Polaków powinno być w Madrycie trzy, cztery razy więcej. To jest o wiele bardziej problem duszpasterzy, niż samych młodych ludzi. Jeśli nie chcemy stracić młodzieży, to księża i biskupi muszą wielkodusznie oddać im siebie, swój czas i talenty - mówi bp Marek Mendyk, katechista w Madrycie (specjalnie dla GN).
Ks. Tomasz Jaklewicz: ŚDM są ważnym wydarzeniem-znakiem dla Kościoła. Jak Ksiądz Biskup czyta ten znak?
Bp Marek Mendyk: – To jest święto wiary. Kiedy patrzę na tych młodych ludzi, którzy pokonali ogromne odległości i znoszą różnego typu uciążliwości pobytu w Madrycie, to widzę, że to są ludzie naprawdę blisko Pana Jezusa. Ja jestem pod wrażeniem tej młodzieży. Jest to przede wszystkim wielkie święto nadziei. Przyjechaliśmy tutaj ze swoich środowisk, w których bywa różnie. Coś się nam udaje w duszpasterstwie, w katechezie, ale wiele też się nam nie udaje. A tutaj widzimy, że nie jest wcale tak źle. Czujemy powiew optymizmu. Wrócimy stąd zmęczeni, ale na pewno z nową motywacją do zaangażowania, z nowymi siłami, aby służyć młodym ludziom. Przyglądam się księżom, którzy towarzyszą tej młodzieży. Jestem pełen uznania dla nich. I myślę, co zrobić, żeby motywować tych duszpasterzy w Polsce, którzy nie mają takiego kontaktu z młodzieżą, aby nie bali się podjąć ofiarnej, pełnej miłości służby dla młodych ludzi.
Czy utkwił Księdzu Biskupowi w pamięci jakiś szczególny obraz z tych dni?
– Biskupi głoszący katechezy są wszędzie bardzo radośnie przyjmowani. Patrzę z podziwem na wolontariuszy, wielu z nich to są prawie dzieci, ale zdecydowali się służyć i pięknie to robią. Może oni sami nie mają nawet świadomości, jak wielkie to jest wydarzenie w ich życiu. Jedna z wolontariuszek rozpłakała się na widok papieża…
Uczymy się tutaj tego, jak wielkim znakiem jest sam Piotr naszych czasów.
– Tak, widzimy, co znaczy autorytet. Są ludzie, którzy mienią się autorytetami, ale młodych nie da się oszukać. Oni szukają autentycznych świadków. Wierzą tym, którzy to, co mówią, potwierdzają życiem. Osoba Piotra naszych czasów do takich osób należy. To zachęta dla nas, księży, biskupów, abyśmy byli takimi wiarygodnymi świadkami.
Pojawia się zarzut, że ŚDM to sporo emocji, z których niewiele pozostanie.
– To jest prawda, że tu jest dużo emocji. Ale w akcie wiary element emocji jest ogromnie ważny. Np. ktoś usłyszy jakąś piosenkę, która go poruszy i obudzi głębszą refleksję. Obrazy, dźwięki, świadectwa ludzi – to wszystko jest ważne, to mocno wpływa na ludzi. Może się okazać, że to tylko przelotne emocje, ale tak wcale nie musi być.
Powiedzmy też otwarcie, że naszych nie jest tu zbyt wiele. Zaledwie 12 tysięcy młodych Polaków w porównaniu np. z 50 tysiącami Francuzów.
– Tak, nas tutaj powinno być trzy, cztery razy więcej. Owszem była pewna bariera finansowa, nie wszystkich stać na taki wyjazd, ale myślę, że jest to o wiele bardziej nasz problem, duszpasterzy, niż samych młodych ludzi. Jest w nich spory potencjał ale trzeba go obudzić. Jeśli nie chcemy stracić młodzieży, to musimy naprawdę wielkodusznie oddać siebie, nasz czas, talenty. Myślę tu o księżach, także o biskupach.
We wrześniu będziemy obchodzić Tydzień Wychowania. Będzie okazja, by powiedzieć o tym głośno.
– Na pewno. W Tygodniu Wychowania chcemy przede wszystkim obudzić polską szkołę i inne instytucje, które mają wpływ na tworzenie programów wychowawczych. Chodzi o to, abyśmy mieli pełny, prawdziwy obraz człowieka. Ten obraz wyznacza kierunek wychowania. Jeśli nie chcemy mieć w Polsce powtórki z Londynu, to musimy coś zrobić w sprawie wychowania, zanim nie będzie za późno.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.