Pogoda ducha, która przyciąga

„Nie wiem, czy będę umiał się wypowiedzieć w Waszym, w... naszym języku włoskim. Gdybym się pomylił, poprawcie mnie".

 


fot. Arturo Mari/Ufne serca/Biały Kruk

„Mów mi wujaszku...”


Do historii przejdą z pewnością nocne spotkania pod oknami papieskich rezydencji w czasie apostolskich podróży do Polski, a szczególnie te pod oknem krakowskiej Kurii metropolitalnej. Jednakże prawdziwym hitem papieskiego poczucia humoru, pogody ducha, radości było spotkanie z wiernymi w Wadowicach w 1999 roku. Może na stan ducha Ojca Świętego miało wpływ to, że był to powrót do domu rodzinnego, a, jak sam powiedział: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”. Wtedy właśnie Ojciec Święty, w spontanicznym dialogu przypomniał swoje młode lata przeżyte w Wadowicach. Tej atmosfery obecni na tym spotkaniu nigdy nie zapomną.

Wspominając swoich kolegów gimnazjalnych powiedział: „Wszyscy razem chodzili do gimnazjum. Z Andrychowa jedna grupa, z Zatora druga grupa, z Kalwarii trzecia grupa. Nazywali kalwarianów »Ogórcorzami«, a wadowiczan - »Flacorzami«, a żywczan - »Szczupakami«. Sam smak...”. Papież zadziwił zebranych tym, że pamiętał nazwy ulic, fakty, nazwiska, ale, jak powiedział „wszystkiego nie da się wymienić, spamiętać, i tak dużo pamiętam”. Gdy młodzież skandowała: „Bardzo dużo, bardzo dużo”... Papież żartował w swoim stylu: „Bo się porządnie uczyłem”. Ta kilkudziesięciominutowa spontaniczna rozmowa przeszła do historii tego pontyfikatu.

 

«« | « | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | 12 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg