Przybyłem do Fatimy, aby się modlić wraz z Maryją i tak wieloma pielgrzymami za ludzkość przygniecioną udrękami i cierpieniami – powiedział Benedykt XVI w homilii podczas Mszy św. na placu przed sanktuarium w Fatimie.
Tak! Pan, nasza wielka nadzieja jest z nami; w swojej miłości miłosiernej ofiarowuje przyszłość swemu ludowi: przyszłość komunii z Nim. Lud Boży, doświadczywszy miłosierdzia i pocieszenia Boga, który nie pozostawił go podczas uciążliwego powrotu z wygnania w Babilonii, mówi: „Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim” (Iz 61, 10). Najznamienitszą córą tego ludu jest Dziewicza Matka z Nazaretu, która – przyobleczona łaską i mile zaskoczona poczęciem Boga, który rozwijał się w Jej łonie – również utożsamia się z tą radością i nadzieją w hymnie Magnificat: „Raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy”. Równocześnie nie postrzega siebie jako uprzywilejowanej wśród bezpłodnego ludu, ale raczej prorokuje jemu słodkie radości cudownego macierzyństwa Bożego, gdyż „Jego miłosierdzie na pokolenia i pokolenia [zachowuje] dla tych, co się Go boją” (Łk 1, 47.50 ).
Dowodem tego jest to błogosławione miejsce. Za siedem lat powrócicie tutaj, aby obchodzić setną rocznicę pierwszej wizyty, złożonej przez Panią, „przybyłą z Nieba” jako Nauczycielka, która wprowadza małych wizjonerów w dogłębne poznanie Miłości Trynitarnej i prowadzi ich do zakosztowania samego Boga jako najpiękniejszej rzeczy ludzkiego istnienia. Doświadczenie łaski, które ich uczyniło zakochanymi w Bogu w Jezusie tak, że Hiacynta zawołała: „Tak się cieszę, że mogę powiedzieć Jezusowi, że Go kocham! Kiedy Mu to mówię wiele razy, wydaje się, że mam ogień w piersi, który mnie jednak nie pali”. A Franciszek powiedział: „To, co mi się najbardziej podobało, to było widzenia Naszego Pana w tym świetle, które Nasza Pani umieściła nam na piersi. Tak bardzo kocham Boga” (Pamiętnik Siostry Łucji, I, 42 i 127).
Bracia, słysząc te niewinne i głębokie wyznania mistyczne Pastuszków, ktoś mógłby je postrzegać z pewną zazdrością, ponieważ oni widzieli albo z rozczarowaną rezygnacją kogoś, kto nie miał takiego samego szczęścia, choć bardzo mu zależy, aby widzieć. Do takich osób Papież mówi, tak jak Jezus: „Czyż nie dlatego jesteście w błędzie, że nie rozumiecie Pisma ani mocy Bożej?” (Mk 12,24). Pisma zachęcają nas do uwierzenia: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29), ale Bóg – głębiej we mnie samym niż ja sam jestem (por. Augustyn, Wyznania, III, 6, 11) – ma moc dotarcia aż do nas, szczególnie przez zmysły wewnętrzne, tak że dusza otrzymuje łagodny dotyk czegoś rzeczywistego, co leży poza tym, co zmysłowe i co uzdalnia ją do osiągnięcia czegoś, co jest niezmysłowe, niewidzialne dla zmysłów. W tym celu potrzebna jest wewnętrzna czujność serca, której przez większą część czasu nie mamy z powodu silnego nacisku rzeczywistości zewnętrznej oraz obrazów i trosk wypełniających duszę (por. Kard. Joseph Ratzinger – Komentarz Teologiczny do Orędzia z Fatimy, 2000). Tak! Bóg może do nas dotrzeć, ofiarowując siebie naszej wizji wewnętrznej.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.