Tajlandia będzie pierwszym etapem azjatyckiej podróży Franciszka. Od 20 do 23 listopada papież przebywać będzie w Bangkoku. Następnie uda się z trzydniową wizytą do Japonii.
Motto podróży apostolskiej do Tajlandii związane jest z 350. rocznicą utworzenia pierwszego wikariatu apostolskiego w tym kraju i brzmi: „Uczniowie Chrystusa, uczniowie misjonarze”. Logo wizyty przedstawia uśmiechniętego i błogosławiącego Franciszka, poniżej którego znajduje się łódź, symbol ewangelizacji, z trzema żaglami oznaczającymi Trójcę Świętą. Łódź podtrzymywana jest stylizowaną ręką Matki Bożej, a pozłacany krzyż symbolizuje Kościół w Tajlandii, który jest świadkiem Dobrej Nowiny.
Papież został zaproszony do Tajlandii już we wrześniu 2013 r. Przekazała je ówczesna premier Yingluck Shinawatra podczas wizyty w Watykanie. Była ona drugim szefem tajlandzkiego rządu, który przyjechał do Watykanu. Pierwszym był w 1955 r. marszałek Plaek Pibulsongkram. Z kolei w 1960 r. papieża Jana XXIII odwiedził król Rama IX, a w 1972 r. u Pawła VI był najwyższy patriarcha buddyjski Ariyavangsagatayana VII.
W dniach 10-11 maja 1984 r. z „rewizytą” do Tajlandii przyjechał Jan Paweł II. Był w Bangkoku, gdzie m.in. spotkał się z królem Ramą IX i najwyższym patriarchą Jinavajiralongkornem, w obozie uchodźców w Phanat Nikhom i w seminarium duchownym w Sampran. Franciszek będzie więc drugim papieżem odwiedzającym Tajlandię.
Dominujący buddyzm
Niemal 95 proc. wśród 67 mln mieszkańców Tajlandii wyznaje buddyzm szkoły Therawada. Mianowany przez monarchę najwyższy patriarcha Tajlandii stoi na czele Najwyższej Rady Sanghi (wspólnoty mnichów), której zadaniem jest czuwanie, by mnisi (obecnie około 300 tys.) i nowicjusze (około 60 tys.) żyjący w tym kraju wiernie szli za wskazaniami Buddy i coraz lepiej wypełniali nakazane rytuały.
Tajlandia jest jednym z dwóch państw świata, które wymagają, aby na ich czele stał buddysta (drugim jest Bhutan). Przez 70 lat (1946-2016) panował tam król Rama IX - Bhumibol Adulyadej, który cieszył się wielkim autorytetem i miłością poddanych, w tym również katolików. W 2014 r. tajlandzcy biskupi ofiarowali mu relikwie św. Jana XXIII i św. Jana Pawła II, z którymi monarcha się spotykał.
Jeszcze do niedawna Tajlandia należała do najbardziej tolerancyjnych i otwartych na inne religie państw azjatyckich. Członkowie rodziny panującej odwiedzają katolickie szkoły, instytucje i kościoły. W 2006 r. rządowy Wydział Spraw Religijnych przeznaczył 3 mln bahtów (ok. 250 tys. zł) na renowację czterech kościołów w Bangkoku i Chanthaburi, które wcześniej monarcha odwiedzał.
Jednak przed kilku laty zaczął się nasilać ekstremizm religijny. Mnisi zaczęli wywierać nacisk na rząd, aby ogłosić Tajlandię państwem wyznaniowym, wnosząc odpowiednie zapisy do przygotowywanej nowej konstytucji (ostatecznie uchwalonej w 2017 r.). Miała to być odpowiedź na zaniepokojenie przenikaniem do różnych regionów kraju muzułmanów, stanowiących obecnie większość w czterech regionach południowych, graniczących z Malezją. Od 2004 r. dochodzi tam do gwałtownych starć i aktów przemocy, w których zginęło dotychczas ponad 6,5 tys. osób. Mnich Aphichat Promjan z jednej z najważniejszych świątyń buddyjskich Wat Benjamabophit w Bangkoku głosił nawet, że za każdego zabitego mnicha „należy spalić jeden meczet”. Jednak ostatecznie nie doszło do wpisania do konstytucji buddyzmu jako religii państwowej. Król pozostał obrońcą wszystkich religii obecnych w kraju.
Choć buddyzm dominuje, to jednak nie udaje mu się powstrzymać sekularyzacji. Mnisi starają się więc przyciągnąć wiernych do świątyń. W 2009 r. pod hasłem „Odwiedź świątynię w każdą niedzielę – będziesz szczęśliwy” rozpoczęli akcję, mającą na celu ożywienie praktyk religijnych wśród swych rodaków. Okazało się bowiem, że jedynie niewielka część buddystów, szczególnie w stołecznym Bangkoku, stosuje się do wskazań swej religii, a do pagód przychodzi tylko przy specjalnych okazjach. Wprawdzie 57 proc. mieszkańców stolicy daje żywność proszącym o nią mnichom (żyjącym niemal wyłącznie z jałmużny), ale zaledwie 8 proc. słucha kazań, a 3 proc. uprawia medytacje, co jest jednym z głównych elementów buddyzmu, gdyż „życie w pokoju rozpoczyna się od pokoju w umyśle w wyniku medytacji”.
Porzucanie praktyk religijnych niepokoi przywódców buddyjskich, którzy w związku z tym opracowali plan działań, mających zachęcić wiernych do odwiedzania miejsc kultu „z większą gorliwością”, do czytania nauczania Buddy, do spędzenia jednego dnia i jednej nocy w klasztorze oraz do wolontariatu dla dobra wspólnoty.
Od 350 lat
Katolicyzm dotarł do Syjamu (dawna nazwa Tajlandii) w połowie XVI w. za sprawą misjonarzy portugalskich: franciszkanów, jezuitów i dominikanów. W XVII w. dołączyli do nich Francuzi z Paryskiego Towarzystwa Misji Zagranicznych. W 1662 r. w ówczesnej stolicy, Ajutthaji, pracowało 11 księży, a trzy lata później otwarto seminarium duchowne. W 1674 r. było już 600 lokalnych katolików. W 1669 r. został utworzony wikariat apostolski Syjamu. Jednak po 1688 r. nastąpił okres prześladowania chrześcijan, który trwał z przerwami sto lat, a zakończyło go wygnanie misjonarzy.
Odbudowa misji zaczęła się na przełomie XVIII i XIX w. na prośbę króla Ramy I, który szukał sojuszu z państwami europejskimi. W 1811 r. było 3 tys. katolików, w 1872 r. - 10 tys., w tym sześciu lokalnych księży, a w 1909 r. - już ponad 23 tys. katolików i 21 rdzennych duchownych.
Na przełomie lat 30 i 40. XX w. doszło do kolejnego prześladowania Kościoła w Syjamie. Wydalono zagranicznych misjonarzy, zamknięto kościoły, zakazano kultu chrześcijańskiego, szkoły misyjne przekazano buddystom. Tamtejsi katolicy zyskali pierwszych męczenników, zamordowanych w 1940 r. Beatyfikował ich w 1989 r. Jan Paweł II.
W połowie XX w. zaczęto ewangelizować północno-wschodnią i południową część kraju. A w 1965 r. Kościół w Tajlandii zyskał stałą strukturę kościelną (podział na diecezje, metropolie), stając się w pełnym tego słowa znaczeniu Kościołem lokalnym.
Dopiero w 2014 r. ukazał się pierwszy katolicki przekład całego Pisma Świętego na język tajski. Prace nad nim trwały ponad 20 lat. Inicjatorami przedsięwzięcia byli świeccy katolicy, odczuwający potrzebę posiadania rodzimego przekładu Biblii. Wcześniej korzystano z nieco zmodyfikowanej wersji protestanckiej.
Kościół mniejszościowy
O ile muzułmanie stanowią 4 proc. mieszkańców Tajlandii, to chrześcijan jest niespełna 1 proc. Ich obecność jest jednak ceniona, głównie ze względu na sieć dobrych placówek oświatowych. Liczbę katolików szacuje się na 380 tys. (0,46 proc. mieszkańców kraju) Najwięcej spośród nich mieszka w środkowej i północnej części kraju. Kościół podzielony jest na 11 diecezji, skupionych w dwóch metropoliach (prowincjach kościelnych): Bangkok oraz Thare i Nonseng. Jest tam 436 parafii, ponad 670 księży (co oznacza, że na każdego z nich przypada mniej niż tysiąc wiernych) i niemal 1,5 tys. sióstr zakonnych.
