Kard. Stanisław Dziwisz ujawnia wiele faktów na temat osobistego życia Jana Pawła II, jego sylwetki duchowej oraz wzorca świętości.
A jak papież dzielił czas na modlitwę i działanie, przy tak dużej ilości obowiązków?
- On tego czasu nie dzielił. On się modlił każdym obowiązkiem i każdym zajęciem. Idąc na audiencję modlił się za ludzi, których miał spotkać. Modlił się także za nich po audiencji. Zauważyłem, że modlił się również w czasie audiencji, gdy ktoś przemawiał. To była jego duchowość, stałe zjednoczenie z Panem Bogiem.
Najczęściej swoje rekolekcje bp Wojtyła odprawiał w opactwie benedyktynów w Tyńcu; bywał też u kamedułów na krakowskich Bielanach, w seminarium krakowskim i w Zakopanem. Czym różniły się od nich rekolekcje w Watykanie?
- Jako biskup wybierał miejsca piękne krajobrazowo, umożliwiające odosobnienie, takie właśnie jak Tyniec czy krakowskie Bielany. W Watykanie odprawiał rekolekcje razem z pracownikami Kurii rzymskiej. Rekolekcje trwały sześć dni. Zachowywał wtedy absolutne milczenie i skupienie, również w czasie posiłków. Nikogo nie przyjmował. Modlił się w prywatnej kaplicy. Były to dla niego dni święte. Dni pełne zjednoczenia z Panem Bogiem.
Jak Jan Paweł II przeżywał swe cierpienie, którego mu nie brakowało? Jak wyglądało to codzienne niesienie krzyża, szczególnie w ostatnich latach pontyfikatu? Czy nie buntował się, nie przeżywał załamania? Czy odczuwał szczególną komunię, solidarność z innymi osobami cierpiącymi?
- Ojciec Święty zaraz po zamachu, mając jeszcze świadomość, przebaczył swojemu zamachowcy. To samo zrobił po odzyskaniu świadomości. Wiele razy mówił, że jest wdzięczny Panu Bogu za to cierpienie, że może ofiarować swoją krew w intencji Kościoła, w intencji świata. Miał świadomość, że przez swoje cierpienie dopełniał cierpień Jezusa Chrystusa. Przyjmował cierpienie jako łaskę. Kiedy potem przyszły inne cierpienia, jak złamanie ręki czy kości biodrowej, nigdy nie narzekał. Można powiedzieć, że w liście apostolskim „Salvifici doloris” opisał drogę przeżywania swojego cierpienia z Chrystusem. A cierpiał dużo. Zwłaszcza ostatnie lata były dla Ojca Świętego jednym pasmem cierpienia. Możemy sobie wyobrazić, jak wielkim cierpieniem było dla niego to, że w ostatnich dniach nie mógł w ogóle mówić. Był człowiekiem wysportowanym, a w ostatnich miesiącach był przykuty do krzesła. W ostatnią Wielkanoc przyszedł do refektarza, aby poświęcić pokarmy wielkanocne i zjeść wspólnie śniadanie. Nie mógł jednak przełknąć nawet śliny. Ojciec Święty nigdy jednak nie narzekał. W Niedzielę Wielkanocną, gdy odszedł od okna, z którego miał przemawiać, ale nie mógł, udzielił tylko błogosławieństwa. Potem powiedział: "Jeśli nie mogę odprawiać Mszy świętej ani przemawiać, być z ludem, to lepiej żebym umarł", ale zaraz potem dodał: "Totus Tuus - Cały Twój". I słowa więcej nie powiedział. W ostatnim dniu swojego życia tylko napisał: "Totus Tuus" i to były jego ostatnie słowa.
Czym były objawienia fatimskie dla Jana Pawła II? Kiedy poznał Trzecią Tajemnicę – czy i na ile się z nią utożsamiał?
