30. rocznica wyboru Jana Pawła I

Od razu po swym wyborze na Stolicę Piotrową Jan Paweł I zdobył sympatię świata. Z przekrzywioną białą piuską na głowie i uśmiechem dziecka "bezradnie" rozkładał ręce w loggii Bazyliki św. Piotra, jakby chciał powiedzieć: "Zobaczcie, co mi zrobili".

Jego wybór został powitany z radością także poza kolegium kardynalskim. "Jestem przekonany, że Bóg dał nam we właściwej godzinie papieża, którego powinniśmy mieć" - wyznał na wieść o wyborze swego przyjaciela Dom Helder Camara. Rzecznik prymasa Kościoła anglikańskiego oznajmił: "Celem Kościoła anglikańskiego jest, abyśmy się mogli pewnego dnia zjednoczyć z Kościołem katolickim. Mamy nadzieję, że dzień ten nadejdzie szybko, dzięki wyborowi kardynała Luciani". Niezadowolony był jedynie krytyk Soboru Watykańskiego II abp Marcel Lefebvre: "Wybrał imię Jana Pawła i jeśli to imię świadczy, że zamierza kontynuować dzieło Jana XXIII i Pawła VI, to wyznaję, że nie jest to dla nas dobry znak".

Kard. Luciani nie był uważany za faworyta do sukcesji po Pawle VI. W gronie papabili wymieniał go jedynie pewien hiszpański dziennik i polski tygodnik "Perspektywy", zaś włoskie gazety - jak sam żartował - umieszczały go "najwyżej na liście C". "Jakoś ukrył go Pan Jezus i ochronił przed tym całym hałasem i rejwachem prasy włoskiej i światowej, przed tym przetargiem i przelicytowywaniem się poszczególnych dziennikarzy" - komentował na gorąco kard. Wojtyła wychodząc z konklawe.

Boży meteor

Bożym meteorem nazwał Jana Pawła I jeden z jego biografów. Po 33 dniach jego pontyfikatu Kościół nie mógł już być taki jak przedtem. Nadał papiestwu nowy styl. Przede wszystkim zrezygnował z koronacji tiarą, zastępując ją Mszą św. inaugurującą pontyfikat, w czasie której, tak jak każdy metropolita (a papież jest metropolitą rzymskiej prowincji kościelnej), włożono mu na ramiona wełniany paliusz. Potrójna papieska korona oznaczała m.in. świecką władzę papieży nad światem. Rezygnując z tiary Jan Paweł I wyrzekł się tym samym jakiejkolwiek innej władzy poza duchową. "Monarcha zmienił się w pasterza" - komentowano.

Na pierwszą audiencję ogólną przyszedł piechotą. Postanowił zrezygnować z noszenia w sedia gestatoria - tronie-lektyce, którego używali jego poprzednicy. Jednak wkrótce uległ namowom otoczenia i na kolejne audiencje dawał się wnosić, aby mogli go widzieć zgromadzeni wierni.

Tym, co najbardziej odróżniało Jana Pawła I od swych poprzedników był sposób mówienia. Przemawiał językiem, który ludzie rozumieli. Często improwizował, używając mało teologicznych, za to chwytliwych medialnie sformułowań. Polemizował z twierdzeniem: "Ubi Lenin, ibi Jeruzalem". O Bogu powiedział, że jest nie tylko naszym Ojcem, ale także Matką. Duszę porównał do silnika samochodu, a modlitwę do używania mydła. O św. Pawle mówił, że gdyby żył w dzisiejszych czasach, byłby szefem agencji Reutera i starałby się o czas antenowy w telewizji. Słynne były jego rozmowy podczas środowych audiencji ogólnych z chłopcami z watykańskiego chóru, przypominające szkolną katechezę. Cytował Marka Twaina, mówił o Pinokiu...

W swym programowym orędziu wygłoszonym nazajutrz po wyborze Jan Paweł I przypomniał, że podstawowym obowiązkiem Kościoła jest ewangelizacja, czyli głoszenie orędzia zbawienia. Chciał, aby prowadzili ją "wszyscy synowie Kościoła". Upatrywał w niej ratunku dla świata spragnionego miłości i prawdy. "Różnica między księdzem parafialnym w Canale a mną polega tylko na liczbie wiernych, ale zadanie jest to samo: przypominanie Chrystusa i jego przesłania" - powiedział kiedyś. W październiku chciał to przesłanie przypominać w Meksyku, przed Bożym Narodzeniem zamierzał udać się do Libanu.

Jan Chrzciciel?

Zmarł niespodziewanie 28 września 1978 r. Tak niespodziewanie, że zaczęto tworzyć scenariusze o spisku na życie Papieża, który został otruty, gdyż chciał wprowadzić śmiałe reformy: zezwolić katolikom na antykoncepcję, poprzeć teologię wyzwolenia, przeciąć niejasne powiązania watykańskich finansistów z mafią itp. Jednak nawet ówczesny komunistyczny ambasador PRL w Rzymie Kazimierz Sidor nazwał te teorie "absurdalnymi supozycjami". To raczej "schorowane serce nie podołało ciężarowi obowiązków wikariusza Chrystusowego". W podobnym duchu wypowiadał się długoletni rzymski korespondent PAP Zdzisław Morawski: "Nie brak było w Rzymie głosów, że jedną z przyczyn przedwczesnego i niespodziewanego zgonu było stałe napięcie, w jakim żył od chwili wyboru na papieża ów skromny człowiek, czujący, że problemy, którym musi stawić czoła jako najwyższy zwierzchnik Kościoła uniwersalnego, przerastają jego możliwości". "Gdybym wiedział, że pewnego dnia zostanę papieżem, więcej bym się uczył" - miał powiedzieć Papa Luciani do swej bratanicy.

Ktoś napisał, że Jan Paweł I miał powołanie Jana Chrzciciela: przygotował drogę papieżowi znad Wisły.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg