Leon XIV włoży ten pierścień podczas uroczystej inauguracji swego pontyfikatu 18 maja o godz. 10.00.
Papież Leon XIV w swym zawołaniu papieskim zawarł słowa: „In Illo uno unum”.
Katolicka Nauka Społeczna wprowadza dialog między nauką a sumieniem.
- Trenował u mnie dwa lata. Rozpoznałem go, kiedy stanął na balkonie bazyliki Świętego Piotra.
To znak wytrwałości, jaką wykazują chińskie wspólnoty katolickie na drodze wiary.
,,On was wszystkiego nauczy"...
Polecam świetny wykład dr Wandy Półtawskiej na temat Dlaczego Nie Antykoncepcji - od strony wiary (nauki Kościoła):
http://zywawiara.pl/katechezy/art-170.html
Wypowiedź ta dotyka antykoncepcji i ogólnie tematu ludzkiej seksualności...
Co do "antykoncepcji" - to jest jeszcze jedna przyczyna dla której Kościół nie może się na jej stosowanie zgodzić, a mianowicie: większość metod tzw. "antykoncepcji" ma również działanie wczesnoporonne np. tabletki antykoncepcyjne, wkładki domaciczne, wszelka antykoncepcja hormonalna, plastry, zastrzyki, tzw. tabletki po,.... Bowiem - w przypadku jeśli dojdzie do zapłodnienia komórki jajowej - środki te nie dopuszczają do zagnieżdżenia w macicy, a więc powodują śmierć nowo powstałego człowieka. Jest to jeden z mechanizmów działania tych środków w przypadku jeśli dojdzie do poczęcia (zapłodnienia). Co do prezerwatyw to mają działanie wczesnoporonne - jeśli są dodane do nich środki mające działanie wczesnoporonne (np. spermicydy zawierające nonoxynol).
Nie można oddzielić życia od miłości i miłości od życia. Jeśli ktoś to zrobi, to w konsekwencji i jedno i drugie ulegnie osłabieniu i zanikowi.
Dzisiaj, dokonuje się tyle aborcji, bo jest mentalność antykoncepcyjna: chronienia się przed nowym życiem, przed dzieckiem. Zupełnie, jakby było agresorem, a nie owocem miłości. To min. sprawia też, że w naszym kraju mamy katastrofę demograficzną.
Z drugiej strony umiera sama miłość: coraz więcej rozwodów, dzieci zrywają kontakt z rodzicami, pary sobie nie ufają żyjąc na kocią łapę, rodzą się perwersje, ...
"dopuszcza wykorzystywanie naturalnych rytmów płodności i bezpłodności, kiedy małżonkowie pragną uniknąć poczęcia dziecka.
"Kościół naucza - orzeka Paweł VI - że wolno wówczas małżonkom uwzględniać naturalną cykliczność właściwą funkcjom rozrodczym i podejmować stosunki małżeńskie tylko w okresach niepłodności, regulując w ten sposób ilość poczęć, bez łamania zasad moralnych"
"antykoncepcja narzuca mowę obiektywnie sprzeczną, czyli taką, która nie wyraża całkowitego oddania się drugiemu; stad pochodzi nie tylko czynne odrzucenie otwarcia się na życie, ale również sfałszowanie wewnętrznej prawdy miłości małżeńskiej, powołanej do całkowitego osobowego daru."
