O sytuacji i zadaniach kapłana w zlaicyzowanym świecie mówił Papież 6 sierpnia na spotkaniu z duchownymi w Bressanone.
I na tej podstawie należy ustalać priorytety: muszę uczyć się widzieć, co jest naprawdę istotne, gdzie bezwzględnie niezbędna jest moja obecność jako kapłana i gdzie nie mogę nikogo delegować. A zarazem muszę też z pokorą uznać, jak wiele jest rzeczy, które mógłbym zrobić, w których przydałaby się moja obecność, a zrobić ich nie mogę, bo wiem, jakie są moje ograniczenia. Wierzę, że ludzie zrozumieją taką pokorę.
Do tego trzeba jeszcze dodać inny aspekt. Umiejętność delegowania innych, wzywania ich do współpracy. Odnoszę wrażenie, że ludzie to rozumieją i doceniają, kiedy jakiś kapłan przebywa z Bogiem, kiedy uznaje, że jego zadaniem jest być tym, który modli się za innych: My – mówią ludzie – nie potrafimy tyle się modlić, ksiądz musi się modlić za nas; w gruncie rzeczy, jest to, by tak powiedzieć, księdza zawód, być tym, który modli się za nas. Pragną oni kapłana, który uczciwie stara się żyć z Panem, a potem jest do dyspozycji ludzi – cierpiących, umierających, dzieci, młodych (to są, jak sądzę, priorytety) – a zarazem potrafi rozpoznać, co inni mogą zrobić lepiej od niego, zostawiając miejsce na różne charyzmaty. Myślę tu o ruchach i wielu innych formach współpracy w parafii. Nad tym wszystkim trzeba się wspólnie zastanawiać w samej diecezji, tworzyć różne formy współpracy i sprzyjać wzajemnej wymianie. Ma ksiądz rację, mówiąc, że w tym względzie ważne jest patrzeć poza samą parafię, w kierunku wspólnoty diecezjalnej, więcej, w kierunku wspólnoty Kościoła powszechnego, który ze swej strony musi patrzeć, co dzieje się w parafii i jakie są tego konsekwencje dla danego kapłana.
Poruszył ksiądz również inny, bardzo ważny w moim przekonaniu temat: kapłani, nawet jeśli pod względem geograficznym są od siebie bardziej oddaleni, stanowią prawdziwą wspólnotę braci, którzy muszą się wspierać i wzajemnie sobie pomagać. Ta wspólnota między kapłanami jest dziś szczególnie ważna. Właśnie po to, by nie popaść w izolację, w samotność, ze wszystkimi jej smutkami, ważne jest, byśmy mogli się regularnie spotykać. Zadaniem diecezji jest ustalić, jak najlepiej zorganizować takie spotkania – istnieją dziś samochody, dzięki którym łatwo można się przemieszczać – abyśmy wciąż na nowo mogli doświadczać bycia razem, uczyć się jeden od drugiego, nawzajem się napominać i pomagać sobie, dodawać otuchy i pocieszać, abyśmy w tej kapłańskiej wspólnocie, w prezbiterium, razem z biskupem, mogli służyć Kościołowi lokalnemu. No właśnie, żaden kapłan nie jest kapłanem sam, stanowimy prezbiterium i tylko w tej wspólnocie z biskupem każdy z nas może pełnić swoją służbę. A zatem ta wspaniała wspólnota, którą z teologicznego punktu widzenia wszyscy uznają, musi przełożyć się na praktykę, na konkretny sposób życia Kościoła lokalnego. I ta wspólnota musi się też poszerzać, bo żaden biskup nie jest biskupem sam, ale jest nim jedynie w kolegium, w wielkiej wspólnocie biskupów. O tę wspólnotę zawsze chcemy się starać. Myślę, że jest to jeden z najpiękniejszych aspektów katolicyzmu: poprzez prymat, który nie jest monarchią absolutną, lecz służbą komunii, możemy być pewni tej jedności, tak, że w ogromnej, wielogłosowej wspólnocie wszyscy razem wykonujemy wspaniałą muzykę wiary w tym świecie.
Prośmy Pana, aby nas zawsze pocieszał, ilekroć nam się wydaje, że już nie dajemy rady; wspierajmy się nawzajem, a wtedy Pan nam pomoże razem znajdować właściwe drogi.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.