O Gruzji, relacjach między wyznaniami i przyszłości Kościoła w rozmowie z KAI pracujący na Kaukazie ks. Jerzy Piluś.
KAI: Tbilisi jest już przygotowane na przyjęcie papieża?
Ks. Jerzy Piluś: Myślę, że jest dobrze przygotowane. Z naszej strony dopinamy przygotowania na ostatni guzik. Pomagają w nich władze, szczególnie przy katedrze, gdzie odnowiono jeden z budynków i na stadionie, gdzie papież odprawi Mszę św. Spodziewamy się na niej ok. 12 tys. osób. Władze podkreślają, że jeszcze w żadną wizytę głowy państwa tak się nie zaangażowano jak w tą. Przypomnijmy, że katolików jest niewielu i stąd nas specjalnie nie widać. Wierni trzech rytów stanowią zaledwie 1 proc. społeczeństwa.
Czym jest dla katolików Gruzji i Kaukazu papieska wizyta?
- Jest ważnym wydarzeniem, które nas bardzo zmobilizowało. Dodaje też nam odwagi, gdyż w Gruzji trudno być katolikiem. Zobaczymy co będzie po wizycie. Mnie bardzo zaskoczyło, że bardzo dużo młodych prawosławnych przychodzi po bilety wstępu na Mszę św. na stadionie.
Nie ma obaw o antypapieskie protesty, podobne do wiecu pod nuncjaturą w Tbilisi zorganizowanego niedawno przez Związek Rodziców Prawosławnych?
- Nie obawiamy się. Związek Rodziców Prawosławnych zorganizował mało znaczący protest. Nawet nie byli dobrze przygotowani do niego. Ksiądz, który przewodził grupie m.in. mylił daty mówiąc, że Jan Paweł II odwiedził Gruzję w 2000 r. a był tam przecież w 1999 r. Powtarzano zużyte już dawno slogany, żeby papież jechał sobie do innych krajów.
Kim są gruzińscy katolicy?
- W zdecydowanej większości są to Gruzini. Ale dużą grupę stanowią Ormianie katolicy, np. w parafii św. Piotra i Pawła w Tbilisi. Nie ma już prawie osób polskiego pochodzenia. Większość katolików wywodzi się z południowo-zachodniej Gruzji. Przed 400 laty obszar ten okupowali Turcy. Wtedy starano się wyznawców Chrystusa zislamizować. Ale okupanci nie zmuszali do konwersji katolików, stąd wielu chrześcijan przechodziło do naszego Kościoła. Dzięki temu region ten do Rewolucji Październikowej w 1917 r. pozostał katolicki. Na początku lat 90. XX w. wielu ludzi, szczególnie na wioskach mówiło, że są katolikami. Obecnie w znacznym stopniu grupa ta uległa rozproszeniu.
Katolicyzm gruziński ma swoją specyfikę i nie możemy patrzeć nań z zachodniej perspektywy. Tutejsi katolicy mają swoje przyzwyczajenia i tradycje, choćby przywiązanie do specyficznego rytuału związanego z pogrzebem. Są bardzo przywiązani do tradycji, obchodów świąt czy postów.
Jak wyglądają codzienne relacje z prawosławnymi i innymi wyznaniami?
- Przypomnijmy, że Kościołem dominującym jest prawosławie. Ale też w kraju tym żyje 11 proc. muzułmanów. Jest też spora grupa wiernych Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego. Są też protestanci różnych denominacji.
Relacje z prawosławnymi nie są dobre. Przez ostatnie kilkanaście lat tylko się pogarszały. Bardzo dobre stosunki mamy z Kościołem ormiańskim i protestantami. Trzeba też zaznaczyć, że ważną grupą wśród katolików są wierni Kościoła asyryjsko-chaldejskiego, którzy w dużym stopniu zawdzięczają swoje istnienie Kościołowi łacińskiemu, szczególnie parafii pw. świętych Piotra i Pawła, gdyż przez lata przychodzili do tego kościoła. Po powstaniu parafii chaldejskiej przeszli do kościoła pw. św. Szymona.
Problemem jest też zwrot katolickich świątyń przejętych przez Kościół prawosławny...
