Jak to się dzieje?

Subiektywny przegląd prasy. Dziś o koniecznych pytaniach i niezbędnych odpowiedziach.

Temat wiodący w dzisiejszej prasie to planowany i udaremniony zamach na konstytucyjne organy państwa. Nie wydaje się, by były podstawy do kwestionowania podanych faktów. Interpretacje zarówno motywów działania podejrzanego, jak i motywacji, które skłoniły służby państwowe do prezentacji osiągnieć w takim momencie i w taki sposób mogą być różne. O człowieku wiemy bardzo niewiele.

W jaki sposób człowiek dochodzi do stanu, w którym rozwiązaniem okazuje się fizyczne unicestwienie. Nie każdy sfrustrowany dokona zamachu, ale też nie trzeba do tego być „wariatem”. To zbyt wygodne wyjaśnienie, zbyt łatwo pozwala uniknąć odpowiedzi na dwa pytania: dlaczego nie widział innych rozwiązań i co doprowadziło do przełamania barier moralnych.

Przekaz, z którym spotykamy się na co dzień i podkręcanie emocji to zbyt mało, choć warto się zastanowić nad tym, jak moje słowa i działania wpływają na innych. Trzeba jeszcze zapytać o ludzi wokół. Tych, których nie było wtedy, gdy frustracja i poczucie bezsilności przeradzały się w agresję. W pewnym momencie na przekonywanie jest już za późno.

Ciekawa informacja w „Rzeczpospolitej” – katolickie szkoły walki. Czy katolik może uczyć się walczyć? Odpowiedź brzmi: tak. Pytanie moralne pojawia się dopiero na poziomie wykorzystania nabywanej umiejętności. Każdy ma prawo i obowiązek bronić siebie i innych. Z obowiązku obrony siebie można zrezygnować wyłącznie dla większego dobra.

Powstaje pytanie: jak walczyć? Na temat wschodnich sztuk walki w Kościele pojawiają się różne opinie. Warto może przypomnieć rozróżnienie wprowadzone przez osobę podchodzącą do sprawy bardzo ostrożnie. W książce „Zmanipuluję cię kochanie” Robert Tekieli pisze o sztukach walki i sportach walki (czyli takich, w których nie ma żadnych ćwiczeń umysłowych, koncentracyjnych czy medytacyjnych). Te ostatnie można uznać – jego zdaniem – za neutralne duchowo.

Jeśli tego zdania jest Robert Tekieli, już chyba naprawdę nie ma sensu doszukiwać się niebezpieczeństwa tam, gdzie go nie ma ;-)

Na koniec Tygodnik Powszechny i kilka słów o szeroko reklamowanym wywiadzie z ks. Janem Kaczkowskim, kapelanem hospicjum chorym na zaawansowaną postać nowotworu mózgu. Przestałem bać się ludzi Kościoła, więc mówię – czytam.

W wywiadzie o wykluczaniu niepełnosprawnych z kapłaństwa, złej komunikacji między ludźmi (w tym szczególnie podwładnymi i przełożonymi) i relacjach „dworskich” w Kościele. Ostrość wywiadu jest bardziej reklamowa niż rzeczywista. Z pewnością opisywane doświadczenia są bolesne.

Na jedno tylko zwróciłabym uwagę: kapłaństwo oznacza powołanie do konkretnych zadań w Kościele. Do służby trzeba mieć warunki. Także fizyczne. Pytanie o możliwość przeczytania tekstu Modlitwy Eucharystycznej przez celebransa nie jest banalna. Tyle że sprawa powinna być postawiona jasno i jasno rozstrzygnięta.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg