Afrykańska podróż papieża jest wielką szansą. Pozwoli nam zobaczyć coś więcej niż tylko swój własny pępek. Chyba że zwycięży polityczna poprawność.
Rozpoczynająca się w środę pielgrzymka do Kenii, Ugandy i Republiki Środkowoafrykańskiej bez wątpienia jest najbardziej niebezpieczną pielgrzymką pontyfikatu. Kraje te naznaczone są nie tylko ogromną biedą, ale też islamskim terroryzmem i wojnami, których główną przyczyną jest walka o bogactwa naturalne tego kontynentu. Bogactwa okupione krwią Afrykanów z których „nieświadomie” korzysta Bogaty świat, a oni sami dostają tylko ochłapy. To pozwala nam lepiej zrozumieć upór Franciszka z jakim dąży on do realizacji tej pielgrzymki. Podróży odradzanej mu ze względów bezpieczeństwa, ale zarazem niezwykle uwierającej wielu interesom, m.in. tym francuskim. Chce nie tylko, jak Piotr umacniać braci w wierze, ale też odważnie mówić o dziejących się niesprawiedliwościach i wyzysku, wołać o pokój i dialog. Chce skupić uwagę świata na tym, czego ten nie chce widzieć.
Kenia – w tegoroczny Wielki Post doszło do masakry na kampusie uniwersyteckim w Garissie. Islamiści z ugrupowania al-Szabab zabili 147 studentów, a 69 ciężko ranili. Wcześniej dokładnie sprawdzili, czy na pewno są chrześcijanami. Ten, kto nie umiał wyrecytować fragmentu Koranu – ginął. Nie był to pierwszy taki zamach, jednak jakoś niewiele obszedł Zachód. Uganda – chłopcy i dziewczęta siłą wcielani są do wojska. Poddaje się ich indoktrynacji, wykorzystuje jako szpiegów, seksualnych niewolników i regularnych żołnierzy. W szeregach Ugandyjskiej Armii Oporu Pana jest kilkanaście tysięcy dzieci-żołnierzy, na świecie – głównie w Afryce – ćwierć miliona. Jeden z takich żołnierzy opowie papieżowi o swojej gehennie i o tym, jak dzięki pomocy misjonarzy pokonał traumę, skończył szkołę i… został księdzem. Republika Środkowoafrykańska – kraj, którym zainteresowaliśmy się w ubiegłym roku za przyczyną porwania polskiego misjonarza. Ks. Mateusz Dziedzic wrócił właśnie do swej diecezji, by dalej głosić Ewangelię, aż po krańce ludzkiej biedy, zwłaszcza tej moralnej. Wrócił ponieważ, jak mówi, zna tych ludzi, ich potrzeby i ich cierpienia zadane szczególnie przez trwającą wojnę. Świat sprowadził ten konflikt do wojny religijnej, skutecznie odwracając uwagę od jej prawdziwych przyczyn – walki o nieograniczony dostęp do bogactw mineralnych, jakie kryje ta ziemia: ropa, złoto, diamenty, koltan. Cenniejszych niż ludzkie życie. To właśnie na tej nieludzkiej ziemi papież otworzy pierwsze Drzwi Święte Jubileuszu Miłosierdzia.
W czasie wczorajszej konferencji prasowej prezentującej afrykańską podróż dziennikarza skupili się na dopytywaniu o to, czy przemieszczanie się otwartym papamobilem, co zamierza robić papież jest roztropne i czy to prawda, że Franciszek poprosił o kamizelkę kuloodporną… w białym kolorze. Oby obawy o bezpieczeństwo nie spłyciły medialnego przekazu. Oby w imię poprawności politycznej dziennikarze nie ocenzurowali papieża i przesłania jego afrykańskiej pielgrzymki. Papież jedzie do Afryki w 50. rocznicę kanonizacji ugandyjskich męczenników. Jedzie, by pokazać Zachodowi, wybierającemu życie bez Boga, że tam ludzie wciąż wybierają Chrystusa, nawet za cenę własnego życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.