- Po 2000 r. nie udało się nam wybudować żadnej świątyni. Nie zwrócono nam pięciu świątyń przejętych przez prawosławnych. Jedną zabrano w wiosce, gdzie zdecydowanie dominują katolicy. Jest to bardzo bolesna rana w naszych relacjach. Nie widać woli ze strony Kościoła prawosławnego, aby zwrócić nam kościoły. Zazwyczaj tłumaczą, że nie mogą tego zrobić, bo nie mają żadnej innej świątyni w mieście. Ponadto wiele naszych kościołów przebudowano. Tak było w Gori, gdzie byłem proboszczem i na moich oczach, mimo wcześniejszych obietnic, przebudowano kościół.
Przed jakimi wyzwaniami stoi obecnie Kościół w Gruzji?
- Jak chyba każdy Kościół przeżywamy pewne trudności. Jedynym z największych wyzwań jest sekularyzacja społeczeństwa. Mamy inną sytuację niż w latach 90. Nie ma już takiego entuzjazmu i euforii jak po upadku komunizmu. Potrzebujemy czasu, aby nasz Kościół nabrał sił i szedł nową drogą.
Kościół w Gruzji jest znany ze swego zaangażowania społecznego i charytatywnego...
- Bardzo ważne będzie spotkanie z papieżem przed ośrodkiem charytatywnym oo. kamilianów w Tbilisi na które wybiera się kilkaset osób. Obok ojców kamilianów, bardzo prężnie na rzecz ubogich i potrzebujących pracuje miejscowa Caritas oraz siostry miłosierdzia św. Matki Teresy z Kalkuty.
Jest Ksiądz jednym z pierwszych kapłanów, którzy przybyli na Kaukaz...
- Przyjechałem w 1997 r. Trafiłem pierwsze do Azerbejdżanu, gdzie zaczynaliśmy praktycznie od zera. Pamiętam, że w pierwszych tygodniach nie udało nam się znaleźć ani jednego katolika. Ale stosunkowo szybko zebraliśmy małą wspólnotę. Po pół roku było nas ok. 50 osób. Byłem nawet zdziwiony, że tak sprawnie do tego doszło w kraju muzułmańskim. Powstanie parafii w Baku to jedno z najpiękniejszych doświadczeń mojego życia. Pan Bóg już wcześniej przygotował tych ludzi, aby przyszli do naszego Kościoła. Po trzech i pół roku w Baku pojechałem do Gori, gdzie byłem cztery lata. Tam na początku miałem 17 osób, ale z czasem parafia się rozrosła. Niestety nie mieliśmy swojego kościoła, gdyż nasz przejęli prawosławni. Później byłem krótko proboszczem w małej miejscowości w południowo-zachodniej Gruzji. A potem wysłano mnie do Abchazji, gdzie byłem pięć lat, następnie pracowałem w Caritas Gruzji. Niedawno ponownie wróciłem do Abchazji.
Jak wygląda wasza wspólnota?
- Nasze wspólnota jest niewielka, ok. 40 osób. Ważne jest to, że władze odnoszą się do nas z szacunkiem i nie mamy problemów. Z mojej parafii tylko dwie osoby wybierają się na spotkanie z papieżem. Mam nadzieję, że dostaną przepustki na wyjazd do Gruzji, gdyż tego wymagają władze Abchazji. W papieskiej wizycie miało ochotę wziąć więcej osób, ale się bały.
Czego oczekuje się od wizyty Franciszka?
- Oczekiwania są bardzo różne. Przede wszystkim powinna ona dać katolikom odwagę do wyznawania swojej wiary i pozytywnej energii, która ich umocni. Oczekuje się też tego, aby Kościół katolicki był jak najszerzej otwarty na przyjmowanie osób, które szukają wiary, aby nie bały się do nas przychodzić.
Wizyta św. Jana Pawła II w 1999 r. była dużym impulsem do rozwoju parafii, a wizyta papieża Franciszka będzie zachętą do powrotu dla ludzi, którzy odeszli od Kościoła.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
To doroczna tradycja rzymskich oratoriów, zapoczątkowana przez św. Pawła VI w 1969 r.
"Dar każdego życia, każdego dziecka", jest znakiem Bożej miłości i bliskości.
To już dziewiąty wyjazd Jałmużnika Papieskiego w imieniu Papieża Franciszka z pomocą na Ukrainę.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
„Organizujemy konferencje i spotkania pokojowe, ale kontynuujemy produkowanie broni by zabijać”.
Pieniądze zostały przekazane przez jałmużnika papieskiego kard. Konrada Krajewskiego.