Nowe światła w Ameryce Łacińskiej – refleksje po podróży apostolskiej Papieża Franciszka do Ekwadoru, Boliwii i Paragwaju – rozmowa z ks. Andrzejem Koprowskim SJ, dyrektorem programowym Radia Watykańskiego.
Radio Watykańskie (RW): Niedawno zakończyła się podróż apostolska Papieża Franciszka do Ameryki Łacińskiej. Była to jak do tej pory najdłuższa pielgrzymka tego pontyfikatu. Ojciec Święty wybrał zatem peryferie współczesnej mapy dobrobytu, a nie nowoczesny, zachodni świat.
ks. Andrzej Koprowski SJ (AK): Jedną ze słabości Europy (i nas, jej mieszkańców) jest nawyk myślenia, że „jesteśmy pępkiem świata” i że świat kręci się wokół nas. Niestety rzutuje to, często podświadomie, i na nasze chrześcijaństwo, na nasze przeżywanie wiary i „bycie Kościołem”. Przelatuje koło uszu to, co mówił Jan Paweł II, że przyszłość Kościoła rozegra się w Azji; akcent, jaki Benedykt XVI kładł na Azję i Afrykę w myśleniu o przyszłości Kościoła. Nie przekracza wąskiego kręgu politologów ciekawość, na ile podróże Papieża Franciszka do Korei, na Sri Lankę i Filipiny wpłyną na kształtowanie się „trzeciego punktu odniesienia” dla całej Azji, poza „kapeluszem wojskowym” USA i „pomocowym” ze strony Chin – punktu odniesienia kulturowego i duchowego w postaci chrześcijaństwa. Chodzi o znaczenie tego dla kontynentu, ale i dla chrześcijaństwa, dla misji Kościoła.
RW: Wydaje się, że ta pielgrzymka Papieża nie cieszyła się u nas w Europie zbyt dużym zainteresowaniem.
AK: Podróż apostolska Franciszka do Ekwadoru, Boliwii i Paragwaju media europejskie (niestety mam wrażenie, że nie tylko media...) zainteresowała „o tyle, o ile”. Papież i Ameryka Łacińska wymykają się naszym schematom „tego co ważne na serio”. Tymczasem w czasie konferencji prasowej w samolocie do Rzymu Franciszek zwracał uwagę na znaczenie faktu, że Kościół w Ameryce Łacińskiej jest Kościołem młodym. Z dużą dozą świeżości. Czasem hałaśliwej, trudnej do ujęcia w ramy, ale dynamicznej. Ogromna liczba matek z dziećmi na ulicach, którymi przejeżdżał Papież, i wysiłek matek, by dzieci widziały Papieża. Tego nie widzi się w Europie, która się gwałtownie starzeje, nie ma własnego przyrostu naturalnego ani polityki prorodzinnej. We Francji, jedynym państwie, które ma prorodzinną politykę, wskaźnik rozrodczości przekracza dwoje dzieci na kobietę. W innych krajach jest o wiele niższy. Są wyjątki w krajach, które na razie są „w drzwiach Europy”, ale wkrótce zostaną podane konsumpcyjnym i indywidualistycznym mechanizmom kulturowym i społecznym Starego Kontynentu. Albania ma około 45% ludności poniżej 40. go roku życia, ale Paragwaj ponad 70%. Bogactwem społeczeństwa jest żywotność młodego Kościoła, odwaga przyznawania się do wiary też we wspólnocie i determinacja, by się nie poddać „kulturze odrzucenia”.
Nie można lekceważyć „znaczących sygnałów” także w sferze ekonomicznej... Z jednej strony dyktat mechanizmów ekonomicznych, nie liczący się ze sprawiedliwością społeczną i godnością osoby; z drugiej sygnały kryzysu przekraczającego ekonomiczny. Hiszpańskie lotnisko Ciudad Real, zbudowane za 450 milionów euro w 2008 roku, zostało zamknięte w roku 2012, bo nie było używane. Firma, która jest właścicielem, usiłowała je sprzedać od 2014 roku, z ceną wywoławczą 100 milionów euro. Nikt nie był zainteresowany, w końcu w lipcu 2015 roku chińskie towarzystwo Tzaneen International kupiło je za... 10 tysięcy euro. Zainwestuje 100 milionów euro, by przekształcić Ciudad Real w port lotniczy dla chińskiego exportu na całą Europę. Z pewnością nie jest to „temat dla przemówień papieskich”. Ale konfrontacja Ewangelii i nauczania społecznego Kościoła z sytuacją świata i warunkami życia społeczeństw, z mechanizmami pchającymi ku „cywilizacji życia”, ale i „cywilizacji śmierci” – z pewnością jest.
RW: Wnikliwi obserwatorzy tej ostatniej papieskiej podróży przyznają, że było w niej coś szczególnego, pewien powiew świeżości i wielkiej nadziei, którą Franciszek chciał umocnić wśród mieszkańców odwiedzanych krajów.
AK: Kiedy śledziłem transmisje telewizyjne spotkań Papieża Franciszka w Ameryce Łacińskiej, zwłaszcza tego z ruchami ludowymi w Boliwii, przypomniała mi się pierwsza wizyta Jana Pawła II w Polsce w 1979 roku, historyczne spotkanie w Gnieźnie. Kiedy Jan Paweł II zobaczył zgromadzonych, transparenty w językach czeskim, słowackim, rosyjskim, ukraińskim, „ożył”. Stanęła mu przed oczyma historia tej części Europy, sytuacja ludów i narodów pozbawionych głosu u siebie, ale i nie zauważanych należycie w całości życia Kościoła. „Czyż Chrystus tego nie chce, czy Duch Święty tego nie rozrządza, aby ten Papież-Polak, Papież-Słowianin, właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu?... ażeby do wielkiej wspólnoty Kościoła wniósł szczególne zrozumienie tych wszystkich słów i języków, które wciąż jeszcze brzmią obco, daleko dla ucha nawykłego do dźwięków romańskich, germańskich, anglosaskich, celtyckich” (3.6.1979). Papież topił lody osamotnienia, separacji, poczucia lęku i idącego za tym zamknięcia w gronie tylko najbliższych. Wydobywał z izolacji także geograficznej. Nawiązując do transparentów w językach krajów „bloku radzieckiego” podjął temat „drogi z Wieczernika Zielonych Świąt” przez Słowiańszczyznę. Zwracał się do wszystkich: Bułgarów, Chorwatów, Czechów, Litwinów. Wspominał chrzest Rusi. Nie zapomniał o Słowakach, Słoweńcach, Serbo-Łużyczanach na duchowych szlakach Europy. Dziś nie budzi to zdziwienia, wtedy graniczyło z czymś więcej niż skandalem politycznym. Prymas Tysiąclecia, kard. Stefan Wyszyński, mający nie tylko niekwestionowaną odwagę, ale i wyczucie granic nie do przekroczenia, gdy Ojciec Święty wymieniał narody słowiańskie (będące wówczas „rezerwatem” Związku Radzieckiego), z uśmiechem zatroskania szeptał: „Oj, Karolku, Karolku, ostrożnie... uważaj, idziesz o krok za daleko”.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.