskach a one idą za nim bo mu ufają a nie otacza stado owiec murem i nieustannie sprawdza czy wszyskie furtki dobrze pozamykane by któraś się nie wymknęła.
Chrześcijaństwo nie jest dla cwaniaków i oszustów którzy szukają jakichś furtek by je wykorzystać do trwania w grzechu.
Jak ktoś chce tkwić w grzechu i jednocześnie przyjmować Komunię święta to nic mu nie stanie na przeszkodzie.
Uzna, że sumienie mu nic nie wyrzuca i nie spowiadać się z życia z kobietą, która nie jest jego żoną. Proste?
Dopóki żyją sakramentalni małżonkowie nie można mówić o nieodwracalności rozbicia ich małżeństwa, gdyż zawsze mają oni szanse się nawrócić i wypełnić to wszystko, co sobie ślubowali na dobre i złe przed Bogiem. Przysięga ich zobowiązuje do stałej gotowości do pojednania się i dążenia do powrotu do siebie...
"Rozumiem, że według Twojego pomysłu w opisanej sytuacji mężczyzna powinien opuścić kobietę, matkę jego pięciorga dzieci z których jedno jest chore?
To kwestia zaciągniętych nowych zobowiązań (wobec dzieci na przykład). W takiej sytuacji jak opisana Kościół już dawno nie zalecał opuszczenia kobiety i dzieci z którymi się żyje."
To co piszesz nie jest zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego - nie jest zgodne z wolą Bożą. W książce pt. "Sychar. Jak kochać nieślubne dzieci? Powroty z niesakramentalnych związków - świadectwa" na początku można przeczytać świadectwo Ani i Andrzeja, którzy wrócili do siebie po 13 latach w sytuacji, po ludzku patrząc beznadziejnej, gdyż w drugich związkach urodziły im się dzieci (troje u Ani i jedno u Andrzeja). Ich nawrócenie jest przykładem jak z pomocą łaski Bożej można realizować wolę Bożą zapisaną w przysiędze małżeńskiej i w zdaniu św. Augustyna: „Jeśli Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu”.
W książce pokazany jest los ich dzieci urodzonych w niesakarmentalnych związkach, jak w takiej złożonej sytuacji po powrocie sakramentalnych małżonków do siebie, można je wychowywać i kochać. Okazuje się, że z Bożą pomocą, gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, jest to możliwe. Ostatnio w maju urodziło się ich pierwsze dziecko. Ww. książka, a więc i zawarte w niej świadectwo Ani i Andrzeja posiada imprimatur, oficjalne uznanie władzy kościelnej, potwierdzające że treści tam zawarte zgodne są z nauczaniem Kościoła katolickiego.
Z treścią imprimatur można się zapoznać na stronie: http://sychar.org/pismo/imprimatur/imprimatur-jak-kochac-nieslubne-dzieci.jpg i z opinią kościelnego cenzora: http://sychar.org/pismo/imprimatur/opinia-jak-kochac-nieslubne-dzieci.jpg
Natomiast samo świadectwo można również obejrzeć w wersji video na stronie: https://youtu.be/x7h6xuf1_gM
Wiem, że ludzie mogą miec rózne doświadczenia, są różne świadectwa (niektóre budujące inne nie) i z tym, że ktoś przezył to czy tamto trudno dyskutować.
Nie ma dwóch takich samych osób dwóch takich samych sytuacji kopiowanie czyjegoś życia w swoim to przeważnie droga do katastrofy.
To tak jakbyś jechał po jakiejś drodze i kierował się wskazówkami jak jechać kogoś kto jechał po zupełnie innej drodze - katastrofa.
nauczanie papieża, JPII obowiązuje dopiero od 30 lat. Zaś wcześniej przez 2000 lat nie było furtki usprawiedliwiającej wspólne życie rozwodników w drugich związkach, ani nie było rozgrzeszania takich osób, nawet jeśli żyli w tzw. "białym związku". Dopiero od 1981 roku przyjęto liberalne rozwiązania i to teraz wydaje swoje zatrute owoce: rozwodników w drugich związkach jest coraz więcej i ich żądania ciągle rosną.
A jeśli nie wiesz, to jeszcze na początku XX wieku zawarcie drugiego związku (cywilnego) po rozwodzie z małżonkiem sakramentalnym było zagrożone ekskomuniką.
Dlatego należy poważnie zastanowić się czy na pewno liberalizm wprowadzony przez adhortację FC ma jakieś uzasadnienie w Ewangelii.
(ps. pewne wątpliwości co do tzw. "białych związków" są przedstawione w tu:
http://www.deon.pl/religia/wiara-i-spoleczenstwo/art,1020,synodzie-wyplyn-na-glebie.html
Nie udawajmy - nauczanie Kościoła się zmienia, zmieniało się i będzie się zmieniać (***). Jest odpowiedzią na problemy jakie niosą czasy i źle by było gdyby było inaczej.
(***) w szerokim tego słowa znaczeniu, nie mam na myśli np. dogmatów - chociaż to w pewnym sensie też się zmienia - pogłębia się ich rozumienie.
są sytuacje w których rozstanie jest niemożliwe".
I tu się różnimy. Zawsze z Bożą pomocą jest możliwe zerwanie z grzechem, gdyż z Bogiem nie ma nic niemożliwego...
A jak się nie znajdzie to od czego są domy pańswowe domy opieki, prawda?
Ok, można, a nawet trzeba ufać, że Bóg sprawę rozwiąże, ale dopóki nie rozwiąże i nie można jej zapewnić godziwej opieki opuszczenie jej byłoby ogromną krzywdą jej wyrządzoną.
Wręcz przeciwnie - słyszymy, że nad rozwodnikami w nowych związkach "trzeba się pochylić", "otoczyć opieką", "wspierać", "wychodzić do nich", etc.
słusznie zauważyłaś, że nie wzywa się rozwodników w nowych związkach do ich zerwania. Wygląda na to, że jest to uprzywilejowana grupa grzeszników, której nie obowiazuje nauka płynąca z Ewangelii.
Wszystkich innych katolików wzywa się stale do nawracania i spowiedzi przynajmniej raz w roku, a jedynie do rozwodników stosuje się jakieś inne zasady.
Tylko nikt nie pomyśli, czy taką samą taryfę ulgową będą mieli cudzołożnicy na sądzie po śmierci.