"Jest natomiast wewnętrznie złe wszelkie działanie, które - czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków - miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego"
Przepraszam, ale kto jest autorem tak zredagowanej wiadomości? Osoba ta nie dość, że jest na bakier z logiką, to na dokładkę nie rozumie nauczania Kościoła w materii w której się wypowiada, lub nawet rozumiejąc wypowiada się niezwykle niezręcznie wprowadzając swoim bełkotem większe zamieszanie niż to przeciwko któremu występuje. Metody naturalnej regulacji poczęć NIE SĄ METODAMI ANTYKONCEPCYJNYMI w swoim założeniu, nie z taką myślą zostały opracowane, natomiast MOGĄ BYĆ STOSOWANE Z TAKĄ INTENCJĄ I WTEDY SA MORALNIE NIEDOZWOLONE. Autor informacji sugeruje zgodnie ze swoją wolą, lub wbrew niej coś wręcz przeciwnego. W istocie rzeczy nie chodzi o to czy metody naturalne są lepsze od sztucznych, czy nie, a o nastawienie je stosujących. To ono ma decydujące znaczenie w ocenie moralnej. Oczywiście metody sztuczne z natury rzeczy mogą znacznie łatwiej uwłaczać godności ludzkiej je stosujących, ale jest to z punktu widzenia moralnego rzecz WTÓRNA, ponieważ grzech wystąpił wcześniej - w chwili podjęcia decyzji. Istotne są motywy, którymi kierują się ludzie. Reszta jest konsekwencją. Autor informacji natomiast rozróżnia wartość moralną metod, jak gdyby ona istniała. To tak jak gdyby zastanawiać się, czy do zabójstwa lepiej użyć noża i siekiery lub gilotyny, jako bardziej naturalnych, a więc moralnych, lub trucizny i krzesła elektrycznego, jako nienaturalnych, a więc niemoralnych.
,,On was wszystkiego nauczy"...
Polecam świetny wykład dr Wandy Półtawskiej na temat Dlaczego Nie Antykoncepcji - od strony wiary (nauki Kościoła):
http://zywawiara.pl/katechezy/art-170.html
Wypowiedź ta dotyka antykoncepcji i ogólnie tematu ludzkiej seksualności...
Co do "antykoncepcji" - to jest jeszcze jedna przyczyna dla której Kościół nie może się na jej stosowanie zgodzić, a mianowicie: Nazwa "antykoncepcja" jest myląca ponieważ działanie wczesnoporonne mają także np. tabletki antykoncepcyjne, wkładki domaciczne, wszelka antykoncepcja hormonalna, plastry, zastrzyki, tzw. tabletki po,.... Bowiem - w przypadku jeśli dojdzie do zapłodnienia komórki jajowej - środki te nie dopuszczają do zagnieżdżenia w macicy, a więc powodują śmierć nowo powstałego człowieka. Jest to jeden z mechanizmów działania tych środków w przypadku jeśli dojdzie do poczęcia (zapłodnienia). Co do prezerwatyw to mają działanie wczesnoporonne - jeśli są dodane do nich środki mające działanie wczesnoporonne (np. spermicydy zawierające nonoxynol).
Pozwolę sobie zacytować fragment z książki "Poronne działanie doustnych środków antykoncepcyjnych" autorstwa dr n. med. Rudolfa Ehmanna:
"Istnieją jednak środki antykoncepcyjne, których działanie polega nie tylko na prewencji, ale także na efektach wykraczających poza ten termin. Do takich środków antykoncepcyjnych zaliczamy wkładkę wewnątrzmaciczną (ang. Intra-Uterine-Device - IUD, Intra-Uterine-Pessary - IUP), "pigułkę dnia następnego" (ang. "morning-after-pill"), do pewnego stopnia spermicydy zawierające nonoxynol, doustne środki antykoncepcyjne (inhibitory owulacji), gestageny, czyli syntetyczne pochodne progesteronu, przyjmowane jako depot (Depo-Provera), a ostatnio Norplant, szczepionka anty-HCG i pigułka RU-486. Wymienione środki antykoncepcyjne są nie tylko inhibitorami zagnieżdżenia (nidacji), ale działają także po zagnieżdżeniu. W świetle tych stwierdzeń pojęcie antykoncepcji staje się dwuznaczne; oznacza ono nie tylko zapobieganie zapłodnieniu, ale również zagnieżdżeniu -fakt często umykający uwadze."
