Po 4 latach ukazuje się II tom „Jezusa z Nazaretu”. Benedykt kontynuuje „poszukiwania oblicza Pana”. Szuka i znajduje nie tylko dla siebie, ale i dla nas. Ta książka pomaga spotkać Chrystusa i Mu uwierzyć.
Mając tysiące papieskich obowiązków (co już jest ponad ludzkie siły) i ponad 80 lat, ukończyć dwutomowe dzieło teologiczne, liczące ponad 600 stron, to rzecz niezwykła. Wymagało to od Benedykta XVI prawdziwie „benedyktyńskiej” pracowitości i konsekwencji. Niosło go zapewne zamiłowanie do teologii. Ale musiało go nieść coś więcej. Miłość do Jezusa, która przebija z kart tego dzieła. Krytycy Benedykta, których nigdy nie brakuje, powiedzą, że papież nie powinien zamykać się w swoim gabinecie i pisać książek, ale zajmować się „poważniejszymi sprawami”. To głupie gadanie. Największym talentem Benedykta jest tworzenie teologii, która karmi dusze. Tym darem służy Kościołowi, kulturze i nauce od ponad 50 lat. Jeśli zadaniem następcy św. Piotra jest umacnianie naszej wiary, to Benedykt XVI wypełnia ten obowiązek właśnie przez swoją teologię. Dwa tomy „Jezusa z Nazaretu” są tego wymownym przykładem.
Czy możemy temu dać wiarę?
To nie jest jeszcze jedna książka o Panu Jezusie. Jest ona wyjątkowa już tylko z tej racji, że napisał ją papież. Jest tym bardziej wyjątkowa dlatego, że papież nie przemawia w niej jako papież, ale jako Józef Ratzinger – teolog i świadek wiary. To synteza studiów i jego długiej duchowej drogi, dojrzały owoc życia. Z kart tych dwóch tomów płynie światło dla świata. To łagodne zaproszenie skierowane do nas, współczesnych sceptyków: uwierzcie Ewangelii o Jezusie Chrystusie, uwierzcie, że w dziejach tej jednej jedynej postaci pośród wielkiego morza historii dokonał się przełom, który dotyka osobiście każdego z nas. Benedyktowi towarzyszą pytania i wątpliwości, których nie brakowało ani wczoraj, ani dziś. Jako teolog nigdy nie chował głowy w piasek w obliczu trudności, które podnosi rozum lub tych, które wynikają z wiedzy historycznej lub zarzutów krytyków chrześcijaństwa. Autor „Jezusa z Nazaretu” traktuje na serio podnoszone wątpliwości, stara się znajdować rozumną i wierzącą odpowiedź. Raz po raz pojawiają się w tekście pytania typu: „Czy coś takiego mogło się wydarzyć?”, „Czy możemy temu dać wiarę?”. Rozważaniom papieża towarzyszy nastawienie apologetyczne. Benedykt walczy o naszą wiarę. Chce nas przekonać, że Jezus z Nazaretu nie był wyjątkowym żydowskim rabinem, rewolucjonistą lub religijnym reformatorem, ale że tajemnica jego Osoby sięga Boga i dlatego ma podstawowe znaczenie także dla nas, tu i teraz.
Trudno o lepszy termin publikacji drugiego tomu książki niż początek Wielkiego Postu. Przemierzamy bowiem w niej ostatnią drogę Jezusa: od uroczystego wjazdu do Jerozolimy na osiołku i oczyszczenia świątyni, przez mowę eschatologiczną, Ostatnią Wieczerzę, Getsemani, proces i ukrzyżowanie aż po zmartwychwstanie. Papież jest przewodnikiem po tej paschalnej drodze. „Mam nadzieję – pisze we wstępie – że dane mi było zbliżyć się do postaci naszego Pana w sposób, który może dopomóc wszystkim tym czytelnikom, którzy pragną spotkać Jezusa i Mu uwierzyć”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Każe płacić nieszczęśliwym ubogim, którzy nie mają niczego, rachunek za brak równowagi”.
Czy za drugim razem będzie lepiej?- zastanawia się korespondent niemieckiej agencji katolickiej KNA.
Papież Franciszek po raz kolejny podkreślił znaczenie jedności chrześcijan.
Papież przyjmujął na audiencji kierownictwo Fundacji Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej.
Nie szukamy pierwszych czy najwygodniejszych miejsc, bo są to ślepe zaułki.