- Ojciec Święty nie zajmował się Fatimą przed zamachem na swoje życie. Znał nabożeństwo fatimskie. Doceniał jego rozwój w parafiach, ponieważ przynosiło duże korzyści dla życia duchowego wiernych. Nie wydaje mi się, aby był bardzo przywiązany do objawień fatimskich. Zaczął je odkrywać po zamachu. 13 maja jest rocznicą objawień w Fatimie w 1917 r. Jest to również rocznica konsekracji papieża Piusa XII, która miała miejsce 13 maja 1917 r. Te fakty doprowadziły Ojca Świętego do przekonania, że Matka Boża Fatimska wkroczyła w jego życie. Już w szpitalu poprosił o przywiezienie mu tekstu tajemnicy fatimskiej. Dokumenty przywiózł abp Martinez Somalo, substytut w Sekretariacie Stanu. Byłem świadkiem przekazania tych dokumentów w Poliklinice Gemelli. W szpitalu papież zapoznał się z tajemnicami fatimskimi, również z trzecią tajemnicą, która nigdy wcześniej nie była ujawniana. Wtedy nabrał przekonania, że Matka Boża osłoniła go przed kulą zamachowca. Bo przecież zamach miał spowodować jego śmierć. Trudno tu opisywać wszystkie wydarzenia związane z zamachem, ale jedno jest pewne: że był przygotowany perfekcyjnie. Ojciec Święty miał zginąć. Kula przeszła na wylot przez jego organizm. Mimo to przeżył. W szpitalu przeżywaliśmy chwile grozy. Przed operacją lekarz przyszedł do mnie i powiedział, że trzeba udzielić Ojcu Świętemu namaszczenia chorych i rozgrzeszenia, ponieważ ciśnienie spada i jest niebezpieczeństwo zgonu. Po operacji papież był wykrwawiony, dlatego podano mu dużo krwi, ale krew się nie przyjęła. Wszystkie okoliczności stwarzały wielkie niebezpieczeństwo dla życia. Ojciec Święty już po operacji uświadomił sobie, że była jakaś moc nadzwyczajna, która go zachowała przy życiu. Tak się zrodziło jego przekonanie, że został cudownie uratowany przez Matkę Bożą Fatimską.
Karol Wojtyła, Jan Paweł II był wielkim orędownikiem kultu Miłosierdzia Bożego. Kiedy zaczęła się jego fascynacja objawieniami siostry Faustyny? Jak te objawienia przeżywał, kiedy narodziła się idea ofiarowania świata Miłosierdziu Bożemu? Jakie znaczenie miał fakt ofiarowania świata dla Jana Pawła II, czy wiązał z tym nadzieję jakiegoś przełomu?
- Karol Wojtyła nie ulegał emocjom. Nigdy nie traktował spraw wiary w kategoriach sensacji. Jako filozof i teolog rozważał tajemnice Bożego Miłosierdzia, a objawienia z Łagiewnik czy inne pomagały mu w pogłębieniu tajemnicy Bożego Miłosierdzia. Jako kapłan i biskup głosił prawdę o Bożym Miłosierdziu jako jedną z zasadniczych dla zbawienia człowieka. Człowiek własnymi siłami nie może się zbawić, dlatego zwraca się do Bożego Miłosierdzia. Ojciec Święty zawierzył siebie, Kościół i cały świat Bożemu Miłosierdziu, ponieważ w Miłosierdziu Boga widział ocalenie dla świata. Dokonał tego aktu zawierzenia w Łagiewnikach, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Przez Łagiewniki papież odkrył Boże Miłosierdzie i ofiarował to odkrycie całemu światu. Swoje życie i posługiwanie związał do końca z Bożym Miłosierdziem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dla chrześcijan nadzieja ma imię i oblicze. Dla nas nadzieja to Jezus Chrystus.
Ojciec święty w przesłaniu do uczestników spotkania pt. „Dobro wspólne: teoria i praktyka”.