Kard. Brandmüller proponuje reformę sposobu wyboru papieża

Doświadczenie przynajmniej pięciu lat pracy w Kurii Rzymskiej, wymagane od kandydata na papieża to jeden z postulatów zgłoszonych przez emerytowanego przewodniczącego Papieskiego Komitetu Nauk Historycznych, 92-letniego kard. Waltera Brandmüllera. Na łamach blogu Settimo Cielo prowadzonego przez doświadczonego watykanistę Sandro Magistra ukazał się jego artykuł: „Wybór papieża w napięciu między centrum a peryferiami. Pewna propozycja”.

Publikujemy tłumaczenie artykułu.

W Kościele, który będąc katolickim obejmuje cały świat, napięcie między rzymskim centrum a peryferiami geograficznymi ma miejsce zwłaszcza wówczas, gdy ma zostać wybrany papież. Dzieje się tak dlatego, że jako następca Piotra, papież jest zarówno biskupem Rzymu, jak i najwyższym pasterzem Kościoła powszechnego.

Po tym, jak za czasów Mikołaja II w 1059 r. wybór papieża został zastrzeżony dla kardynałów rzymskich, do tytułu kardynała a tym samym elektora wynoszono często opatów i biskupów z ważnych stolic europejskich. Taka była sytuacja również po wielkiej ekspansji misyjnej w Nowym Świecie, która rozpoczęła się w XV wieku, aż do czasu, gdy Pius IX i Leon XIII nadali purpurę kardynalską w 1875 roku arcybiskupowi Johnowi McCloskey z Nowego Jorku i w 1905 roku arcybiskupowi Joaquimowi Arcoverde de Albuquerque Cavalcanti z Rio de Janeiro.

Te dwie nominacje zapoczątkowały proces, który doprowadził do znacznego zwiększenia liczby kardynałów, ustalonej wcześniej przez Sykstusa V na 70 osób. Faktycznie zapoczątkowały one umiędzynarodowienie świętego kolegium, które wraz z papieżem Franciszkiem jeszcze bardziej zbliżyło się do peryferii Kościoła, do tego stopnia, że obecnie liczy trzydziestu kardynałów z Azji i Oceanii. Z drugiej strony, biskupi tradycyjnych europejskich stolic kardynalskich, takich jak Mediolan, Turyn, Wenecja, Neapol, Palermo i Paryż, pozostali bez purpury. Warto byłoby przyjrzeć się bliżej - również ze względów eklezjologicznych - motywacjom i intencjom widocznego tu manewru antyeuropejskiego.

Liczba kardynałów z prawem głosu w konklawe została zwiększona do 120 przez Jana Pawła II [faktycznie uczynił to 5 listopada 1973 Paweł VI, ustalając, że liczba kardynałów z prawem wyboru Papieża nie może przekroczyć 120 – przyp. KAI]. Takie zwiększenie liczby miało i ma na celu pokazanie rozprzestrzenienia geograficznego Kościoła, także poprzez liczbę i kraje pochodzenia kardynałów-elektorów. Jednym ze skutków jest jednak to, że 120 elektorów, o ile pochodzą z peryferii, często spotyka się po raz pierwszy na konsystorzach poprzedzających konklawe i dlatego niewiele lub nic nie wiedzą o Kolegium Kardynalskim, a więc i o kandydatach, nie spełniając w ten sposób podstawowego warunku odpowiedzialnego głosowania na konklawe.

Do tego dochodzi oczywiste napięcie między rzymskim centrum, czyli Kurią papieską, a Kościołami lokalnymi, które jest niekiedy przeżywane w sposób bardzo emocjonalny i ma pewien wpływ na głosowanie.

Te spostrzeżenia rodzą szereg pytań dotyczących pojęcia i struktury Kolegium Kardynalskiego, które dotyczą także elektorów i osób uprawnionych do wyboru na papieża. Spróbuję teraz udzielić odpowiedzi na te pytania, przyglądając się historii.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KONKLAWE

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg