Benedykt XVI kończąc pontyfikat, mówił wciąż o Kościele. Poczuliśmy, że płyniemy razem w łodzi należącej do Chrystusa. Właśnie teraz ukazuje się kolejny tom dzieł papieża. Tym razem o… Kościele! Przypadek? Nie, zadanie: czytajcie! tomasz.jaklewicz@gosc.pl
Trudno pisać o tym wszystkim bez emocji. Od kilku dni studiuję najnowszy tom „Opera omnia” Josepha Ratzingera, zatytułowany „Kościół – znak wśród narodów”. A jednocześnie chłonę wydarzenia związane z zakończeniem pontyfikatu. Ułożyły się one w pożegnalną katechezę o Kościele. W ostatnim dniu posługi Benedykta zachwycałem się jego artykułem, w którym cytuje słowa Romano Guardiniego, jednego ze swoich mistrzów: „Kościół budzi się w duszach”. To zdanie odniósł do Soboru Watykańskiego II. Pomyślałem, że to świetny tytuł do recenzji. Dosłownie godzinę później usłyszałem, że Benedykt XVI cytuje te słowa, żegnając się z kardynałami. Przecież to jest dokładnie to samo, co czuje się w tych dniach. Tak, Kościół budzi się w duszach! W Roku Wiary odważna papieska decyzja wywołała przebudzenie wiary. Rzym wypełnił się tysiącami pielgrzymów, miliony ludzi przed telewizorami, łzy wzruszenia, w parafiach Msze i modlitwy za papieża, za kardynałów, za Kościół. Poczuliśmy, że cudownie być chrześcijaninem. Nawet ujadanie medialnych wilków jakby na chwilę ucichło. Duch Boży powiał! Kościół, ten „znak wśród narodów”, zaświecił z nową siłą.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Przyboczna straż papieża uczestniczyła w tajnych operacjach, także podczas drugiej wojny światowej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
W audiencji uczestniczyła żona prezydenta Ukrainy Ołena Zełenska.
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.