Bycie chrześcijaninem to nie tylko przyjęcie i wyznawanie wiary, ale ochrona życia – własnego, życia innych i życia Kościoła. Franciszek mówił o tym na audiencji środowej w ostatniej katechezie o św. Józefie. Wskazując, że żyjemy w czasach, w których powszechna jest krytyka Kościoła, Papież pytał, czy z głębi serca kochamy Kościół.
Ojciec Święty przypomniał, że Jezus i Maryja są w pewnym sensie zalążkiem Kościoła. I to właśnie ich chronił i strzegł św. Józef. Z tego wypływa bardzo ważny wymiar chrześcijańskiego powołania: chronić życie i rozwój ludzki, chronić serce człowieka i ludzką pracę. „Chrześcijanin, tak jak św. Józef musi chronić” – podkreślił Franciszek, przypominając, że Jezus przyszedł na świat jako słabe i bezbronne dziecko.
Franciszek wskazał, że żyjemy w czasach, w których powszechna jest krytyka Kościoła, wytykanie jego niekonsekwencji, których jest wiele, jego grzechów. Pytał, czy w głębi serca kochamy Kościół takim, jaki jest. Ludem Bożym w drodze, pełnym ograniczeń, ale i ogromnego pragnienia służby i umiłowania Boga.
„Tylko miłość czyni nas zdolnymi do pełnego wyrażenia prawdy, w sposób bezstronny; do wskazywania tego, co szwankuje, ale także do uznania całego dobra i świętości, które są obecne w Kościele, począwszy właśnie od Jezusa i Maryi – mówił Franciszek. – Miłować Kościół, chronić Kościół i wraz z nim iść. Kościół to nie jest grupka ludzi wokół księdza, która wszystkimi rządzi. Kościołem jesteśmy my wszyscy. W drodze. Chronić jeden drugiego, chronić się nawzajem. Mam pytanie: czy kiedy mamy z kimś problem, to go chronimy, czy od raz potępiamy, niszczymy. Strzec. Chronić. Zachęcam was, abyście prosili o wstawiennictwo św. Józefa właśnie w najtrudniejszych chwilach waszego życia i życia waszych wspólnot. Gdy nasze błędy stają się skandalem, prośmy św. Józefa, aby dał nam odwagę mówienia prawdy, proszenia o przebaczenie i pokornego zaczynania od nowa.“
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.