Nauce św. Pawła o znaczeniu wiary i uczynków dla usprawiedliwienia poświęcił Benedykt XVI swą katechezę podczas audiencji ogólnej 26 listopada w Watykanie. Przestrzegł przed katastrofalnymi skutkami wiary oddzielanej od miłości i przed tworzeniem podziałów w Kościele. Było to już 14. nauczanie papieskie na temat Apostoła Narodów w ramach poświęconego mu cyklu, rozpoczętego 2 lipca.
Często jesteśmy skłonni dać wiarę tym samym nieporozumieniom, które cechowały wspólnotę Koryntu: tamtejsi chrześcijanie myśleli, że ponieważ zostali za darmo usprawiedliwieni przez Chrystusa ze względu na wiarę, „wszystko im wolno”. I myśleli, a często ma się wrażenie, że to samo myślą też dzisiejsi chrześcijanie, że wolno tworzyć podziały w Kościele, Ciele Chrystusa, sprawując Eucharystię, nie troszcząc się o najbardziej potrzebujących braci, ubiegając się o najlepsze charyzmaty, nie zdając sobie sprawy, że jesteśmy nawzajem swoimi członkami, i tak dalej. Niszczycielskie są skutki wiary, która nie wciela się w miłość, gdyż sprowadza się ona do samowoli i do najbardziej szkodliwego dla nas i dla braci subiektywizmu.
Przeciwnie, idąc za św. Pawłem, musimy na nowo uświadomić sobie fakt, że właśnie dlatego, iż zostaliśmy usprawiedliwieni w Chrystusie, nie należymy już do siebie samych, ale staliśmy się świątynią Ducha i dlatego powołani jesteśmy do wysławiania Boga w naszym ciele całym swoim jestestwem (por. 1 Kor 6,19). Byłoby wyprzedaniem nieocenionej wartości usprawiedliwienia, gdybyśmy – wykupieni wysoką ceną krwi Chrystusa, nie wysławiali Go naszym ciałem. W rzeczywistości to właśnie jest nasz kult „rozumny” a zarazem „duchowy”, dla którego wzywani jesteśmy przez św. Pawła do „dania ciał naszych na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną” (Rz 12,1). Do czego sprowadziłaby się liturgia skierowana jedynie do Pana, gdyby nie stała się jednocześnie służbą braciom, wiara, która nie wyrażałaby się w miłości? Sam Apostoł stawia często swoje wspólnoty przed sądem ostatecznym, na którym wszyscy „musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5,10; por. także Rz 2,16). Ta myśl o Sądzie powinna oświecać nas w naszym codziennym życiu.
Jeżeli etyka, jaką Paweł proponuje wierzącym, nie popada w formy moralizmu i okazuje się aktualna dla nas, to dlatego, że za każdym razem wychodzi zawsze od osobistego i wspólnotowego związku z Chrystusem, by ukonkretnić się w życiu zgodnie z Duchem. To jest zasadnicze: etyka chrześcijańska nie rodzi się z systemu przykazań, lecz jest następstwem naszej przyjaźni z Chrystusem. Przyjaźń ta wpływa na życie: jeśli jest prawdziwa, wciela się i spełnia w miłości do bliźniego. Dlatego jakikolwiek upadek etyczny nie ogranicza się do sfery indywidualnej, lecz jest zarazem dewaluacją wiary osobistej i wspólnotowej: z niej wypływa i na nią oddziałuje w sposób determinujący. Pozwólmy się zatem dosięgnąć pojednaniu, którym Bóg nas obdarzył w Chrystusie, „szalonej” miłości Boga do nas: nic i nikt nie zdoła nas nigdy odłączyć od Jego miłości (por. Rz 8,39). Tą pewnością żyjemy. I to ta pewność daje nam siły do konkretnego życia wiarą, która działa w miłości.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.