- Syryjscy uchodźcy idą w zapomnienie, a ich sytuacja z każdym dniem staje się coraz bardziej dramatyczna. Wkrótce zabraknie im podstawowej pomocy.
W tym tonie włoska misjonarka ocenia przyszłość uciekających przed wojną Syryjczyków. S. Adele Fumagalli pracuje w jedynym katolickim szpitalu na południu Jordanii, do którego coraz liczniej przybywają uchodźcy. Od stycznia ich liczba w tym regionie potroiła się. W całej Jordanii schroniło się co najmniej pół miliona Syryjczyków.
Licząca zaledwie 40 łóżek placówka w mieście Karak niesie pomoc 30 tysiącom uciekinierów. Jest jednocześnie punktem odniesienia dla wielu prowizorycznych szpitali i ambulatoriów, tworzonych w kolejnych obozach. Jej działalność jest możliwa dzięki funduszom otrzymywanym z Watykanu za pośrednictwem Katolickiego Stowarzyszenia Pomocy dla Bliskiego Wschodu (CNEWA). „Sytuacja jest dramatyczna. Organizacje humanitarne i ONZ przestrzegają, że z powodu braku funduszy za kilka miesięcy nie będą już w stanie dostarczać wody, lekarstw, żywności” – mówi s. Adele.
Potrzeby tymczasem z każdym dniem rosną. Jednym z największych wyzwań jest obecnie problem sierot. Dzieci pozbawione jakiejkolwiek pomocy żyją na ulicy, utrzymując się z żebraniny. Dzięki wsparciu Kościoła w obozach tworzone są dla nich specjalne domy, gdzie mogą też kontynuować naukę.
UNICEF opublikował tymczasem dramatyczne dane mówiące o codziennej rzezi najmłodszych Syryjczyków. W ciągu 700 dni konfliktu zginęło w Syrii co najmniej 8 tys. dzieci. Oznacza to, że każdego dnia wojny ginęło więcej niż 11 dzieci.
Aby przywódcy narodów byli wolni od pokusy wykorzystywania bogactwa przeciw człowiekowi.
„Jakość życia ludzkiego nie zależy od osiągnięć. Jakość naszego życia zależy od miłości”.
Znajduje się ona w Pałacu Apostolskim, w miejscu dawnej Auli Synodalnej.
Bp Janusz Stepnowski przewodniczył Mszy św. sprawowanej przy grobie św. Jana Pawła II.
Jest ona porównywalna z popularnością papieża Franciszka z pierwszego okresu jego pontyfikatu.