Przemówienie do przedstawicieli świata nauki i kultury zgromadzonych w katedrze; Łodź, 13 czerwca 1987
Nie było tu przewidziane moje słowo. Nie jest w programie. Może nawet w ten sposób napytam sobie kłopotów z organizatorami mojego pobytu. Oczywiście przede wszystkim od strony kościelnej. Ale trudno mi nie powiedzieć przynajmniej kilku słów. Przede wszystkim z wielką radością spełniam prośbę księdza biskupa ordynariusza łódzkiego, aby poświęcić epitafium jego poprzednika na tej młodej stosunkowo stolicy biskupiej w Polsce, a równocześnie jakże bardzo ważnej. Czynię to z głębokimi uczuciami. Pamiętam, że przemawiałem w tej katedrze w dniu jego pogrzebu i starałem się w tym przemówieniu powiedzieć wszystko, co czułem pod adresem zmarłego biskupa łódzkiego. Zrobię jeszcze jeden wtręt, ponieważ nie mogę się oswobodzić od faktu, że jednak jestem z Krakowa rodem. Po śmierci biskupa Klepacza bardzo szukali następcy z całej Polski, wreszcie znaleźli w Krakowie. Ja sobie myślałem: zobaczymy, co z tego wyniknie, jak ten człowiek, przyzwyczajony przede wszystkim chodzić po Tatrach, uprawiać wspinaczkę tatrzańską, jeździć na nartach, jak on tam będzie żył, na tych nizinach w Łodzi. Tymczasem, wbrew moim przewidywaniom, przyzwyczaił się. Aż za bardzo! A teraz, kiedy już upłynęły lata, bo niestety dzisiaj tak postanowili, żeby biskupom upływały lata, kiedy mu więc upłynęły lata, wcale nie myśli wracać do Krakowa, został w Łodzi, jest sobie tutaj seniorem i dobrze mu z tym. No i Bogu dzięki utorował drogę dla biskupa łódzkiego, który jest stąd, z waszej diecezji, z waszego środowiska, jest waszym rodakiem. Dziękujmy Panu Bogu za to.
"Służy jedności wszystkich członków jednego Ciała Chrystusa.”
We wtorek odbyła się szósta kongregacja generalna kardynałów.
Bazylika Matki Bożej Większej zajmuje szczególne miejsce na sakralnej mapie Rzymu.