I jeszcze jeden fragment:
"(...)Eksperci opierają swoje opinie na definicji początku ciąży jako momentu zagnieżdżenia embrionu, co może sugerować niektórym, że życie ludzkie także zaczyna się od implantacji. Rzeczywisty początek życia ludzkiego -zapłodnienie komórki jajowej - jest zazwyczaj pomijany milczeniem".
Nie rozumiem: mogę stosować technikę precyzyjnego wyliczania dni płodnych i niepłodnych, uprawiać seks w określone dni mając świadomość że robię to wyłącznie dla przyjemności, że z tego nie będzie potomstwa. Nie mogę natomiast stosować innej techniki. BO NIE.
...Dlaczego?
Czym innym jest zrozumienie, a czym innym jest postępowanie. Wielu rzeczy, i Boga Samego, nigdy nie zrozumiemy. To nie znaczy, że jesteśmy usprawiedliwieni postępując wbrew przykazaniom i nauczaniu KK.
> Po prostu to się kłóci z moim własnym "ja".
W chrześcijaństwie wcale nie chodzi o własne "ja".
Bo cóż to za "godność" by była, gdyby ją z miejsca miała anulować prezerwatywa?
Ja rozumiem chemiczne wczesnoporonne argumenty, ale przywiązanie do tego, że stosunek ma się odbywać TYLKO w taki a nie inny sposób z takim a nie innym finałem uważam za przejaw ograniczenia.
Poza tym NPR chcą tego samego, co metody nie-chemiczne. Nie dopuścić do poczęcia w takim a nie innym czasie.
Ciekawe, że ja, ojciec dwójki dzieci (i raczej one mi wystarczą) mam pewnie antykoncepcyjną mentalność, bo stosuję prezerwatywy, a ktoś, kto nie ma dzieci, bo NPR go od nich izolują, tak nie jest oceniany...
Po drugie: pytanie z jakiej perspektywy patrzysz na swoje życie, czy z perspektywy wiary czy z perspektywy swojej wygody. Tego nie wiem, ale wydaje mi się, że stanowisko Koscioła w świetle wiary staje się zupełnie jasne.
Po trzecie: "odczłowieczenie" to nie jest system zero-jedynkowy. Można mniej lub bardziej ograniczyć interpersonalność aktu seksualnego. Nie ma co się denerwować, wątpię, żeby to było widziane jako jakiś straszliwy grzech:D.
Po czwarte: z tą mentalnością to dobry punkt i Kościół jasno sformułował swoje stanowisko. Zresztą małżeństwo bez otwartości na potomstwo w świetle prawa kanonicznego jest nieważne.
Po piąte: Nie tylko o cel chodzi, ale o środki też. Wydaje mi się, że zapoznaje się trochę fakt, że sztuczna antykoncepcja jest nieprawidłowa, właśnie dlatego że jest sztuczna.
Sprawa jest zatem złożona, ale nie można reagować agresją. Nikt nie piętnuje (albo nie powinien) nikogo za prezerwatywy. Są gorsze grzechy i dobrze jest pamiętać o tem.
Po pierwsze, jak dla mnie, stanowisko kościoła wcale takie jasne nie jest. Czy patrząc na swoje życie z perspektywy wiary powinienem wystrzegać się wszelkich przyjemności, naturalnych potrzeb oraz nie zapewniać sobie minimum wygody? Mówimy o zwykłym, świeckim życiu.
Po drugie: traktowanie małżeństwa jako związku czysto "reprodukcyjnego", a sprowadzenie ludzkiej seksualności tylko do roli prokreacyjnej dużo dalej je odczłowiecza niż stosowanie "sztucznej" antykoncepcji, która absolutnie nie zakłóca budowania więzi, intymności, wzajemnego poznawania się i wspólnego przeżywania aktu małżeńskiego. Stosowanie antykoncepcji(przy wspólnej aprobacie) jakoś nie sprawia że mniej szanuję i kocham moją żonę.