Jeszcze w latach 70. XX w. bp Joseph Ek Thabping ubolewał, że po trzech stuleciach ewangelizacji katolicy wciąż stanowią ułamek procenta mieszkańców Tajlandii. - Prawdę mówiąc, nie wiemy jeszcze, jak w warunkach tajlandzkich szerzyć prawdę Ewangelii. Niewątpliwie misjonarze wykonali w Tajlandii wielką pracę, lecz ani oni, ani my, księża miejscowego pochodzenia, nie znaleźliśmy jeszcze odpowiedzi na to pytanie. (...) Stanowimy nikłą mniejszość w społeczności buddyjskiej, lecz rodziny chrześcijańskie mieszkają przeważnie niezbyt daleko od parafii, w związku z czym życie parafialne nie napotyka trudności. Chrześcijanie żyją w środowisku innowierczym. Wiadomo wszystkim, że są chrześcijanami i cieszą się oni szacunkiem. Jednakże szacunek, jaki buddyści żywią wobec chrześcijan, nie jest w stanie skłonić ich do przyjęcia chrześcijaństwa. Oto cały nasz problem: w jaki sposób przekazać wyznawcom buddyzmu przesłanie Ewangelii? - tłumaczył ówczesny ordynariusz diecezji Ratchaburi.
Za „wiosnę Kościoła” w Tajlandii uważany jest okres 37 lat (1972-2009), gdy arcybiskupem Bangkoku był Michael Michai Kitbunchu, pierwszy kardynał z tego kraju. - Kiedy przed 50 laty zostałem kapłanem, byliśmy w Tajlandii Kościołem typowo misyjnym, wszyscy biskupi byli tu obcokrajowcami. Dziś cały episkopat to Tajlandczycy, podobnie zresztą jak większość księży i zakonników - wspomina hierarcha.
Za największe wyzwanie minionych lat uznaje on przekonanie zdecydowanej większości tamtejszych buddystów, że Kościół katolicki nie jest czymś obcym, co pochodzi z Zachodu. Potwierdza, że największe zasługi dla kraju katolicy mają na polu edukacji. Prowadzą ponad 400 placówek oświatowych różnego szczebla, w których naukę pobiera ponad 300 tys. osób, w większości buddystów. Cieszą się one doskonałą opinią, a edukację otrzymało w nich wiele osobistości rządowych. Mimo że chrześcijanie są w nich niewielką mniejszością, to w programie szkolnym znajduje się etyka katolicka, natomiast w katechezie uczestniczą jedynie dzieci i młodzież z rodzin katolickich. „Postanowiliśmy, że każda katolicka szkoła powinna być ośrodkiem Dobrej Nowiny” – tłumaczy kard. Kitbunchu.
Bardzo pozytywnie wspomina on wizytę Jana Pawła II w 1984 r. - Pozwoliła ona wielu Tajlandczykom lepiej zrozumieć, czym jest Kościół. W wielu wzbudziła zainteresowanie naszą wiarą. Od tamtego czasu w archidiecezji Bangkok mamy co roku ponad 200 chrztów osób dorosłych - dodaje sędziwy tajlandzki hierarcha.
„Front misyjny”
Ojciec Piotr Honorat Ćwikła, który kilka lat przepracował na misjach w Tajlandii opowiadał w jednym z wywiadów, że tamtejszy Kościół to przede wszystkim „Kościół emigrantów”. - Misjonarze nie są tu od nawracania na katolicyzm, ale by zajmować się katolikami-emigrantami. Ponadto realizujemy raczej projekty społeczne, niż propagujemy wiarę. W ciągu czterech lat spotkałem tylko dwóch rdzennych Tajów-katolików. Jeśli Taj staje się katolikiem, to najczęściej w wyniku ślubu - mówił polski franciszkanin-bernardyn.
Nuncjusz apostolski w Tajlandii abp Paul Tschang In-nam zwraca uwagę, że tutejszy Kościół działa w innych warunkach na północy kraju, gdzie wciąż ma charakter katechumenalny, próbując nawracać lokalne plemiona, inny zaś w Bangkoku i innych dużych miastach, gdzie „katolicyzm jest bardziej zinstytucjonalizowany i zanurzony w kontekst tajski”. - Na północy mieszkają ludzi pochodzący z Chin, Wietnamu i Mjanmy. Tajowie, będący najliczniejszą grupą etniczną kraju, utożsamiają się od urodzenia z buddyzmem: jest wśród nich niewiele nawróceń i chrztów. Diecezje południowe - Chiang Rai i Chiang Mai - są głównym celem wysiłku misyjnego Kościoła w Tajlandii. Katolicy mają głęboką świadomość znaczenia dzieła misyjnego - mówi papieski dyplomata.
