George już przy pierwszym spotkaniu i wzajemnym przedstawieniu z dumą pokazuje mi krzyż wytatuowany na przegubie dłoni. Uczy się polskiego, bo pracuje w turystyce. Egzotyczny w Egipcie język ułatwi mu karierę zawodową.
Swój chrześcijanin
Ze znajomymi muzułmanami George wita się i żegna wylewnie, używając typowo muzułmańskich zwrotów, choć istnieją neutralne.
– Tak jest lepiej – tłumaczy, i natychmiast dodaje: – Ale ty sobie nie myśl za dużo. My tu wszyscy żyjemy w przyjaźni i pokoju. Nie ma różnicy: chrześcijanin – muzułmanin. Wszyscy jesteśmy Egipcjanami. W 1973 roku muzułmanie i Koptowie, ramię w ramię, wyparli Izraelczyków znad Kanału Sueskiego! Był tam nawet generał Kopt!
To typowe słowa, które cudzoziemiec w Egipcie i innych krajach Bliskiego Wschodu słyszy jak mantrę.
– To powiedz mi, George, po co przed katedrą koptyjską na Abbasiji (dzielnica Kairu) musieliście postawić taki wiernopoddańczy billboard, ze słowami skierowanymi do prezydenta Mubaraka: „…zaprawdę w Twojej epoce zaznaliśmy spokoju i rozkwitu…”? – pytam. – Nie widziałem podobnych deklaracji muzułmańskich pod meczetami.
– Nie – przerywa mi George zniecierpliwiony – tu wszyscy dziękują prezydentowi. Jedni tak, drudzy inaczej. A za jego rządów naprawdę czujemy się bezpiecznie.
– No dobrze, a starcia w Koszeh, a zamieszki w Aleksandrii, a ta historia sprzed kilku lat, kiedy uczeń ugodził koptyjskiego nauczyciela nożem?
– To się zdarza w każdym kraju – odpiera, cmokając w arabskim geście zaprzeczenia – ale teraz rząd i prezydent naprawdę bronią nas przed islamskimi ekstremistami. Napastników z Koszeh osądzono, a wieś przemianowano nawet na as-Salam („pokój”).
O kwestiach zapalnych – zwłaszcza przed cudzoziemcami – raczej się nie mówi. Koptowie służą często jako funkcjonalny kwiatek do kożucha przy wszelkich akcjach politycznych, rządowych, ale opozycyjnych. Każda partia, nawet umiarkowanie islamistyczny al-Wasat, chce mieć „swoich Koptów”. Także sami chrześcijanie znajdują w tym sposób na potwierdzenie swojej lojalności wobec władz i solidarności z muzułmańskim ogółem, tam gdzie zagrożone są ogólne humanitarne wartości. Podczas niedawnych protestów przeciwko karykaturom Mahometa egipscy Koptowie demonstrowali razem z muzułmanami. Nawet tasiemcowe seriale egipskie w telewizji promują współpracę chrześcijańsko-muzułmańską.
Jednocześnie Koptowie wciąż nie mogą uczyć w szkołach języka arabskiego, bo prawo podtrzymuje irracjonalne przekonanie, że prawdziwym depozytariuszem języka literackiego może być tylko muzułmanin. To powoduje, że ze świecą szukać Koptów wśród studentów filologii arabskiej. Sytuacja dość absurdalna, gdyż Koptowie nie posługują się innym językiem. Ostatnie enklawy żywego języka koptyjskiego wygasły podobno w XVII wieku i choć dalej pełni on funkcję języka liturgicznego w Kościele koptyjskim, to nawet napisy na ikonach są obok tłumaczone na arabski.
Pod gładką na pozór powierzchnią często jednak wrze. Właśnie w takich przypadkach jak zamieszki w Koszeh, w styczniu 2000 roku (23 zabitych, po tym jak koptyjski sprzedawca odmówił muzułmaninowi kolejnej sprzedaży na kredyt), widzimy, jak wielki ładunek krzywd i uprzedzeń może w każdej chwili eksplodować. Kilka lat temu ambasador USA w Egipcie zapytany, czy nad Nilem może wybuchnąć religijna wojna domowa podobna do tej, która do 1991 r. targała Libanem, odpowiedział: „Nie. Liban jest (niemal – S.G.) równo podzielony między chrześcijan i muzułmanów. Tutaj chrześcijanie są mniejszością, która nie miałaby w takim konflikcie szans. Zostaliby zmieceni w ciągu kilku godzin”. Co nie znaczy, że nie dochodzi co kilka lat do krwawych eksplozji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.