Częstochowa, 5 czerwca 1979 r. Przemówienie do zakonnic zgromadzonych na Jasnej Górze
6. A teraz pozwólcie, że myśli moje razem z waszymi zwrócą się jeszcze raz tu na tym miejscu do Pani Jasnogórskiej, która jest przecież żywym natchnieniem każdej z was. Oto bowiem każda z was, wsłuchując się w słowa płynące z Nazaretu, powtarza za Maryją: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie wedle twego słowa” (Łk 1, 38). I w tej wypowiedzi zawiera się jakby prototyp każdej profesji, poprzez którą każda z was ogarnia swoim całym jestestwem tajemnicę łaski, łaski wyjątkowej, przekazanej w powołaniu zakonnym.
I każda z was, podobnie jak Maryja, wybiera samego Jezusa, Boskiego Oblubieńca. Dla Niego, dla Jego miłości, pragnie żyć bez reszty, realizując śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. A poprzez te śluby każda z was pragnie dawać świadectwo życia wiecznego, które przyniósł nam Chrystus w swoim krzyżu i zmartwychwstaniu. Bezcenny jest, drogie siostry, ten żywy znak, jaki każda z was stanowi wśród ludzi. Tak więc bardzo ważne jest wszystko, co czynicie, ale jeszcze ważniejsze od tego, cokolwiek czynicie, jest to, że jesteście i kim jesteście!
A ogarniając wiarą, nadzieją i miłością samego Boskiego Oblubieńca, ogarniacie Go zarazem w tylu różnych ludziach, którym posługujecie: waszym powołaniem jest inaczej miłować człowieka, pełniej miłować człowieka. Miłować go tam, gdzie już miłować inni nie potrafią! Ogarniacie Chrystusa w chorych, w starcach, w kalekach, w upośledzonych, którymi nikt inny prócz was zajmować się nie potrafi, bo do tego trzeba heroicznego zaprawdę poświęcenia. Ja do dzisiaj mam w oczach wszystkie te domy dzieci upośledzonych.
Chociażby jeden z pierwszych, który wizytowałem w Wadowicach, gdzie pracują siostry nazaretanki (w innych miejscach inne siostry, nie chcę tylko nazaretanek chwalić) — wystarczy tam przyjść, wystarczy tam zaprowadzić kogokolwiek. Niech tam przyjdzie najbardziej zagorzały wróg Pana Boga, niech postoi chwilę i niech popatrzy! Jeżeli jest w nim choć trochę człowieczeństwa, musi wyjść stamtąd wstrząśnięty do dna duszy! I to wstrząśnięty równocześnie obrazem tej niedoli człowieka małego, dziecka, a równocześnie wstrząśnięty miarą tego poświęcenia.
My wiemy dobrze w Polsce, że tam nikt inny nie pójdzie, że dla tego nikt inny się nie poświęci, tylko ta, która się poświęciła Chrystusowi samemu! I która w człowieku, w tym najbardziej upośledzonym, widzi Chrystusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.