Po trzecie: pierwsze prezerwatywy były robione wieki temu ze zwierzęcych jelit. Czy jako takie są mniej sztuczne, a tym samym mniej nieprawidłowe? :-) To oczywiście żart!
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że nie ma co się zbytnio zacietrzewiać w tym temacie.
Po pierwsze, jak dla mnie, stanowisko kościoła wcale takie jasne nie jest. Czy patrząc na swoje życie z perspektywy wiary powinienem wystrzegać się wszelkich przyjemności, naturalnych potrzeb oraz nie zapewniać sobie minimum wygody? Mówimy o zwykłym, świeckim życiu.
Po drugie: traktowanie małżeństwa jako związku czysto "reprodukcyjnego", a sprowadzenie ludzkiej seksualności tylko do roli prokreacyjnej dużo dalej je odczłowiecza niż stosowanie "sztucznej" antykoncepcji, która absolutnie nie zakłóca budowania więzi, intymności, wzajemnego poznawania się i wspólnego przeżywania aktu małżeńskiego. Stosowanie antykoncepcji(przy wspólnej aprobacie) jakoś nie sprawia że mniej szanuję i kocham moją żonę.
Po trzecie: pierwsze prezerwatywy były robione wieki temu ze zwierzęcych jelit. Czy jako takie są mniej sztuczne, a tym samym mniej nieprawidłowe? :-) To oczywiście żart!
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że nie ma co się zbytnio zacietrzewiać w tym temacie.
Po pierwsze, jak dla mnie, stanowisko kościoła wcale takie jasne nie jest. Czy patrząc na swoje życie z perspektywy wiary powinienem wystrzegać się wszelkich przyjemności, naturalnych potrzeb oraz nie zapewniać sobie minimum wygody? Mówimy o zwykłym, świeckim życiu.
Po drugie: traktowanie małżeństwa jako związku czysto "reprodukcyjnego", a sprowadzenie ludzkiej seksualności tylko do roli prokreacyjnej dużo dalej je odczłowiecza niż stosowanie "sztucznej" antykoncepcji, która absolutnie nie zakłóca budowania więzi, intymności, wzajemnego poznawania się i wspólnego przeżywania aktu małżeńskiego. Stosowanie antykoncepcji(przy wspólnej aprobacie) jakoś nie sprawia że mniej szanuję i kocham moją żonę.
Po trzecie: pierwsze prezerwatywy były robione wieki temu ze zwierzęcych jelit. Czy jako takie są mniej sztuczne, a tym samym mniej nieprawidłowe? :-) To oczywiście żart!
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że nie ma co się zbytnio zacietrzewiać w tym temacie.
------------------------------------------
jak rozeznajecie?? dostajece jakis list polecony od Boga, czy co??? nie rozumiem,
i co to znaczy , Bóg Nam pomoże, to dziecko poczete, to początek jakiegos kataklizmu życiowego w małżeństwie, nota bene, chrześcijańskim, jak wynika z postu, Mario, nie rozumiem,
Przepraszam, ale moja otwartość na nowe życie przejawia się tym że najpierw się ożeniłem, po roku urodził nam się syn, a teraz planujemy z żoną drugie dziecko. Z pomocą Pana Boga i jeśli taka Jego wola, taki plan pragniemy zrealizować. Poza tym, że tak to ujmę, "na codzień" stosujemy antykoncepcję(prezerwatywę). Uważamy współżycie za część naszego małżeńskiego życia, dające nam poczucie więzi, bliskości, ciepła i wzajemnego oddania.
" W naturalnych metodach rozpoznawania płodności chodzi o to, by małżonkowie mądrze i rozważnie podejmowali decyzję o staraniu się o poczęcie dziecka, biorąc pod uwagę sytuację swojej rodziny."
