Za świadczone dobro można czasem słono zapłacić. No i co z tego?
Czy Franciszek odwiedzi Republikę Środkowej Afryki czy jednak nie? Polityczni i religijni przywódcy zapewniają, że papież będzie bezpieczny. Tyle że sytuacja w tym kraju daleka jest od normalności. I nawet w stołecznym Bangi ciągle giną ludzie. Zbyt wiele broni na ulicach, zbyt wiele bojówek. Nikt roztropny nie zagwarantuje, że nic się nie stanie. Zresztą nie tylko przecież o bezpieczeństwo samego papieża chodzi. Franciszek pewnie też zresztą przesadnie o nie nie dba. Często przejeżdża wśród tłumów bez ochrony pancernych szyb. Ale jeśli w związku z jego przyjazdem komuś innemu miałaby stać się krzywda? Póki co jest decyzja, że wizyta jednak się odbędzie. Chyba że zajdą jakieś nowe okoliczności.
Niepotrzebne ryzyko? Nie mnie oceniać, ale wydaje mi się, że kto jak kto, ale papież wręcz nie powinien zbytnio drżeć o swoje bezpieczeństwo. Przecież wszyscy wezwani jesteśmy do tego, by siać dobro; by być w świecie znakiem Chrystusa, który z miłości do nas oddał swoje życie. Niezależnie od tego, jaką cenę by nam przyszło za to zapłacić. Jasne, trzeba tu zachować pewną dozę roztropności. Przede wszystkim trzeba uważać, by własnym bohaterstwem nie narazić innych. Ale cofnąć się przed tym, co dobre, bo ktoś może zrobić krzywdę?
I cieszę się, że papież tak właśnie sprawę stawia. Zresztą... Czyż jego poprzednicy nie postępowali podobnie? No prawda, Jana Pawła II od czasu zamachu często chroniła pancerna szyba. Ale był to raczej ukłon w stronę przerażonych możliwością kolejnego zamachu jego ochroniarzy, niż faktyczna troska o własne życie. Zbyt wyraźnie w różnych okolicznościach było widać, że różne środki bezpieczeństwa towarzyszące jego osobie z pokorą traktował jako jeszcze jeden element swojego krzyża, a nie jako sposób na ochronę własnego życia. Wszak, jak to wspominając zamach podkreślał, wszyscy jesteśmy przede wszystkim w rękach Boga, nie sił zła.
No właśnie. Wszyscy jesteśmy przede wszystkim w rękach Boga. Nie powinniśmy się bać czynić dobra. Zwłaszcza kiedy zagrażają nam nie zamachowcy z maczetami w ręku i bombami pod pachą, ale siedzący gdzieś w naszych głowach lęk.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.