Mimo swej niewielkiej liczebności i faktu, że sama Tajlandia wciąż jest terenem misyjnym, tamtejszy Kościół katolicki od 2009 r. wysyła misjonarzy do sąsiednich, ubogich krajów azjatyckich: Kambodży i Laosu. Misjonarze, którzy podejmują pracę za granicą (albo w odległych rejonach swego kraju) są zakonnikami bądź pochodzą z różnych diecezji, wszyscy jednak należą do Tajskiego Towarzystwa Misyjnego. Powstało ono w 1987 r. z inicjatywy miejscowych biskupów.
Ewangelizacja w Tajlandii jest o tyle trudna, że tożsamość narodowa jest tam głęboko powiązana z buddyzmem. Na przykład, zgodnie z tajską tradycją, każdy mężczyzna przynajmniej na pewien czas powinien zostać mnichem. Wielu więc decyduje się na przystąpienie do Kościoła katolickiego dopiero po odbyciu owego „stażu” w buddyjskim klasztorze.
Jednym z podstawowych „frontów misyjnych” dla katolików jest więc siłą rzeczy dialog międzyreligijny. „Na co dzień żyjemy w kontakcie z buddystami” - tłumaczy włoski misjonarz ks. Raffaele Sandona. Dodaje, że tamtejsi „chrześcijanie, zwłaszcza w Bangkoku, to albo byli buddyści, albo na co dzień stykają się z buddystami. To z konieczności prowadzi do nieustannych spotkań, dialogu, konfrontacji. Zarazem jest to współistnienie harmonijne, pokojowe, a także konstruktywne, bo realizujemy też wspólne projekty, współpracujemy ze sobą”.
Giuseppe Bolotta z Instytutu Badań Azjatyckich na uniwersytecie w Singapurze zauważa, że u wielu katolików na domowych ołtarzykach stoją obrazy Jezusa i świętych, a obok nich - wizerunki bóstw z panteonu buddyjskiego czy chińskiego, a także portrety buddyjskich mnichów i tajskich władców. Szczególnie Rama IX cieszy się u nich niemal religijną czcią.
Wyzwania
Podobnie jak buddyści, również katolicy wskazują na galopującą sekularyzację jako główny problem Tajlandii, któremu muszą stawić czoła. - Kiedyś byliśmy religijni, dziś już nie - mówi abp Louis Chamniern Santisukniran, w latach 2009-2015 przewodniczący konferencji episkopatu. - Sekularyzacji doświadczamy wszędzie: w rodzinach, w społeczeństwie. Jest to tendencja, która dotyka nie tylko Europę. W Azji dzieje się to samo. Niegdyś o mieszkańcach Tajlandii, czy w ogóle Azji, można było powiedzieć, że wyróżniają się swoją religijnością. Dziś już tak nie jest. Dziś liczą się tylko pieniądze. Poważny jest problem narkomanii. Rośnie przestępczość. Więzienia są przepełnione. Kluczową rolę odgrywają media. Młodzi nie mają już czasu, by się zatrzymać, zastanowić. Edukacja jest coraz płytsza. W takiej sytuacji nawet buddyści zwracają się do nas, liczą na naszą pomoc. Wykorzystujemy nasze szkoły do ewangelizacji i nie budzi to napięć w relacjach z buddystami. Kiedy obchodzimy jakieś święto, oni w tym uczestniczą. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi – mówi metropolita Thare i Nonsengu.
Choć jest niewielką liczebnie wspólnotą, Kościół nie tylko modli się za rządzących, ale także zabiera głos w sprawach dotyczących całego społeczeństwa. Przy okazji kolejnych kryzysów politycznych, w które obfituje Tajlandia, episkopat wzywał wiernych do zachowania neutralności, gdyż „Kościół jako całość powinien krzewić wzajemne porozumienie”. Jednak w 2014 r. biskupi poparli wprowadzenie stanu wojennego w odpowiedzi na uliczne starcia po usunięciu premier Shinawatry przez sąd najwyższy, tłumacząc, że „interwencja wojska nie jest zamachem stanu, lecz służy zapobieganiu przemocy i chaosowi, jaki mógłby wyrządzić szkodę krajowi”.
Bardzo aktywna jest kościelna pomoc charytatywna. Gdy 5 mln ludzi zostało poszkodowanych w wielkiej powodzi w 2011 r. Kościół otworzył wszystkie swoje placówki, by przyjąć ich pod dach, a Caritas wezwała rząd do odpowiedniego zrekompensowania powodzianom poniesionych strat. Od dziesięcioleci Kościół niesie pomoc uchodźcom z Mjanmy i Laosu, zaspokajając ich podstawowe potrzeby materialne, ale także zapewniając kształcenie uchodźców, głównie młodzieży, przygotowując ją tym samym do samodzielności.