Czy to znaczy, że stosując nienaturalną antykoncepcje moje decyzje prokreacyjne stają się mniej mądre i rozważne? Czy planując kolejne potomstwo jestem mniej otwarty na życie, bo nie chcę być hazardzistą?
"Dzięki naturalnym metodom współżycie w dni niepłodne zdecydowanie zmniejsza prawdopodobieństwo zajścia w ciążę (o wiele bardziej niż sztuczne środki)"
Skoro sztuczne środki są mniej skuteczne jak wynika z Pani postu, to mając tego świadomość, stosując je zachowuję większą otwartość na życie...:)
Proponuję Pani pozwolić Bogu działać w każdej sferze jej życia i przy najbliższym bólu głowy zachęcam do rozeznania czy łykanie aspiryny w tym wypadku nie będzie zamknieciem się na Bożą wolę. Wszak aspiryna w formie tabletki zbyt naturalna nie jest, a łykając ją zabieramy Panu Bogu pole do działania. O poważniejszych chorobach i lekarskich interwencjach nie wspomnę.
Łatwo Tobie tak wrzucać wszystkich do jednego worka? Znasz wszystkich katolików, że tak mówisz?
Jakim prawem grupujesz ludzi na normalnych i innych? Chyba swoim prawem...
"Dzięki" antykoncepcji:
1. Wielu mężczyzn nigdy nie dojrzeje emocjonalnie do roli męża i ojca (bo antykoncepcja pozbawia ich motywacji, odkąd istnieje nie trzeba się przejmować choćby niechcianymi ciążami, dziećmi które trzeba będzie wychowywać i ich matką, która będzie wymagać, żeby facet łaskawie zechciał być ojcem ich dzieci - błoga beztroska).
2. Poprzez poczucie bezpieczeństwa jakie daje antykoncepcja wzrasta rozwiązłość, a jeśli ona wzrasta tak, że małżonkowie się zdradzają (bo jak nie będzie ciąży na skutek zdrady, to on/ona przecież się nie dowie), to mamy do czynienia z degradacją instytucji małżeństwa i rodziny. NIE OSZUKUJMY SIĘ, strach przed niechcianą ciążą (z kimś innym niż współmałżonek) jest dobrą pobudką do wierności (niską ale skuteczną a antykoncepcja ten bezpiecznik wykręciła).
3. Przedłużeniem "dobrodziejstwa" antykoncepcji jest aborcja. Bo jak stosujemy antykoncepcję, to znaczy, że nie dopuszczamy możliwości przyjścia na świat dziecka. A co jeśli się ono pojawi??? Ludzie stosujący metody dozwolone przez Kościół muszą się zawsze liczyć z możliwością zostania rodzicami i już samo to "zagrożenie" niejako mentalnie przygotowuje ich do tego, że rzeczywiście mogą nimi zostać, podejmują więc współżycie (lub go unikają) ze świadomością tej możliwości - a więc w odpowiedzialności za skutki (i co ważne decyzję tę powinni podejmować razem).
4. NIE MA ANTYKONCEPCJI NATURALNEJ - TO SIĘ NAZYWA WSTRZEMIĘŹLIWOŚĆ (bardzo niewygodne i niemodne słowo, nieprawdaż?)
5. Będąc kiedyś w pewnej wspólnocie, pamiętam młode dziewczęta i chłopakow, ktorzy tam trafiali (i dobrze że tam trafiali), pokiereszowani przez różne żwiązki oparte na seksie. Nie wiadomo było co robić z tymi sercami "w proch potrzaskanymi". A jeśliby nie było antykoncepcji, wiele z tych małych masakr nie mialoby miejsca. "Może wielu spośród Was uda się ochronić Wasze dzieci przed niechcianą ciążą za pomocą antykoncepcji, ale czy ochronicie w ten sposób ich serca przed głebokimi ranami ciągnącymi się często przez całą resztę życia???" Czy ochronicie w ten te najpiękniejsze i najszlachetniejsze cząstki ich meskości i kobiecości???