Kościół katolicki na Kubie przeżywał po raz pierwszy wyniesienie na ołtarze swego rodaka.
W Camagüey w środkowej części wyspy emerytowany prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych kard. José Saraiva Martins w imieniu papieża ogłosił 29 listopada błogosławionym brata Józefa Olallo Valdesa, bonifratra żyjącego w XIX w. Uroczystość odbyła się na placu Miłosierdzia.
Józef (José) Olallo Valdés urodził się 12 lutego 1820 r. w Hawanie. Jego rodzice byli nieznani i noworodek trafił od razu do sierocińca św. Józefa, gdzie 15 marca został ochrzczony. Uzyskał tam dobre wychowanie, stał się chłopcem poważnym i odpowiedzialnym. Mając 13-14 lat wstąpił do Zakonu Szpitalniczego św. Jana Bożego (bonifratrów) przy stołecznym szpitalu św. Filipa i Jakuba.
Mimo wielu trudności, jakie pojawiały się na jego drodze, wytrwał w powołaniu i złożył śluby jako brat zakonny. W kwietniu 1835 r. przeniesiono go do miasta Puerto Príncipe (obecne Camagüey) i tam w szpitalu św. Jana Bożego oddał się bez reszty posłudze chorym. Pozostał jej wierny 54 lata, aż do śmierci. W wieku 25 lat został „naczelnym pielęgniarzem” szpitala, a w 1856 r. – przełożonym swej wspólnoty zakonnej.
Wielokrotnie musiał stawiać czoła różnym trudnościom i przeciwnościom losu, zawsze jednak z wielką uczciwością i hartem ducha pełnił swą posługę, pozostając zarazem wiernym powołaniu zakonnemu. A były to trudne czasy również dla Kościoła na wyspie, gdy rządzili tam liberałowie hiszpańscy, którzy m.in. zawiesili działalność zakonów i zgromadzeń zakonnych oraz skonfiskowali dobra kościelne. Gdy w 1876 r. zmarł ostatni jego współbrat zakonny, Józef aż do śmierci był jedynym bonifratrem na Kubie. Nie zmieniło to jednak w niczym jego postawy, ofiarności i wierności Bogu i chorym.
W okresie tzw. wielkiej wojny (1868-78), która zapoczątkowała 30-letnią walkę o wyzwolenie wyspy spod panowania hiszpańskiego, br. Józef, zachowując roztropność i mądrość i nie żywiąc do nikogo urazy, pomagał wszystkim, niezależnie od rasy, koloru skóry czy religii. Przede wszystkim jednak opiekował się najsłabszymi i najuboższymi, okazywał współczucie i pomagał niewolnikom, których wówczas było wielu na Kubie. Wielokrotnie musiał stawiać czoła władzom kolonialnym, cywilnym i wojskowym, usiłującym ograniczyć działalność Kościoła, trwając przy tym mężnie w powołaniu. Ta jego niezłomna postawa zyskała mu opinię „apostoła miłosierdzia” i „ojca ubogich”.
Skromny, mądry, nie dążący do wielkich zaszczytów – nie czuł się nawet godny przyjęcia święceń kapłańskich – był samoukiem w zakresie nauk medycznych, potrafił jednak osiągnąć dużą wiedzę w tym zakresie. Zmarł 7 marca 1889 r. w Puerto Príncipe w opinii świętości. Jego grób, na którym ustawiono poświęcony mu pomnik, był przez wiele lat miejscem pielgrzymek wiernych, którzy w ten sposób chcieli uczcić „Ojca Olallo”.
Proces beatyfikacyjny rozpoczęto w diecezji Camagüey w 1990 r. , a 16 grudnia 2006 r. władze kościelne uznały heroiczność jego cnót. Dekretem z 15 marca br. Benedykt XVI uznał cud, przypisywany wstawiennictwu br. Józefa – uzdrowienie 3-letniej Danieli Cabrera Ramos z Camagüey, która znajdowała się w terminalnym stadium choroby nowotworowej.
W liście pasterskim ogłoszonym z okazji zbliżającej się beatyfikacji episkopat Kuby wyraził nadzieję, że „przykład świętości Ojca Olallo umocni we wszystkich Kubańczykach pragnienie zwrócenia się ku Bogu i trwania w Nim”. Umocni też w każdym „decyzję pójścia naprzód wraz z Maryją na spotkanie Jezusa Chrystusa, tak jak dostrzegł w Nim oblicze prawdziwej miłości Ojciec Olallo” – napisali biskupi.
Obecna beatyfikacja była 16. w tym roku, a 55. od początku pontyfikatu Benedykta XVI.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.