Kościół nie pozostaje obojętny na jednym z największych problemów tajskiego społeczeństwa, jakim jest prostytucja oraz handel kobietami i dziećmi, spowodowane biedą. Od 47 lat w najuboższej dzielnicy Bangkoku - Khlong Toei działa Fundacja Rozwoju Człowieka, założona przez księdza i zakonnicę. Prowadzi ona m.in. Ośrodek Miłosierdzia, który pomaga zwłaszcza dzieciom wykorzystywanym seksualnie przez zagranicznych turystów, często porzuconym przez własnych rodziców. Mieszka w nim na stałe 400 podopiecznych, wśród których są osoby zarażone wirusem HIV. Kierującemu Fundacją o. Joe Maierowi udało się wywalczyć od władz około 2 mln dolarów rocznie na jej działalność, obejmującą w sumie ponad 30 placówek wychowawczych dla dzieci i młodzieży, które wykształciły już 35 tys. młodych ludzi. - Wiele dzieci bywa po prostu podrzucanych pod nasze drzwi. Inne, przeznaczone już na sprzedaż do „przemysłu seksualnego”, staramy się wykupywać - tłumaczy amerykański redemptorysta.
W 2008 r. po raz pierwszy katoliczka została wybrana do tajlandzkiego senatu. Teresa Yuwadee Nimsomboon walczy o prawo do godziwej pracy i edukacji dla kobiet i dzieci pochodzących z ubogich rodzin. Uważa ona, że mniejszości religijne wywierają coraz większy wpływ na życie społeczne w kraju.
Pomocą w tej dziedzinie może służyć Centrum im. Jana Pawła II, mające służyć studiowaniu i promowaniu katolickiej nauki społecznej Kościoła. Zostało ono otwarte w 2007 r. na Uniwersytecie Wniebowzięcia Matki Bożej, prowadzonym przez zgromadzenie braci szkolnych św. Gabriela. Uczelnia ta jest największym i najbardziej prestiżowym uniwersytetem prywatnym w Tajlandii.
Oczekiwania
Wspomniany ks. Raffaele Sandona zauważa, że Franciszek cieszy się w Tajlandii dobrą opinią. Od czasu do czasu również do tamtejszych mediów docierają wiadomości o jego spektakularnych gestach pokory, prostoty i bliskości z ubogimi. „Papież przybywa do Tajlandii 30 lat po wizycie Jana Pawła II. Dlatego oczekiwania są wielkie. A wśród katolików jest z tego powodu dużo radości. Pragną przyjąć papieża jako symbol jedności w wierze” - mówi włoski misjonarz.
Z kolei nuncjusz apostolski w Tajlandii abp Paul Tschang In-nam uważa, że papieska wizyta „stanowi okazję do podziękowania Bogu za pierwsze dzieło ewangelizacji, a jednocześnie wezwanie do pójścia śladem misjonarzy poprzez przebudzenie powołania do głoszenia Ewangelii”.
Dodaje, że Tajlandczycy z entuzjazmem czekają na przybycie Franciszka. Atmosfera jest odmienna niż w 1984 r., gdy przyjazd Jana Pawła II spotkał się ze sprzeciwem „radykalnych ugrupowań buddystów”. - Aby uspokoić nastroje, musiał interweniować król Rama IX. Monarcha określił papieża mianem swego „osobistego gościa”, czym uciszył protesty. Zapowiedź wizyty Franciszka nie wywołała żadnej negatywnej reakcji: obecnie Ojciec Święty nie jest już uważany jedynie za głowę Kościoła katolickiego, ale za duchowego przywódcę całej ludzkości. Tajowie mają wielkie oczekiwania: wielu pragnie, by papież przywiózł także do Królestwa Tajlandii swe przesłanie pokoju, miłosierdzia i zgody - podkreśla papieski dyplomata.
Wizyta Ojca Świętego z pewnością wzmocni też dialog religijny, w który Kościół lokalny jest mocno zaangażowany. - Jego obecność umocni wiarę katolików i będzie sprzyjać głoszeniu Ewangelii w Tajlandii. Tym czego od niego oczekujemy jest ojcowska zachęta - zaznacza arcybiskup.
Paweł Bieliński
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.