Przemówienie do przedstawicieli świata nauki; Lublin, 9 czerwca 1987
6. Biblijny paradygmat "człowieka pośród świata" zawiera, jak widać, zespół elementów, które nie przestają wyznaczać naszego myślenia o człowieku. Nie przestają też dotykać samych podstaw jego podmiotowości, a także - przynajmniej perspektywicznie - owego związku, jaki zachodzi pomiędzy "nazywaniem" przedmiotów, procesem poznawczym rozwijającym się stopniowo także w postaci wielości nauk, a ugruntowywaniem miejsca człowieka w kosmosie jako podmiotu. Im dalej sięga wysiłek związany z poznaniem, czyli odkryciem prawdy o przedmiotowej rzeczywistości, tym bardziej pogłębia się racja ludzkiej podmiotowości. Racja ta dotyczy nie tylko - i nie tyle - człowieka wśród świata, ile jeszcze bardziej: człowieka wśród ludzi, człowieka w społeczeństwie.
Paradoksalnie można powiedzieć, że w miarę postępu wiedzy w świecie - w wymiarach makro i mikro - człowiek coraz bardziej musi na gruncie postępu cywilizacji scjentystyczno-technicznych bronić prawdy o sobie samym.
Człowiek też musi w imię prawdy o samym sobie przeciwstawić się dwojakiej pokusie: pokusie uczynienia prawdy o sobie poddaną swej wolności oraz pokusie uczynienia siebie poddanym światu rzeczy; musi się oprzeć zarówno pokusie samoubóstwienia, jak i pokusie samourzeczowienia. Wedle wyrażenia autora średniowiecznego: Positus est in medio homo: nec bestia - nec deus! To zresztą należy także do biblijnego paradygmatu Księgi Rodzaju. Człowiek już "od początku" nęcony jest pokusą poddania prawdy osobie władzy swej woli i umieszczenia się przez to "poza dobrem i złem". Kuszony jest iluzją, że prawdę o dobru i złu pozna dopiero wtedy, gdy sam będzie o niej decydował. "Otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło" (Rdz 3,5).
Równocześnie człowiek zostaje "od początku" wezwany, aby "czynił sobie ziemię poddaną" (por. Rdz 1,28), co oczywiście stanowi owoc "naturalny", a zarazem praktyczne "przedłużenie" poznania, czyli "panowania" przez prawdę nad resztą stworzeń.
Tu pragnę bodaj dotknąć bardzo dziś aktualnej w całym świecie sprawy ochrony zagrożonego środowiska naturalnego. Jest to, jak mi wiadomo, problem ogromnie ważny również w Polsce. "Czynić sobie ziemię poddaną" - znaczy też respektować jej prawa, prawa natury. W tej dziedzinie: w trudzie umiejętnego opanowania sił przyrody i mądrego gospodarowania jej zasobami, nauka - jak Państwo sami wiecie - ma wielkie zadanie do spełnienia.
Jednakże "czynić sobie ziemię poddaną" - to znaczy także nie uczynić siebie samego poddanym ziemi! Nie pozwolić ani poznawczo, ani praktycznie "zredukować" człowieka do rzędu przedmiotów. Zachować podmiotowość osoby w obrębie całej ludzkiej praxis. Zabezpieczyć tę podmiotowość również w ludzkiej zbiorowości: w społeczeństwie, w państwie, przy różnych warsztatach pracy czy choćby nawet zbiorowej rozrywki.
Myślę, że taka jest ostateczna racja i sens tego, co współcześnie nazywa się prawami człowieka. Na gruncie metodycznego poznania, a więc nauki, tu przebiega też linia spotkania z filozofią, w szczególności z etyką - a także poniekąd z teologią.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.