Rezygnuję z usług?

W dzisiejszym subiektywnym przeglądzie prasy kilka pocieszających informacji dla ateistów.

Na marginesie ataku na księdza, który nie wydał dokumentu potwierdzającego apostazję (z powodów formalnych) „Dziennik Zachodni” oddaje głos ateistom. Kościół nie ułatwia ludziom decyzji o odejściu – zauważa Maciej Psych ze Stowarzyszenia Ateistów i Agnostyków. Czuję się zaskoczona: a powinien? Aktu apostazji powinno się dokonywać tak samo łatwo, jak rezygnacji z usług np. firmy telekomunikacyjnej – czytam dalej…

Mam świetną wiadomość dla ateistów. Jest nawet łatwiej. Wystarczy po prostu nie korzystać. Nie ma żadnego okresu wypowiedzenia ani kar umownych (trudno za taką uważać ekskomunikę, skoro to tylko potwierdzenie decyzji, a kar piekielnych chyba niewierzący w Boga się nie obawiają?).

Jeśli ktoś potrzebuje papierka to nie tyle pragnie „zrezygnować”, co sformalizować swoją decyzję. Wypowiedzieć ją wobec Kościoła. To ważne, bo świadczy o wszystkim tylko nie o obojętności. I to jest chyba najważniejsza rzecz do przemyślenia dla Kościoła.

Czy Tusk klęka przed Kościołem? – pyta „Gazeta Wyborcza”. Tym razem chodzi o Fundusz Kościelny i brak porozumienia w negocjacjach Kościół-państwo. Gazeta martwi się, że Fundusz nie zostanie zlikwidowany.

Może pocieszy ją: Kościół od dawna postuluje likwidację Funduszu. To naprawdę relikt przeszłości. Wystarczy się dogadać. W ramach obowiązującego prawa polskiego. Tylko tyle i aż tyle.

W wielu tekstach w dzisiejszej prasie powraca kwestia problemów psychologicznych. „Rzeczpospolita” pisze o samobójstwach. Katowicka „Gazeta Wyborcza” podejmuje temat depresji wśród studentów. Na Uniwersytecie Śląskim rozpoczęła się kampania zdrowotna, która ma przeciwdziałać eskalacji problemów. „Dziennik Zachodni” uczy rodziców i dziadków, jak nawiązać więź z dziećmi i nastolatkami i martwi się, że nauczyciele nie umieją pracować z „trudną” młodzieżą.

Warto zauważyć wspólny mianownik tych tekstów. Problem z relacjami, brak dostępnego i adekwatnego do sytuacji wsparcia, opór przed sięgnięciem po pomoc psychologa lub psychiatry (a być może także problem finansowy, terapia kosztuje). W najgorszej sytuacji są dzieci i młodzież, jeśli nie znajdują oparcia w domu i szkole. „Trudna” młodzież nie bierze się znikąd.

Wczoraj „Rzeczpospolita” zauważyła, że nauczyciele oceniają młodzież na podstawie wyglądu. Ubranie czy uczesanie może całkowicie „przekwalifikować” ucznia z „grzecznego” na „trudnego” i odwrotnie. Nie łudzę się: w ten sposób można tylko pogłębić problem.

Czy jest wyjście? Banalne. Zauważyć człowieka obok mnie. Spróbować dostrzec więcej niż na kolor włosów, fryzurę czy ubranie. I w końcu: trzeba zignorować fakt, że zachowanie młodego człowieka MNIE kompromituje (jako matkę, ojca, nauczyciela). To nie ja, to on/ ona jest teraz ważny.

Obrona własnego wizerunku może tu tylko zaszkodzić.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Reklama